W cieniu własnych cieni

15. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

Spotkanie ze skandynawskimi teatrami podczas XV Festiwalu Szekspirowskiego było bardzo inspirujące. Fińskie aktorki (Anatomia Ensemble) zaprezentowały lalkową wersję "Króla Leara", przypominając, że tajemnica i pomysł są w teatrze najważniejsze. Zbudowały bardzo precyzyjne przedstawienie, gdzie jednym z głównych środków wyrazu była gra światłem. Szwedzki zespół Romeo & Julia Kören przekonywał natomiast do swojego pomysłu na ambitną sztukę dramatyczną zbudowaną na śpiewie, czerpiącą siłę z tradycji muzyki oraz śpiewu renesansowego i barokowego

Trzy aktorki, kukła starca i kukła z masy to postaci fińskiego spektaklu „Anatomia Lear”. Zatopione w półcieniach mają wiele do powiedzenia, chociaż przez cały spektakl nie pada ani jedno słowo. Dźwiękami są pojękiwania, odgłosy kroków, tykanie zegara. Widz zostaje „narażony” na sceniczną ciszę, która zdaje się przemawiać głosem umarłych. Oto szkieletowy starzec  egzystuje między snem a jawą, wydając polecenia, czytając gazetę, rozmyślając i zapadając w sen, który żyje własnym życiem. Można rzec oniryczna projekcja ogołocona z niepotrzebnych gestów i atrybutów, zabarwiona wyrzutami sumienia głównego bohatera, anatomicznego Leara.

Grupa Anatomia Ensemble podeszła laboratoryjnie i oryginalnie do tekstu Szekspira, pozwalając sobie na „rozebranie” niektórych znaczeń do prostej gołosłowności. Historia, jaką przedstawiono, u Szekspira się nie zdarza. Oto władca Brytanii, tytułowy Lear, gdzieś w piekle albo czyśćcu poddany zostaje zabiegowi wspomnieniowo-pokutniczemu. Cierpi na jawie i we śnie, rozpamiętując córkę, Kordelię, która jako jedyna z sióstr kochała swego ojca szczerze i bezinteresownie. Nie ma w spektaklu miejsca na tragiczną historię rodziny Leara, jego córek, z których Goneryla przed swoim samobójstwem truje Reganę, a Kordelia zostaje powieszona, sam król natomiast umiera z boleści za tą ostatnią, niewinną ofiarą spisku i nieczułości samego Leara. Fińskie aktorki pokazały nam schorowanego, stetryczałego, rzężącego dziwaka,  który nie wywołuje żadnych ciepłych uczuć u widza. Współczucie miesza się z niesmakiem czy nawet odrazą.  Jesteśmy bowiem świadkami sekcji zwłok samego Leara, który także ją ogląda. Bo może to właśnie poszczególne przedmioty i organy wydobywane z wnętrza kukły, ważone, oglądane i selekcjonowane to wyrzuty sumienia króla poddającego się laboratoryjnej psychoanalizie ? Być może pierwotnym pomysłem takiej sceny były słowa Leara z tekstu Szekspira: „Niech zatem chirurdzy otworzą ciało Regany. Niech zbadają, czym jej serce obrosło. Czy jakaś naturalna przyczyna wytwarza tak zatwardziałe serca?” Czarny humor miesza się ze skupionym, uniwersalnym przekazem.

Drażniąca cisza jest potrzebna, aby wydobyć dosłowność tragedii starca. Nie może on funkcjonować bez podtrzymujących go rąk pielęgniarek, córek czy tylko cieni, jakie nim sterują. Nie dowiadujemy się bowiem, kim są trzy kobiety, aktorki, siostry, animatorki kukły starca ubrane w jednakowe uniformy przypominające stroje wyspecjalizowanego personelu porządkowego (chociaż moje skojarzenia dotyczyły również niesamowicie precyzyjnych zawodniczek curlingowych). Bohater nie uwalnia się od nich do końca spektaklu i chyba własnego życia (umiera zatem po raz kolejny, być może pokutując w ten sposób wiecznie i nieprzerwanie), w finale tracąc oddech we śnie.

Ten plastyczny spektakl wydobywał znaczenia poprzez grę świateł, pozwalających na zabawę w magię teatru lalkowego. Wyciemnienia i punktowe oświetlenie tworzyły nastrój niesamowitości, której celem było zbudowanie przypowieści o nieudanej próbie szukania miłości. Ważnym rekwizytem stał się ptaszek na uwięzi, który nie ma szansy na wolność, choć paradoksalnie uwalnia się z martwej głowy Leara poddanego sekcji zwłok. Przedstawienie grupy Anatomia Ensemble, jak widać, może wprawić spektatora w pułapkę znaczeń i mrocznych klimatów egzystencji.

Anatomia Lear, Anatomia Ensemble. Reżyseria: Mikaela Hasan, scenografia: Janne Siltavuori, kostiumy: Heidi Fredriksson, światło: Mari Agge, aktorzy: Heidi Fredriksson, Johanna af Schulten, Asa Nybo. Czas trwania:55 minut. Premiera: wrzesień 2008 r.

W niesamowitych przestrzeniach gotyckiego kościoła św. Jana w Gdańsku odbył się spektakl lub może bardziej śpiewogra dramatyczna zatytułowana „Macbeth” w oparciu głównie o ten tekst Szekspira, jak również w bardzo ograniczonych fragmentach przy wykorzystaniu monologów z „Hamleta”.  Moje pierwsze skojarzenia po wejściu do kościoła, kiedy zobaczyłam przechadzających się dostojnie aktorów grupy Romeo & Julia Kören, dotyczyły stowarzyszeń zajmujących się  rekonstrukcjami historycznymi oraz zespołu muzyki dawnej „Ad te, Domine”. W doskonale dopasowanych i nawiązujących stylistycznie do epoki Szekspira strojach, zilustrowano historię Makbeta popychanego do zbrodni przez nadprzyrodzone siły oraz małżonkę, wyrachowaną i krzykliwą. Eklektyczna, miarowa  muzyka (gatunkowo inspirowana również folkiem) wykonywana tylko przez jednego multiinstrumentalistę, ułożony głosowo śpiew oraz skomplikowana gra świateł tworzyły klimat całości, dodatkowo podkreślany przez kłęby dymu, wyśmienicie oddającego atmosferę tekstowej demoniczności. Koncepcyjnie rozbudowana technika scenicznych gestów, nawiązująca do renesansowych tradycji, kojarzyła się raczej z przestarzałą grą operową, gdzie śpiewacy nie przekonują aktorsko, posługując się jedynie bardzo ograniczonymi środkami wyrazu, sprowadzonymi do wyuczonych (jakby na komendę) ruchów.

Energię  spektaklu tworzył wielogłosowy, mało ekspresyjny śpiew, którego podstawową zaletą była czystość tonów. Brak tłumaczenia tekstu na język polski nie przeszkadzał w odbiorze, ponieważ plastyczność przekazu zupełnie starczyła, aby zrozumieć historię Makbeta. Trudno byłoby wskazać, który aktor grał najbardziej przekonywująco, ponieważ technika, jaką posługiwali się Szwedzi, miała na celu prezentację tekstu, a nie uwypuklanie szekspirowskiego dramatyzmu poprzez grę, co przełożyło się bezpośrednio na zapis obsady; aktorów wymienia się, przypisując im rodzaj głosu (jak tenor, bas, sopran) a nie rolę, jaką odgrywali. Realnie napięcie potęgowały muzyka (lutnia i instrumenty perkusyjne, z bębnem w roli głównej) oraz światło, które w centralnej nawie kościoła św. Jana, zyskało walory wieloznaczności. Reżyser spektaklu, Benoit Malmberg muzycznie inspirowany pieśniami twórców renesansowych, w tym Clementa Janeqinna i Josquina des Presa, nawiązywał również do francuskiego i włoskiego nurtu pieśni barokowych, choć dla urozmaicenia całości włączył także elementy współczesnej interpretacji chorałów gregoriańskich.

Teatr estetyczny i obudowany stylowo jedną formą (bez aspiracji do poszukiwań kontekstowych) może nużyć w częstym oglądzie. Jako urozmaicenie Festiwalu Szekspirowskiego, rozgrywającego się przede wszystkim w Gdańsku, mieście z tradycjami mieszczącymi się w kręgu zainteresowań teatru Romeo &Julia Kören, ma swoistą siłę przekazu i zwolenników, w tym profesora Andrzeja Żurowskiego, konsultanta artystycznego festiwalu.

Macbeth, Romeo&Julia Kören, adaptacja i rezyseria: Benoit Malmberg, choreografia: Martin Karlsson, kostiumy: Barbro Hellsing, obsada: soprany: Britta Ingmarsdotter, Frida Grundel, Lady Makbet-Johanna Tibblin, alty: Jenny Rosen Wedin, Malin Sternbrink, Mia Ternstrom, tenorzy: Mathias Nordstrom, Stefan Bostrom, Makbet-Urban Wedin, basy: Alfred Granberg, Magnus Ringstrom, Martin Karlsson. Lutnia: Pierre Nordahl. Czas trwania:1 h 10 min.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świetojanska1
10 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...