W poczekalni

"Anna Karenina" - reż. Paweł Szkotak - Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie

Można marudzić, że to dziwny Tołstoj, poznawany za pośrednictwem angielskiej przeróbki przełożonej na polski. Można też wytykać pożyczki z teatru studenckiego lat 60. albo uleganie modzie na aranżowanie na scenie teatralnych prób, kiedy widzimy aktorów próbujących z lepszym lub gorszym skutkiem (wedle ich własnej oceny) poszczególne sceny czy ich fragmenty. Ale te obiekcje nie zmieniają faktu, że mamy do czynienia z płynnie poprowadzoną opowieścią o miłości niemożliwej i (być może) możliwej.

Pomysł scenarzystki, aby zestawić dzieje uczuciowe Anny Kareniny i Konstantego Lewina, ich równoległość zaś uczynić ramami konstrukcyjnymi całości, okazał się trafny, a wtręty o perypetiach Dolly i jej niefrasobliwego męża czy kontraście życia wielkomiejskiego (Moskwa) i wiejskiego wzbogacają obraz świata powołanego na scenie, malowanego z dystansem, a czasem z ironią. Scena jest zaś przechodnia, w pierwszej części ukazuje poczekalnię dworcową, w której zakamarkach aktorzy czekają na swoje wejścia, a w drugiej przypomina teatralną salę prób, kiedy spektakl dopiero jest szlifowany.

Ciężar przedstawienia spoczywa na Annie - Natalia Rybicka wiarygodnie ukazuje przemianę niedoświadczonej i przyuczonej do posłuszeństwa dziewczyny w ożywioną autentycznym uczuciem kobietę, na koniec złamaną życiem, i Lewinie - Mirosław Zbrojewicz z dojrzałością, ale i wahaniem odsłania duchowe wnętrze bohatera. Trudno dociec, kto tu jest bardziej kruchy. Zwracają uwagę role drugiego planu, zwłaszcza groźny w masce polityka sukcesu i domowego tyrana Karenin Krzysztofa Stelmaszyka i kilka wcieleń charakterystycznych Małgorzaty Rożniatowskiej. Teatr Studio budzi się ze snu.

Tomasz Miłkowski
Przegląd
7 listopada 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia