W poszukiwaniu prawdy, która w oczy kole

"Mykwa"- reż: M.Dobrowlańska-Teatr Polski w Poznaniu

Wszyscy potrzebujemy mitów, które są uproszczonymi przekonaniami zapewniającymi nam poczucie przynależności. Narody imperialne wymyślają mity, aby uzasadnić swoje panowanie nad innymi, a narody podbite, aby usprawiedliwić swoją klęskę i obudzić wole przetrwania. Na przykładzie "Mykwy" w poznańskim Teatrze Polskim widzimy, jak nie zgodne z faktami historycznymi polskie mity zostają obalone.

Sprawa żydowska w historiografii jest dobrze znana każdemu z nas. Są natomiast pewne fakty, które czasem pozostają przemilczane. Antysemityzm w historii Polski zawsze był wstydliwą sprawą, swoistym tematem tabu. Teatr Polski w czasiw premiery swojej najnowszej sztuki „Mykwa” nie był tylko teatrem, lecz narzędziem do przekazania widzowi wiedzy historycznej, która nie zostałaby nam przekazana w żadnej szkole. We wzruszający i dobitny sposób dowiadujemy się o historii polskiego miasteczka Jedwabne, w którym doszło do mordów na ludności żydowskiej dokonanych przez społeczeństwo Polskie. Do dziś dnia w owej miejscowości widnieje wyryty w kamieniu napis: „Miejsc kaźni ludności żydowskiej. Gestapo i żandarmeria hitlerowska spaliła żywcem 1600 osób 10 VII 1941”. Czy aby na pewno gestapo i żandarmeria hitlerowska? 

Spektakl pomaga nam odzyskać zapomnianą i niechlubną przeszłość Polski opowiadając ją nam na nowo. Przeszłość, której wolelibyśmy wszyscy nie mieć. Historia opowiedziana jest z perspektywy czasów współczesnych. Snuje ją były żołnierz Armii Krajowej i zagorzały patriota – Jana Sapieżka (Wojciech Kalwat). Jest to człowiek, który przeżył już wszystko i nic innego w życiu mu nie pozostaje jak umrzeć. Niemniej jednak z biegiem czasu okazuje się, że przed śmiercią pozostaje mu jeszcze jedna rzecz – rozliczenie się z własną przeszłością. Rodzina Jana kompletnie nie zdaje sobie sprawy z jego przeszłości i - jak powiedziała reżyser Monika Dobrowolska: „Nie jest to tylko sztuka o zajściach w Jedwabnem, ale także o rodzinie, której przyszło żyć z mordercą”. Rodzina Jana jest prosta i bez szerokich horyzontów myśłowych. Toworzą ją: zdeprawowany faszysta i zniszczony narkotykami wnuk Krzyś, rozbrykana wnuczka Agnieszka, dwóch braci Wacław z Eugeniuszem, i żona Jadwiga, która już dawno przestała kochać Jana i jest z nim tylko z przyzwyczajenia. 

Podstawą wartością, jaką niesie za sobą "Mykwa" to fakty historyczne. Czarna karta zostaje odkryta i ujawnia nam to, czego się wstydziliśmy przez dziesiątki lat. Dobitnie, współczesnym językiem są pokazywane okrucieństwa dokonane przez Polaków na Żydach - mordy, gwałty, antysemickie wyzwiska. Wszystko to w przerażający, a zarazem wzruszający sposób zostało umieszczone na deskach Teatru Polskiego. Jan mówi, iż jedni są stworzeni, aby leczyć, drudzy, aby zabijać. Niestety do części polskiego społeczeństwa sztuka przypisuje ten drugi wariant, nawiązując między innymi do spalenia stodoły z setkami Żydów w Jedwabnem. Zostaje udowodnione nam również, iż Polacy byli wychowywani w duchu nacjonalistycznym. Abstrahując od samej treści "Mykwy" wystarczy spojrzeć na treść prośby ułaskawienia skazanego za zbrodnie na Żydach: „Przecież ja od ławy szkolnej byłem uczony tylko w jednym kierunku, nacjonalizmie, na skutek czego za okupacji obchodziły mnie tylko sprawy związane z moim narodem i ojczyzną. Dowodem jest fakt, że podczas okupacji nie pozwalałem się prosić, gdy zaszła potrzeba oddania się dla dobra sprawy swej ojczyźnie.” 

Scenografia spektaklu jest bezprecedensowym nowatorstwem. Podłoże sceny jak i również sufit kierowały się ukośnie ku sobie, dzięki czemu odrośliśmy wrażenie niekończącej się przestrzeni. Postaci wchodzące w głąb sceny wyglądały jakby przemierzały kilometry. Oprócz tego imponująca wprost była gra świateł połączona z muzyką, w którą dokładnie wpasowywały się wzruszające monologi bohaterów, wśród których na czele stał Wojciech Kalwat grający Jana. Gdy tylko jego rola wymagała uniesienia, wybuchu czy uspokojenia radził sobie z tym doskonale. 

Sztuka młodego dramaturga Piotra Rowickiego, która znalazła się w finałowej trójce konkursu „Metafory rzeczywistości” znalazła wspaniały przekład sceniczny, który zawdzięczamy Monice Dobrowlańskiej i ekipie artystycznej Teatru Polskiego. Przy tak wrażliwym temacie zagrali oni bez cienia zawahania. Udźwignęli ciężar oskarżeń polaków, który niesie za sobą "Mykwa". Tutaj znów pojawia się pan Wojciech Kalwat, któremu dałbym wszystkie możliwe nagrody za kreacje aktorską. Pamiętajmy, że mało jest aktorów, którzy poradziliby sobie z postacią mordercy, antysemity doświadczającego nagłej przedśmiertnej potrzeby spowiedzi. Gdzie początkowa duma ze swojego nazwiska przemienia się w hańbę.  

Sztuka to przełomowa i bez wątpienia obowiązkowa dla każdego, nie tylko tego, kto się interesuje teatrem, ale dla każdego Polaka. Chciałbym, przechodząc obok Teatru Polskiego w Poznaniu widzieć masowe wycieczki szkolne z młodzieżą, która ma w głowie nie do końca prawdziwy obraz Polski pod postacią wiecznej ofiary złych sąsiadów. Wierszyk, który słyszymy na początku spektaklu znają już dzieci z podstawówki: „- Kto ty jesteś? - Polak mały. (…) - Czem ta ziemia? - Mą ojczyzną. - Czem zdobyta? - Krwią i blizną.” Ciekawe, czy którykolwiek z polaków recytujący ten wiersz zdaje sobie sprawę czyją również krwią została nasza ojczyzna zdobywana? 

Pozwolę sobie zacytować na zakończenie słowa Jana Błońskiego, który w swoim artykule do "Tygodnika Powszechnego": „Biedni Polacy patrzą na getto” rozprawia się z polskim antysemityzmem: „I wyście pomagali zabijać? Patrzyliście spokojnie na żydowską śmierć? Musimy całkiem szczerze, całkiem uczciwie stanąć wobec pytania o współodpowiedzialność. Nie ma co ukrywać: to jest jedno z najboleśniejszych pytań, przed którym możemy stanąć Myślę, że powinniśmy je koniecznie rozważyć”. Rozważa je właśnie sztuka Mykwa.

Witold Kobyłka
Dziennik Teatralny Poznań
30 marca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia