W głowie ciągle wojna

rozmowa z Michałem Zadarą

- "Lilla Weneda" to sztuka zapowiadająca XX wiek w swojej niemal filmowej fabule, w ostrości dialogów, w brutalności działań. Jest to tragedia, ale z bardzo silnymi wątkami komicznymi - mówi Michał Zadara, reżyser teatralny, w rozmowie z Anną Czerniawską.

O czym jest "Lilla Weneda"?

- Słowacki opowiada historię osadzoną w czasach prehistorycznych - dzieje się ona w kraju Wenedów, okupowanym przez najeźdźców, Lechitów. Księżniczka Wenedów Lilla (Barbara Wysocka) ryzykuje swoje życie, by uratować od tortur swojego ojca, króla Derwida (Edward Linde-Lubaszenko), i w ten sposób uratować kraj. Przeszkadza jej w tym bezwzględna Gwinona (Paulina Holtz), która chce zdobyć tajemnice Wenedów, zawarte w ich harfach. Cwaniak Ślaz (Bartosz Porczyk) stara się wzbogacić na wojennym zamieszaniu, i na końcu dochodzi do katastrofy.

Kiedy ta historia się rozgrywa?

- To mityczna historia o początkach Polski. Słowacki napisał mit, prosty i sugestywny. Wszystko dzieje się w mitycznych, prehistorycznych czasach, kiedy Lechici zdobyli Polskę, mordując przy okazji cały naród Wenedów. Wydarzenia rozgrywają się w czasie mitycznym, czyli dawno, dawno temu i równocześnie zawsze - teraz też. Słowacki chciał napisać polską wersję "Iliady" - i napisał utwór równie brutalny. Sugeruje on, że nasza polska, zbiorowa podświadomość wynika z masakry Wenedów z rąk Lechitów.

Jak przedstawiacie mitycznych Wenedów i Lechitów?

- Ta inscenizacja rozgrywa się w czasach przypominających okupację niemiecką i stalinizm - ponieważ dla nas, Polaków żyjących w XXI wieku, centrum kolektywnego samopoczucia leży w doświadczeniu II wojny światowej, Zagłady i najstraszniejszej formy komunizmu. Nasza prehistoria - to połowa dwudziestego wieku. W umysłach Polaków wciąż toczy się wojna. Kiedyś mój kolega ze Słowenii zapytał: "Czy to prawda, że u was codziennie w gazetach jest coś o drugiej wojnie?". I rzeczywiście - nie ma dnia, by choć jeden tekst nie odnosił się do wojny. Ta wojna ciągle trwa w naszych głowach. Postawy, jakie wtedy się pojawiły - bohaterów, tchórzy, oportunistów, męczenników - do dziś są naszym modelem rozumienia świata i porządkujemy go według tych narracji.

Czy ten utwór realizujesz tak jak twoje poprzednie spektakle, "Fantazy" i "Dziadów część III", w konwencji teatru XIX-wiecznego?

- "Lilla Weneda" to sztuka zapowiadająca XX wiek w swojej niemal filmowej fabule, w ostrości dialogów, w brutalności działań. Jest to tragedia, ale z bardzo silnymi wątkami komicznymi. W swoim przedstawieniu ludzi i ich dramatów przypomina Becketta, więc nasza inscenizacja będzie prosta i surowa. XIX wiek chyba mam już za sobą.

Dlaczego "Lilla Weneda" jest tak rzadko wystawiana?

- Wszystkie sztuki Słowackiego są rzadko wystawiane. Moim zdaniem polski teatr ma problem ze Słowackim, ponieważ pisał on silne role dla kobiet. W jego sztukach kobiety są nośnikami dramatu, a teatr - jak i film - wciąż ma kłopot z kobietami, które są czymś więcej niż obiektem do kochania dla facetów. Z tego prostego powodu polski teatr jeszcze nie dorósł do sztuk Słowackiego. W samej "Lilli Wenedzie" są trzy olbrzymie role kobiece, i każda z tych kobiet ma w rękach losy swojego kraju.

Kto gra w spektaklu?

- Cała obsada to wspaniali aktorzy, zarówno z zespołu Teatru Powszechnego jak i z CENTRALI. Z jednej strony mamy Lechitów, nowoczesnych władców Polski, okupantów. Ich władcami są król Lech (Arkadiusz Brykalski) i Gwinona (Paulina Holtz). Ciekawe, że Słowacki widział Lecha, mitycznego praojca Polaków, jako najeźdźcę, brutalnego wojownika, który razem ze swoją żoną Gwinoną, islandzką księżniczką, wymordował poprzednich mieszkańców tej ziemi. Z drugiej strony jest były król tego kraju, Derwid (Edward Linde-Lubaszenko), stary król, posiadający magiczne umiejętności, które Lechici chcą zdobyć. Derwid ma dwie córki: Lillę (Barbara Wysocka) i Rozę (Karolina Adamczyk). Roza jest kapłanką czy czarownicą, a Lilla jest normalną dziewczyną, everymanem, na którą nagle spada obowiązek uratowania ojca ze strasznego więzienia Lechitów. Jest też cwaniak Ślaz (Bartosz Porczyk), który stara się ułożyć ze wszystkimi, zarówno nowymi jak i starymi władzami, oraz Gwalbert (Grzegorz Falkowski), misjonarz, próbujący nawrócić tych dzikich Polaków na chrześcijaństwo - co by się i dziś przydało. W obsadzie są również Michał Kruk i Michał Tokaj, grający uwięzionych synów Derwida.

Czy to są aktorzy współpracujący z tobą w CENTRALI?

- "Lilla Weneda" jest koprodukcją CENTRALI z Teatrem Powszechnym. Są tu aktorzy z zespołu Powszechnego (Paulina Holtz, Michał Tokaj, Grzegorz Falkowski, Karolina Adamczyk), ale większość - Bartosz Porczyk, Edward Linde-Lubaszenko, Barbara Wysocka, Michał Kruk, Arkadiusz Brykalski - to aktorzy współpracujący z CENTRALĄ. Cieszę się, że możemy tutaj zderzyć doświadczenie i stabilność miejskiego teatru z energią i innowacyjnością CENTRALI, która szuka nowych rozwiązań w każdej dziedzinie.

"Lilla Weneda" to pierwszy spektakl Bartka Porczyka w CENTRALI i jego pierwsza duża rola dramatyczna w stolicy.

- Bartosz Porczyk we Wrocławiu od lat jest uwielbiany. Ostatnio zrobił furorę na całą Polskę rolami Gustawa i Konrada w dwóch częściach "Dziadów". Poza tym Bartosz idealnie pasuje do niezależnego ducha i profesjonalnego etosu CENTRALI. Planujemy produkcję tragedii greckiej w lecie 2016, w której Bartek na pewno będzie uczestniczył.

Czym jest CENTRALA?

- CENTRALA jest niezależną organizacją, produkuje dzieła sztuki, które nie mieszczą się dyrektorom miejskich instytucji w głowie. Jest organizacją lekką, dostosowuje się do projektu i warunków - zupełnie jak robot z płynnego metalu w "Terminatorze 2". Po części jest organizacją pozarządową, po części firmą, a po części grupą znajomych. Może wynająć siedzibę - obecnie zajmujemy postpeerelowski garaż przy rondzie ONZ w Warszawie - ale bez siedziby też działa. CENTRALA jest zbiorem praktyk oraz ludzi, którzy szukają nowych jakości w sztuce i w pracy. Pieniądze na nasze działania pochodzą z różnych źródeł: z honorariów za spektakle, z grantów ministerialnych, z własnej kieszeni, ze wsparcia fundacji, od koproducentów. Staramy się wypracować nowy, elastyczny model produkcji i pracy, uwzględniający możliwości, jakie daje obecna gospodarka i technologia.

Michał Zadara (ur. w 1976 roku): reżyser teatralny, autor instalacji video i filmów niezależnych. Studiował teatr i politykę w Swarthmore College, absolwent Wydziału Reżyserii krakowskiej PWST. Reżyserował między innymi w teatrach: Wybrzeże w Gdańsku, Starym w Krakowie, Współczesnym we Wrocławiu, Narodowym w Warszawie, Współczesnym w Szczecinie, Polskim w Bydgoszczy i Polskim we Wrocławiu, a także w Niemczech i Izraelu. Laureat wielu nagród, w tym Paszportu Polityki (2007) i Nagrody im. Konrada Swinarskiego (2014).

12 maja 2015 otrzymał Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za rok 2014 za reżyserię I, II i IV części "Dziadów" Adama Mickiewicza.

Anna Czerniawska
Materiał Teatru
26 sierpnia 2015
Teatry
Centrala
Portrety
Michał Zadara

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...