W Polsce jest 5,5 teatru

rozmowa z Maciejem Nowakiem

Wywiad z Przewodniczącym Jury tegorocznego R@portu, Maciejem Nowakiem.

Piotr Wyszomirski: Panie Przewodniczący, był pan chyba wzruszony, głos się Panu załamywał podczas ogłaszania wyników. Pan, taki rutyniarz...

Maciej Nowak: Byłem wzruszony, także z tego powodu, że 4,5 roku temu Paweł Demirski z mojego powodu stracił nagrodę i cieszyłem się, że mogę być posłańcem tej nagrody w tym roku. Wszyscy jurorzy byli przekonani o wyjątkowej propozycji teatralnej Demirskich, ale byłem radosny, że to ja mogę tę wiadomość przekazać.

P.W.: Znają się Panowie z redakcji...

MN: Rzeczywiście obaj piszemy na łamach Krytyki Politycznej, ale przecież łączy nas o wiele więcej niż tylko Krytyka Polityczna.

P.W.: Rozumiem, że wszystkim nam zależy na tym, aby współczesna dramaturgia i polski teatr miał się jak najlepiej, ale nam się wydaje, że nie wszystkie przedstawienia były dobre, tak, jak pan to podsumował.

MN: Uważam, że na tym festiwalu nie było pomyłek. Oczywiście były spektakle nie w moim guście, których ja bym może nie zaprosił, ale nie mogę przychylić się do sądu, że były jakieś rzeczy niewarte oglądania i spotkania.

P.W.: Co można powiedzieć o pozycji polskiej dramaturgii w Europie?


MN: Polska jest jednym z niewielu krajów w Europie, gdzie poprzez teatr mówi się o ważnych rzeczach publicznych, społecznych. Polski teatr ma swoje miejsce w dyskusji publicznej. W niewielu krajach jest tak, że relacje z premier teatralnych trafiają do wielkich dzienników czy telewizji. Polska dramaturgia jest na pewno liczącym się głosem na rynku dramaturgicznym, ma swoją specyfikę, bardzo mocno używa narzędzi poetyckich, polski dramat rodzi się z poezji.  Nie możemy porównywać polskiej dramaturgii do brytyjskiej, tam nie istnieje teatr inscenizatorski. W krajach anglosaskich mamy inną tradycję teatralną, tam nie ma reżysera, to autor tworzy świat od początku do końca. U nas autor z reżyserem podzielili się wpływami  na przestrzeni ostatnich stu lat. I tak, właśnie dzisiaj, w ramach festiwalu para twórców dostała nagrodę: autor i reżyser.

P.W.: Jan Klata w zeszłym roku powiedział, że w Polsce jest 8 i pół teatrów progresywnych. W tym roku potwierdził to także Paweł Demirski. Co to jest teatr progresywny?


MN: Ja bym jeszcze skrócił ten rachunek.

P.W.: Proszę podać pełną listę, nie będzie to chyba trudne...

Byłby to Nowy Teatr Krzysztofa Warlikowskiego w Warszawie, TR Warszawa Grzegorza Jarzyny, Teatr Polski we Wrocławiu, Teatr Stary w Krakowie, to pewnie też Wałbrzych i jeszcze zebrałoby się kilka pojedynczych spektakli z innych teatrów. Nie jestem zwolennikiem określenia teatr progresywny. Wolę określenie teatr artystyczny. Zastanawiam się, czy nie oddzielić od tego żywiołu teatralnego teatru komercyjnego, rozrywkowego, publiczność to uwielbia i słusznie, sam lubię uczestniczyć w wydarzeniach rozrywkowych. Natomiast nie ma co ukrywać, że w tym nurcie teatru, wielkich olśnień artystycznych, rozwijania języka, rozwijania formy, tam na to miejsca nie ma. Powinniśmy dbać, chuchać, troszczyć się o takie przestrzenie,  w których możemy mierzyć się z nowymi wyzwaniami,  gdzie możemy zadawać trudne pytania, nie polityczne, ale takie, które godzą w dzisiejszy establishment, consensus życia społecznego, często bezmyślnego. Myślę, że Klata miał na myśli taki teatr progresywny, który poszukuje, nie wykorzystuje gotowe klisze, gotowe narzędzia.

P.W.:  Dlaczego tak mało jest teatrów, gdzie jest wolność artystyczna?


MN: Pytanie, czy my jako społeczeństwo życzymy sobie wolności dla teatru ? Chyba jesteśmy w sytuacji małej klęski, tutaj w Teatrze Miejskim w Gdyni. Odpowiedź publiczności na ambitny repertuar  była taka, że przestała kupować bilety.  Zdaję sobie sprawę, że problem jest złożony, ale jak byłem na ,,Spamalocie" w Teatrze Muzycznym, to był komplet, prawie tysiąc miejsc na spektaklu granym dwa razy dziennie.  Na R@porcie nie było ani jednego przedstawienia na Dużej Scenie, na którym byłby komplet. Niezależnie od wszystkich okoliczności zakulisowych, politycznych, dostajemy następujący komunikat, że podczas najważniejszego wydarzenia teatralnego w Polsce, które pozycjonuje Gdynię bardzo wysoko, sale są zapełnione na 2/3. Tak było każdego wieczoru festiwalu, byłem tym zdumiony. Komplety były tylko na ,,Naszej klasie" i Demirskim.

P.W.: Przed festiwalem, Paweł Wodziński, dyrektor programowy, plasował w jednym szeregu: Warszawskie Spotkania Teatralne, Boską Komedię i R@port. Zgadza się pan z tym?

MN: Wszystkie trzy to festiwale nowej generacji, niektóre reaktywowane jak Spotkania Warszawskie czy  R@port, który jest niejako kontynuacją Wrocławskiego Festiwalu Sztuk Współczesnych po 15 latach przerwy. Cieszę się, że Joasia Chojka to dostrzegła, nazwała i wcieliła w życie. Ja bym jeszcze dodał to tego zestawienia Festiwal Prapremier w Bydgoszczy. To są festiwale nowego typu, wielowątkowe, które oprócz spektakli  oferują także program naukowy, edukacyjny i pod tym względem można te festiwale porównywać.

P.W.: Jak Festiwal powinien wyglądać w przyszłości?


MN: Podczas wręczania Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej zdziwiłem się, że jest przyznawana wyłącznie tekstom w języku polskim. Dlaczego by nie wypromować nagrody na wielką międzynarodową czy europejską nagrodę dramaturgiczną? To by zwiększyło rangę tej imprezy i poszerzyło perspektywę spojrzenia na nasze rodzime teksty. To jest moja podpowiedź, gdybym miał wpływ na kształt festiwalu, to bym o to walczył.

P.W.: Na ile program Festiwalu był reprezentatywny dla polskiej dramaturgii?


MN: Myślę, że na Festiwalu pojawiły się wszystkie główne nurty współczesnej, polskiej dramaturgii. Trzeba też pamiętać, że od kilkunastu sezonów dramaturgia współczesna jest tematem modnym. Rocznie mamy około 100 inscenizacji. Wiem to stąd, że Instytut Teatralny odpowiada za konkurs na wystawienie polskiej sztuki współczesnej, konkurs ogłaszany przez ministra kultury, organizowany jest już od kilkunastu lat i zgłaszanych do niego jest od 90 do 120 realizacji rocznie. Wybranie dziesięciu z nich jest trudne, ale wydaje mi się, że Paweł Wodziński dokonał tego trafnie, w sposób reprezentatywny.

P.W.: A czy to nie jest czasem druga liga, nie było np. Grzegorza Jarzyny...


MN: Grzegorz Jarzyna nie zrealizował w ciągu ostatniego roku żadnego polskiego tekstu, Krzysztof Warlikowski w ogóle nie jest zainteresowany polską dramaturgią. Nie czyniłbym zarzutu wobec programu, że to jest jakaś druga liga, to są naprawdę obecnie najciekawsze i najgłośniejsze spektakle realizacji polskiej dramaturgii.

Piotr Wyszomirski
Gazeta Świetojanska1
4 grudnia 2010
Portrety
Maciej Nowak

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...