W gęstwinie ciał

"Versus. W gęstwinie miast" - reż. R. Rychcik - Teatr Nowy w Krakowie

Ciała są cztery. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Fizycznego i namacalnego tłoku nie ma. Jest ścisk sensualny, gęstwina gestów, ruchów dźwięków i powtarzających się jak mantra czynności. "Versus. W gęstwinie miast" to spektakl Radosława Rychcika zrealizowany w Teatrze Nowym w Krakowie, stanowiący prolog do jego późniejszej twórczości ("Fragmenty dyskursu miłosnego", "Samotność Pol bawełnianych"), w której reżyser tak konsekwentnie za punkt wyjścia obiera ciało - poniewierane, wystawione na wysiłek fizyczny, nieustannie zmagające się ze słowem, walczące z nim o prym na scenie. "Versus. W gęstwinie miast" to esencja Lehmanowskiego postmodernistycznego tańca ciał.

Poszatkowane didaskaliami (czytanymi przez reżysera z pozycji widza na żywo) sceny tworzą wygenerowane przez ciała sekwencje obrazów; pojedyncze kadry niezwykle spójne na poziomie teatralnej estetyki proponowanej przez Rychcika i konsekwentnie realizowanej w trakcie całego przedstawienia. Zadaniem młodych, niezwykle odważnych aktorów (Natalia Kalita, Anna Gorajska, Tomasz Szuchart i Tomasz Nosinski) są nie tylko zmagania z interpretacją tekstu Bertholda Brechta (na podstawie którego powstał spektakl), ale także zmaganie się z własnym ciałem i jego fizycznością.

Ciało i jego fizyczność zostaje wyeksponowane za pomocą wielu środków. Co najważniejsze, Rychcik i jego aktorzy wcale nie potrzebują do tego nagości. Wyjątkiem będzie scena, w której jedna z aktorek, całkowicie naga z zawiązanymi przepaską oczyma zaśpiewa acapella piosenkę Kaliny Jędrusik „SOS”. Scena niezwykle silna emocjonalnie jest zarówno wołaniem o pomoc jak i jednocześnie wyrazem całkowitej bezradności, obnażenia się z własnych emocji. We wszystkich pozostałych scenach kobiety ubrane są w białe sportowe koszulki, czarne rajstopy, na które nałożonych jest kilka warstw kolorowych majtek, na stopach mają szpilki. Podobną odzieżową prostotę reprezentują mężczyźni: biała koszulka, bokserki i trampki. Wystawianie ciała na ogląd nie odbywa się więc bezpośrednio poprzez prezentowanie jego nagości, ale poprzez wysiłek fizyczny i aktorskie działania. 

Ponadto reżyser rozciąga czynności w czasie (mechaniczne, bardzo rytmiczne wycieranie podłogi szmatą), powtarza je zmieniając tempo (zbliżenie fizyczne dwóch kobiet polegające na kilkakrotnym powieleniu tych samych systemów pojedynczych gestów), intensyfikuje ich wymiar (narastające bicie się aktorki po twarzy).

Spektakl zaczyna się od monologu, który pełni funkcję prologu zarówno na poziomie formy jak i konstrukcji fabularnej. Aktorka wykonuje dziwne, sztuczne, nienaturalne gesty. Ma w oczach łzy a z czasem jej buzia wypełnia się śliną przez co wyraźne mówienie sprawia jej jeszcze większą trudność. Napina mięśnie, wygina ciało, wyznaczając w ten sposób innym ciałom w tym spektaklu reguły, którym muszą się podporządkować. Jednocześnie przedstawia zasady funkcjonowania scenicznej rzeczywistości widzom. Wypowiada słowa, które z czasem mają więcej wspólnego z artykulacją niż mówieniem. Sam akt mówienia zostaję zdominowany przez akt wystawiania na pokaz cielesności. Aktorka w swoim monologu wyjaśnia czym jest wolnoamerykanka, jak wiele wspólnego ma ona ze starożytnym, greckim widowiskiem teatralnym.

Dramat Brechta to ciągła walka pomiędzy dwoma mężczyznami: o kobiety, pracę, status w społeczeństwie. Rychcik pozornie tę walkę konkretyzuje. Na pierwszy rzut oka mogłoby się bowiem wydawać, że to, co aktorzy prezentują na scenie to seria wyćwiczonych, precyzyjnie wyreżyserowanych gimnastyczno-walecznych układów. Reżyserowi chodzi jednak o coś więcej. Akcja w tym spektaklu nie rozgrywa się pomiędzy ciałami aktorów ale bezpośrednio na nich. Ciało nie pełni funkcji narzędzia, jest bowiem pierwszorzędną sceniczną materią.

Magda Jasińska
Dziennik Teatralny Kraków
13 grudnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia