W imię tradycji

„Chłopi" - aut. Władysław Reymont - reż. Remigiusz Brzyk - Teatr Ludowy w Krakowie

W kraju kwitnącej waśni tradycje, obyczaje, gorzkie słowa i perfidne czyny mieszają się z uczuciami i traumami. Spektakl nie jest opowieścią o chłopach, choć ich również dotyka, ale główny ciężar zostaje przeniesiony na kobiecą stronę wsi Lipce, ukazując je jako jednocześnie silne, lecz często bezradne wobec panujących obyczajów i zasad marginalizujących ich głos w społeczności.

Reżyser takich spektakli jak „Korzeniec" czy „Mary Stuart" zabiera nas w świat przesądów, dyskryminacji i biedy, gdzie życiem kierują pory roku, kościół i związane z nim obrzędy. Możemy zobaczyć dramat Jewki (Roksana Lewak), Hanki (Weronika Kowalska), Jagustynki (Małgorzata Kochan), Jagny (Justyna Litwic) oraz innych samotnych matek, wykluczonych na margines, których wartość mierzy się zdolnością do pracy.

Jesteśmy świadkami wydarzeń z przeszłości, o czym informuje nas komornica (Dorota Goljasz) – sama niebędąca bezpośrednim świadkiem, ale ukazując je jako obraz sytuacji, przez który możemy inaczej spojrzeć na nasz kraj. Bardziej niż dramat Jagny, walczącej o szacunek i niezależność, wysuwają się postacie Hanki i Jagustynki – jeszcze bardziej pokrzywdzone przez los, uosabiające inny, bardziej bierny charakter wobec niesprawiedliwości. Zobaczyliśmy świat drastycznej przemocy, również słownej, pełnej wyzwisk, gnębiący słabszych, unikający poważnych problemów, takich jak przemoc domowa czy seksualna, a skupiony na pracy, ziemi i kościele.

Ludzie są pełni wrogości i spisków, a wszystko to w cieniu krzyża pełniącego rolę symbolu – mimo zmieniających się scen, stale obecnego, jakby obserwującego, niczym „orwellowski" Wielki Brat. Ukazuje nie tylko tradycję i religię, ale także władzę oddziałującą na lokalną społeczność, oddaną wyższej istocie i jej przełożonym. Status kościoła jest tarczą i autorytetem nawet wobec najbogatszych gospodarzy. Postać księdza (Jan Nosal) pokazana jest jako chroniona przed problemami mieszkańców. Scena pogrzebu, gdzie my, publiczność, w roli zgromadzonych, zastraszeni i zawstydzeni, pokornie wysłuchaliśmy nagany i kontynuowaliśmy seans była dosyć emocjonująca.

Na szczególną uwagę zasługuje relacja Jagny i Hanki – toksyczna, wyniszczająca psychicznie, niczym spór niechętnego sobie rodzeństwa, lecz o większej wadze i skali. Atmosferę ciągłego napięcia przełamuje pies Łapa (suczka sójka) – jedyny nieoceniający innych przyjaciel, dodający realizmu wydarzeniom.

Scenografia, za którą odpowiada Iga Słupska, symbolicznie ukazuje wszechobecność kościoła – nawet podczas prostych czynności, jak zbieranie „kartofli", czujemy jego obecność. Nastrój budowała także gra świateł, których barwa pomagała odróżnić atmosferę świąt i pór roku.

Muzyka (Jacek Grudzień) przenosiła nas w świat swojskiej gospody oddanej uciechami, mocnymi trunkami oraz wśród pełnej mrocznej, trudnej do uchwycenia melancholii.

Spektakl skłania do pytania, czy nie powielamy wad naszych przodków i czy zamiast żyć według haseł o miłości bliźniego, nadal kierujemy się wyłącznie przywiązaniem do „wiary z dziada pradziada – bez zadawania pytań".

 

Tomasz Jerzy Grycko
Dziennik Teatralny Małopolska
28 kwietnia 2025

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia