W poszukiwaniu rewolucji idealnej

"Szewcy" - aut. Stanisław Ignacy Witkiewicz - reż. Konrad Dworakowski - Białostocki Teatr Lalek - 2022-07-03

Mocny koniec sezonu artystycznego 2021/2022 w Białostockim Teatrze Lalek. Wszystko za sprawą spektaklu „Szewcy" Witkacego w reżyserii Konrada Dworakowskiego.

To spektakl, który nie pozwala widzom ani na chwilę oddechu. I to nie tylko ze względu na bogaty, wręcz barokowy tekst Witkacego, ale również z powodu formy, jaką zyskało przedstawienie. Konrad Dworakowski proponuje bardzo intensywne widowisko, z wieloma odniesieniami do współczesności. Wydobywa też z Witkacego humor i groteskę, przypominając pełen neologizmów język oryginału. Mamy tu znakomitą obsadę (aktorzy BTL-u wcielają się w kilka ról), zaskakujące kostiumy (Marika Wojciechowska) i uderzającą muzykę prowadzącą widza przez kolejne odsłony sztuki (Piotr Klimek).

Rewolucja zjada własne dzieci

„Szewcy" to ostatni dramat Stanisława Ignacego Witkiewicza, w którym snuje on katastroficzne wizje na temat przyszłości. Pisał go w latach 30. XX wieku, w czasach gdy do głosu dochodziły grupy o tendencjach faszystowskich. Na oczach artysty waliły się wartości, kolejne systemy, a on szedł dalej – przewidywał konsekwencje tych działań. Rewolucja? Witkacy nie wierzył w jej efekty. W swoim dramacie przedstawia aż trzy rewolucje – faszystowską, komunistyczną i totalitarną, ale rezultaty żadnej z nich nie są zadowalające. Gdy rewolucjoniści dojdą do władzy, stają się tacy sami jak ci, których obalili. Z tej matni nie ma wyjścia. Na końcu wszechświat czeka technokracja. Jaką rolę będzie pełnić jednostka w zmechanizowanym świecie?

Dramat Witkacego wymyka się łatwej interpretacji. Stawia wiele pytań, nie na wszystkie przynosi odpowiedź. Jest dla widza, czytelnika, aktora, reżysera pozycją wymagającą. Na scenie radzi sobie z nią tylko wybitny aktorski skład. A taki w Białostockim Teatrze Lalek – poprowadzony przez Konrada Dworakowskiego – właśnie mamy. Ponadto reżyser aktualizuje klasykę w atrakcyjny sposób – jako przykład wystarczy wymienić choćby „Balladynę" z Opolskiego Teatru Lalki i Aktora. W białostockim przedstawieniu odniesień do współczesności nie brakuje. Dziarscy chłopcy w kurtkach flyers i glanach do złudzenia przypominają faszystowskie bojówki, a symbol na rewolucyjnej fladze – znak „Z" używany przez Rosjan w wojnie z Ukrainą.

Minister na telefon i Kobieta-Kot

Na scenie cała galeria postaci. Adam Zieleniecki przekonująco odtwarza Sajetana Tempe – właściciela zakładu szewskiego, który nie wierzy w żadną rewolucję. Michał Jarmoszuk i Mateusz Smaczny jako garbaci czeladnicy – początkowo oddani pracy, w finale pokażą swoje prawdziwe oblicza. Izabela Maria Wilczewska jako Księżna Irina Wsiewołodna Zbereźnicka-Podberezka potrafi być zmysłowa i rozerotyzowana. W błyszczącym lateksowym stroju uwodzi kolejnych napotkanych mężczyzn. W pierwszym akcie przypomina filmową Kobietę-Kot.

Popis swoich aktorskich możliwości daje Błażej Piotrowski jako prokurator Robert Scurvy.

Kocha władzę i aby ją utrzymać jest w stanie zmienić poglądy na zawołanie. Motorem napędowym działań prokuratora jest pożądanie Księżnej, która lubuje się w kokietowaniu czeladników. Piotrowski z różnymi obliczami swojego bohatera radzi sobie znakomicie. Raz go przegina (wraz z kostiumem – czarny płaszcz z kołnierzem, obroża z ćwiekami, paznokcie pomalowane na czarno, wysokie buty, ognista fryzura i makijaż – przypomina nieco kontrowersyjnego wokalistę o pseudonimie Marilyn Manson), by za chwilę oznajmić, że został ministrem sprawiedliwości przez telefon. Koniec będzie tragiczny – Scurvy skończy jako pies łańcuchowy.

Trudny do rozpoznania jest Artur Dwulit, który odtwarza rolę foksteriera Terusia i lokaja Fierdusieńko. W kilka postacie wcielają się także: Ewa Żebrowska (Hiperrobociarz, dziarski chłopiec), Paweł S. Szymański (Kmiotek, dziarski chłopiec, Strażnik), Łucja Grzeszczyk (dziarski chłopiec, dziwka bosa, strażnik), Piotr Wiktorko (Puczymorda, Kmiotek, dziarski chłopiec).

Electro, muzyka bawarska i kamery

Ważną rolę w przedstawieniu pełni muzyka. To od niepokojących dźwięków (będą się powtarzać) oraz bombardowań rozpoczyna się spektakl. Później muzyka w celny sposób dopowiada to, co dzieje się na scenie. To swoisty miks stylistyk. Współczesność miesza się z klasyką (w ścieżce dźwiękowej zostały wykorzystane fragmenty pieśni „Der Zwerg" Franciszka Schuberta, pieśń tradycyjna „Bandiera Rossa" oraz tradycyjna muzyka bawarska). W trzecim akcie, gdy ludzkość stanie się zupełnie zmechanizowana, usłyszymy nawet muzykę elektroniczną, a czeladnicy w słuchawkach zaśpiewają.

Wrażenie robi też scenografia. Na potrzeby premiery w BTL-u scena kameralna zyskała specjalną konstrukcję z zapadniami (wpadają do nich nie tylko buty, ale też bohaterowie sztuki). Na środku sceny jest miejsce na ekran, na którym wyświetlane są projekcje kręcone za pomocą kamer. Nie brakuje masek – psa czy roześmianych ust – które nakłada na twarze aktorów reżyser. Efekty rewolucji czasem dobrze ukryć za maską właśnie. W finale będzie też lalka – kopia jednego z aktorów. Którego, nie zdradzajmy – lepiej zobaczyć ten zabieg na własne oczy (spektakl będzie grany w nowym sezonie artystycznym).

„Szewcy" to sztuka ważna i wyjątkowa – pierwszy w historii Białostockiego Teatru Lalek spektakl repertuarowy zrealizowany na podstawie dramatu Witkacego. Warto było czekać na tę inscenizację na białostockiej scenie.

Witkacy byłby kontent.

Anna Dycha
Dziennik Teatralny Białystok
4 lipca 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia