W poszukiwaniu nadziei

Czy istnieje nadzieja dla kobiet we współczesnym świecie? Jak głosi tytuł spektaklu w Teatrze Śląskim może nią być Sinobrody. "Sinobrody - nadzieja kobiet" na Scenie Kameralnej jest próbą zmierzenia się z wciąż powracającym tematem - relacji między kobietą a mężczyzną.
Inspirowany nowoczesnym tangiem i surrealistycznymi obrazami Rene Magritte'a spektakl Grzegorza Kempinskiego przedstawia współczesną opowieść o Sinobrodym. Dramat niemieckiej autorki Dei Loher został rozpisany na kilka ról kobiecych i jedną męską, jednak w katowickiej inscenizacji reżyser zredukował obsadę do godnego zapamiętania aktorskiego duetu w wykonaniu Ewy Kutyni i Grzegorza Przybyła. Aktorka wcieliła się we wszystkie bohaterki sztuki, jednak dla każdej z nich stworzyła odrębny wizerunek. Nie ma wątpliwości, że to są różne kobiety, ale aktorce udało się wydobyć z bohaterek także wspólną cechę, która przyciąga Henryka, a mianowicie uległość. Od pierwszych scen jesteśmy świadkami rozgrywającej się tragedii. Towarzyszymy Henrykowi i kobietom, które poznaje. Wchodzą w jego życie ze swoim bagażem doświadczeń i uczuć, a Henryk nie jest w stanie go udźwignąć. Ratunkiem dla obojga może być w rozumieniu Henryka tylko śmierć jednego z nich. W ten sposób kolejne miłosne perypetie głównego bohatera prowadzą do katastrofy. Obserwujemy cierpienie bohaterów, czasami graniczące wręcz z szaleństwem, dlatego też w tej inscenizacji śmierć jest wybawieniem od bólu i miłości, która przynosi ostatecznie cierpienie. Szczególnie przyciągają uwagę widza, a jednocześnie ujmują przedstawienie w klamrę, dwie sceny: otwierająca spektakl, podparta dynamiczną sekwencją choreograficzną autorstwa Katarzyny Aleksander-Kmieć w rytm nowoczesnego tanga Gotan Project, oraz finałowa scena rozmowy Henryka z dojrzałą kobietą i pojawiające się w jej tle nostalgiczne tango. W tych właśnie scenach, w jednym miejscu, spotykają się dwie osoby z bagażem doświadczeń, u kresu wytrzymałości psychicznej. Przejmująca jest postać niemej Anny, która prowadzi dialog z Henrykiem całym ciałem. Jest to postać najbardziej znacząca, jest symbolem braku porozumienia między kobietą a mężczyzną, którzy nie potrafią zrozumieć uczuć drugiej osoby. Grzegorz Przybył i Ewa Kutynia zespoleni w tangu wzajemnie się przyciągają i odpychają. Ona ma wiele twarzy - jest naiwną nastolatką, prostytutką, kobietą po przejściach. On jest niezmiennie bezradny wobec losu i śmierci, którą zadaje kobietom, gdy tylko te pokazują swoje uczucia. Harmonię spektaklu burzy przerywnik, jest to zabieg o tyle nietypowy, co niepotrzebny. Rozprasza, zakłóca poetycki charakter narracji, wprowadza rubaszność, wybudza z teatralnego "snu", rozbijając intymność przekazu. Publiczność siedzi i zajada się cukierkami, wysłuchując momentami niesmacznej opowieści Niewidomej o utracie dziewictwa. W roli Niewidomej występuje Jadwiga Wianecka, która z narratora przeistacza się w zakochaną w Henryku kobietę, by za chwilę mizdrzyć się do publiczności. Na tle całego spektaklu scena ta wypada najsłabiej, groteskowo. Zatraca się na chwilę sens i celowość roli Niewidomej jako narratora opowieści o Henryku. Mocną stroną przedstawienia jest scenografia autorstwa Bożeny Pędziwiatr, nadająca spektaklowi klimat oniryczny. Wykorzystanie obrazów surrealistycznych Rene Magritte'a sugeruje, że znajdujemy się w rzeczywistości odrealnionej, wrażenie to potęguje nastrojowa muzyka. Przestrzeń buduje ruchoma scenografia, oparta na symbolicznej konwencji, przezroczyste tafle i klocki, płótno i roleta, które stanowią tło dla projekcji multimedialnych. Spektakl rozgrywa się w niepokojącym rytmie tanga, porusza wciąż niepokojący problem - braku porozumienia między płciami. Kempinsky zaprasza na oniryczny seans, w którym różne historie wyjęte jakby ze snu, powtarzają wciąż tę samą prawdę - ostatecznie miłość przynosi cierpienie, ranimy innych i siebie, jakby ciążyło nad nami fatum. "Sinobrody - nadzieja kobiet" nie przynosi nadziei, ani na miłość, ani dla kobiet, jest filozoficzną opowieścią o bolesnym nienasyceniu. Wychodząc z teatru nie czujemy jednak nienasycenia, jest to jeden z tych spektakli, który choć nie daje nadziei, pobudza do myślenia i może to jest ta nadzieja, którą warto wynieść po wyjściu z teatru. Teatr Śląski im. S. Wyspiańskiego, Scena Kameralna Dea Loher "Sinobrody - nadzieja kobiet" reżyseria: Grzegorz Kempinsky scenografia: Bożena Pędziwiatr ruch sceniczny: Katarzyna Aleksander - Kmieć projekcje: Agata Kurzak Obsada: Ewa Kutynia, Grzegorz Przybył, Jadwiga Wianecka Premiera: 20.01.2007r.
Agnieszka Manowska
Dziennik Teatralny Katowice
8 lutego 2008

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia