W Dębicy znowu straszy w „Strasznym dworze"

rozmowa z Pawłem Adamkiem

Chciałem zrobić opery polskie, bo są ogólnie dostępne, łatwo zdobyć materiał nutowy; były pisane w języku polskim, zatem są proste do nauczenia i wykonania. - mówi Paweł Adamek, prezes Dębickiego Towarzystwa Muzyczno-Śpiewaczego, które 3 maja wystawiło w Dębicy "Straszny Dwór" Stanisława Moniuszki.

Maria A. Piękoś: Co roku, 3 maja, odbywa się premiera opery. Jaka idea przyświeca ich prezentacji akurat w rocznicę uchwalenia Konstytucji?

Paweł Adamek: Wzięła się ta tradycja z tego tytułu, że już od wielu lat Starostwo Powiatowe dzieli się z Urzędem Miasta organizacją uroczystości narodowych: 11 Listopada przygotowuje Miasto i potem odbywa się jakiś koncert wieczorem, a organizatorem Święta Konstytucji jest Starostwo Powiatowe i my włączamy się w te uroczystości przygotowując wielkie dzieło. Już od piętnastu lat wystawiamy 3 maja opery ze względu na to, iż jest to dobry cykl nauki: rozpoczynamy próby we wrześniu i maj jest takim momentem, kiedy możemy zaprezentować dzieło. Stąd pomysł, aby uroczystości związane z rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 Maja uczcić takim wielkim koncertem – operą.

Czym się Pan kieruje w wyborze repertuaru: były opery Moniuszki, ale także arcydzieła opery światowej: „Carmen", „Cyrulik sewilski", „Nabucco", „Napój Miłosny"...

Tak, przede wszystkim zaczęło się od Moniuszki. Chciałem zrobić opery polskie, bo są ogólnie dostępne, łatwo zdobyć materiał nutowy; były pisane w języku polskim, zatem są proste do nauczenia i wykonania. Ponieważ wykonywaliśmy rok po roku dzieła Moniuszki, w pewnym momencie się repertuar urwał – praktycznie wszystko wystawiliśmy. Dlatego jeżeli chciałem robić coś dalej, musiałem sięgnąć po repertuar innych kompozytorów. Przyszedł taki moment, gdy zbliżała się rocznica 650-lecia powstania Dębicy i z tej okazji postanowiliśmy wystawić „Nabucco" G. Verdiego, ale oczywiście w języku polskim, bo dotarłem do libretta polskiego. A potem potoczyło się już dalej: prezentowaliśmy następne dzieła; oczywiście większość tych dzieł jest tłumaczona – znalazłem wyciągi fortepianowe w języku polskim, więc łatwo było zaadaptować je na naszą scenę, ale były też takie opery, których nie tłumaczono i musiałem sam dokonać przekładu przy pomocy innych nauczycieli językowych. Tak np. „Traviatę" tłumaczyliśmy sami z języka włoskiego. Robimy coś, co zaakceptuje publiczność dębicka. Dębica nie należy do wielkiej metropolii muzycznych: jest tylko szkoła muzyczna, nie ma teatru ani filharmonii, nie ma takich rzeczy, które można byłoby tu propagować. W związku z tym repertuar jest tak dobrany, aby widz zrozumiał, chciał to obejrzeć, bo wiemy wszyscy, że opera to wielkie dzieło i nie jest prosta do wysłuchania. Szukając takiej opery, z którą poradziliby sobie wykonawcy i aby ktoś chciał tego słuchać, okazuje się, że trafiamy zawsze w dziesiątkę, bo widownia jest zawsze pełna.

Skąd pomysł akurat na operę? W Dębicy nie ma profesjonalnej sceny ani faktycznie szkół, które przygotowują przyszłych wykonawców w tym kierunku.

Pomysł powstał w roku 2000, ponieważ pracując wtedy jeszcze jako nauczyciel muzyki, prowadząc chóry, Orkiestrę Państwowej Szkoły Muzycznej; organizując koncerty, oratoria jakieś widowiska (w tym rokrocznie Koncerty Cecyliańskie – przy. aut.), chciałem, aby rok 2000 – rok jubileuszowy – w kulturze dębickiej był uczczony jakimś wielkim dziełem. Wpadłem na pomysł, że mogłaby to być opera jednoaktowa „Verbum Nobile" Stanisława Moniuszki. Zdobyłem materiał nutowy, zaczęliśmy próby; ćwiczyliśmy prawie dwa lata. Okazało się, że publiczność ją zaakceptowała. Poszliśmy "za ciosem". Chórzyści mnie mobilizowali, mówiąc: „zrobiliśmy jedną, może jeszcze jedną?"; wiedziałem, że „Flis" również był jednoaktowy. Jak tak dobrze szło, rozpędziliśmy się i tak co roku od piętnastu lat wystawiamy opery z coraz większym powodzeniem. Gramy z dużym doświadczeniem, śpiewają niemal zawodowi soliści, chóry amatorskie i orkiestra PSM. W ten sposób opera zaistniała w Dębicy przez jeden pomysł.

Czy w tworzenie zaangażowani są tylko miejscowi artyści?

Na początku byli to sami miejscowi artyści: członkowie chóru, orkiestra PSM, ale wymagania które zaczęliśmy sobie stawiać przerastały nasze miejscowe możliwości i zacząłem współpracę przede wszystkim ze studentami akademii muzycznych, którzy kształcą się właśnie w kierunku wokalnym. Oni bardzo chętnie podejmowali się działania, bo było to dla nich wielkie wyzwanie: przebrać się w strój, zaśpiewać solo cały spektakl – uczelnia nie zawsze daje takie możliwości, a to dla nich możliwość sprawdzenia się. I tak jeden kolega mówił do drugiego kolegi: „Słuchaj, w Dębicy robią operę, może chciał byś ze mną zaśpiewać?" – w taki sposób poszło w świat; śpiewają u mnie studenci z Krakowa, Katowic, absolwenci Szkoły Muzycznej – Wydziału Wokalnego w Tarnowie. Przez naszą scenę przewinęło się wielu solistów, część z nich skończyło Akademię Muzyczną i zostali zawodowymi śpiewakami, jak np. Łukasz Gaj, który jest solistą Opery Wrocławskiej, Kamil Pękala – artystą Teatru Muzycznego w Lublinie. Jest również grono innych, którzy śpiewają w chórach filharmonicznych lub są zawodowymi muzykami.

„Straszny dwór" wystawiany jest już po raz drugi. Dlaczego akurat ta opera?

Jedenaście lat temu, jako trzeci w naszym repertuarze, pojawił się „Straszny dwór". Został bardzo okrojony – musiałem go trochę zmienić, skrócić, bo to już było nasze trzecie dzieło – i to duże dzieło dla nas – nadal wystawiane siłami amatorskimi. Wtedy jeszcze nie mieliśmy doświadczenia, możliwości scenograficznych. Od tego momentu minęło jedenaście lat, nabraliśmy formy, a ponieważ tegoroczna opera to piętnasty rok naszej działalności, bardzo chciałem, aby tą okoliczność zaznaczyć w kulturze dębickiej znowu takim wielkim dziełem polskim, dlatego postanowiłem odnowić „Straszny dwór". Jest to zupełnie inna inscenizacja: nowa scenografia, nowe kostiumy, inny skład wykonawców. Ponieważ zaczęliśmy od Moniuszki, chcemy pokazać jego największą operę.

Jakie macie Państwo plany na 3 Maja 2015 roku?

Zazwyczaj na to pytanie w tym momencie umiałem już odpowiedzieć – w tym roku mam kłopot, ponieważ nie wiem co będzie z infrastrukturą kulturalną w naszym mieście. Zapowiadany jest remont DK „Mors", wystawienie do przetargu, na sprzedaż, DK Firmy Oponiarskiej „Kosmos" i nie wiadomo jaka będzie przyszłość tych obiektów. Czekam na decyzję, czy będzie przeprowadzony remont, czy dojdzie do sprzedaży. Chodzi mi o to, żeby nie nastawiać się na jakieś wielkie dzieło, a potem nie mieć gdzie go wystawić. Muszę z decyzją troszeczkę poczekać, ale nie ukrywam, że chciałbym ponownie zachwycić publiczność dębicką. Nie zrobiliśmy jeszcze nic Mozarta, być może sięgniemy właśnie po jego repertuar, ale decyzję podejmę, gdy będę wiedział co będzie z domami kultury w naszym mieście.

Rozmowa z okazji premiery opery „Straszny dwór" Stanisława Moniuszki w Dębicy: 3 maja 2014 r.

Opera zostanie wystawiona kilkakrotnie, kolejne spektakle: 10,11 i 17 maja, godz.18.00. Wstęp za zaproszeniami. Chętni będą mogli przekazać dobrowolne datki na rzecz Dębickiego Towarzystwa Muzyczno-Śpiewaczego.

Maria A. Piękoś
Dziennik Teatralny Kraków
8 maja 2014
Portrety
Paweł Adamek

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...