W miasteczku na K. albo na S.

"Koń, kobieta i kanarek" - reż. Remigiusz Brzyk - Teatr Zagłębia w Sosnowcu

Należy to obwieścić dużymi literami: REMIGIUSZ BRZYK I TOMASZ ŚPIEWAK WRÓCILI DO TEATRU ZAGŁĘBIA. Trzeba krzyczeć i zachęcać do wypraw do sosnowieckiego teatru, bo twórcom osławionego "Korzeńca" udało się stworzyć kolejne bardzo dobre dzieło. Oto wreszcie mamy w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym spektakl, na który warto wydać wszelkie pieniądze - odważny, radykalny, szczery, napisany z polotem i zagrany znakomicie.

"Koń, kobieta i kanarek" (tytuł nawiązuje do tzw. zasady 3K - wprowadzonego w latach pięćdziesiątych zakazu wprowadzania do kopalń koni, kobiet i kanarków) jednych wzburzy, innych poruszy, nie można jednak mu odmówić wysokiego poziomu realizacyjnego.

Tomasz Śpiewak napisał tekst, w którym na legendę z dziejów górniczego Śląska i Zagłębia (akcja rozgrywa się gdzieś w miasteczku na K. albo na S.) nakłada się wypowiedź o współczesnych prawach kobiet (właściwie dosyć konkretnym prawie do aborcji) oraz historia świętej Barbary, torturowanej i zgładzonej przez własnego ojca za przejście na chrześcijaństwo. Córka Sztygara (fenomenalna Edyta Ostojak) zachodzi w niechcianą ciążę ze swoim mężem (Piotr Żurawski). Równolegle w ciąży jest suka, przygarnięta przez nią od miejscowego Głupka (Michał Bałaga) - narratora historii. Tymczasem chroniącej robotniczą osadę figurce świętej Barbary odpada ręka z mieczem, co staje się sugestią, że w społeczności pojawił się grzech. Rychło, wokół siedzącej pośrodku sceny głównej bohaterki, rozpoczyna się spektakl linczu i prób odkupienia jej przewinienia. Wszystkiemu dowodzi Ksiądz (Piotr Bułka), postanawiający odbudować figurę świętej w wersji pięćdziesięciometrowej.

Scena zaaranżowana została na ogromny plac budowy, pośrodku którego stoi figurka świętej Barbary zastępowana potem ogromnym pomnikiem. Widzowie oddzieleni są od bohaterów metalową siatką, dającą pozór bezpieczeństwa. Remigiusz Brzyk bynajmniej nie narusza w radykalny sposób reguły czwartej ściany. Zdarza się co prawda, że aktorzy wychodzą do publiczności, nie wymuszają jednak interakcji. "Niebezpieczność" "Konia, kobiety i kanarka" leży gdzie indziej - w otwarcie konfrontacyjnej wymowie spektaklu. Poruszając problem aborcji twórcy jednoznacznie wypowiadają się za opcją pro choice, wytrącając wszelkie argumenty stronie pro life prostym stwierdzeniem wyrażonym w jej języku: jeśli kobieta nie chce dziecka, to ma prawo nie chcieć - skoro pojawiło się w niej niechcenie, to widocznie leży ono również w jej naturze. Nic więcej się nie liczy. Nawet papieskie słowa, porównujące aborcję do wybuchu bomby atomowej.

"Koń, kobieta i kanarek" nie jest spektaklem metafory i zawoalowanych znaczeń. Dosadne porównania (ciąża kobiety i ciąża suki; budowanie posągu św. Barbary i rozwój płodu, mężczyzna i koń) i prowokacyjny charakter czynią zeń dzieło politycznie zaangażowane i wychodzące zarówno daleko poza ramy rozrywki, jak i hołdu dla historii miejsca, w którym został on zrealizowany. Po melancholijnej refleksji nad pogmatwaną lokalną tożsamością w "Korzeńcu" przychodzi czas na wypowiedź na temat miejsca indywidualizmu w (po)górniczej współczesności naznaczonej specyficzną tradycją.

Paweł Świerczek
portalkatowicki.pl
8 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...