W kierunku śmierci

"Końcówka" - reż. Arkadiusz Klucznik - Teatr im. Andersena w Lublinie

Przejadamy życie, gromadzimy setki niepotrzebnych przedmiotów, potem umieramy w samotności. I po co tak żyć?

Na pierwszą premierę nowej sceny dla dorosłych w Teatrze Andersena czekałem z niecierpliwością. Czekałem, bo dramaty Samuela Becketta "Czekając na Godota” i "Końcówka” zawsze mi leżały. Zawsze też podziwiałem odwagę reżyserów, którzy podejmowali się wystawienia sztuk, w których niewiele się dzieje, a jak się dzieje, to "posuwa się naprzód” w ostatecznym kierunku. Czyli w kierunku śmierci.

Kiedy zobaczyłem zagraconą scenę Teatru Andersena, z której wygrzebały się trzy kaleki i jeden młody, który już ma problemy z chodzeniem - pomyślałem, że Arkadiusz Klucznik, reżyser spektaklu zaczyna robić teatr dla dorosłych w lalkach tak, jak to robiło dziesiątki alternatywnych teatrów studenckich przez lata, dla których zagracona do bólu scena była kontestacją zawodowej, umeblowanej antykami sceny.

Po pierwszym kwadransie wyobraziłem sobie aktorów grających to co grali, na pustej, czarnej scenie. Przeszkadzały mi setki szmat z ciuchlandu, które dawno się zestarzały i wyszły z użycia.

Po 30 minutach od scenicznego bałaganu ważniejsze stały się gesty dłoni Hamma (Bartosz Siwek), Nagga (Bogusław Byrski) i Nell (Mirella Rogoza-Biel). Cała trójka to wraki. Rodzice (Nagg i Nell) na wózkach, ich dziecko (Hamm) to ślepy paralityk.

Po 45 minutach, a więc w połowie sztuki na scenie błysnęło aktorstwo najwyższej próby w wykonaniu Mirelli Rogozy- Biel i Bartosza Siwka. Po 60 minutach byłem pełen podziwu dla Bartosza Siwka, który schowany za kostiumem animował lalkę (głowę Hamma) i nie widząc ludzi miał coraz lepszy kontakt z widownią.

Po 75 minutach zacząłem przykładać sztukę o samotności, poczuciu pustki, obumieraniu, gdzie śmierć jest wybawieniem i oczyszczeniem - do swojego życia, do życia znajomych. Zrobiło się gorzko.

Ale zaraz, przecież jest Wielki Post. Arkadiusz Klucznik zafundował nam rekolekcje. Najpierw pokazał, jak społeczeństwo zamieniło nas w maszyny do wypełniania żołądków i gromadzenia przedmiotów. Potem, jak prowadzi to do nieszczęścia, na które nie pomagają żadne pastylki. Wtedy zostaje końcówka. A przecież w każdej chwili możemy powiedzieć stop!

Waldemar Sulisz
Dziennik Wschodni
14 marca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia