W pułapkach konwenansu

"Fałszywa księżniczka" - reż. Krystyna Jakóbczyk - Olsztyński Teatr Lalek

W epoce wiktoriańskiej panowała słynna rygorystyczna moralność, głosząca potrzebę ukrywania lub wręcz tłamszenia uczuć. Wiktorian obowiązywało wiele konwenansów społecznych, do których musieli się dostosowywać

Idealna kobieta wiktoriańska to model "anioła w domu" – kobieta zarówno piękna, jak i zaradna, pracowita, odpowiedzialna, będąca strażniczką domowego ciepła i moralności. Powieść autorstwa dziewiętnastowiecznej angielskiej pisarki Mary de Morgan pt. "A Toy Princess" (1877 r.), na podstawie, której powstała sztuka pt. „Fałszywa księżniczka”, poddaje pod wątpliwość wiktoriańskie zasady.

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę to scenografia. Ciemna podłoga oraz brak oświetlenia całej sceny. Poustawiane kraty i na niektórych zawieszone świeczniki. Daje to efekt półmroku i przypomina komnatę w zamku. Od razu widz zdaje sobie sprawę, że akcja sztuki rozgrywa się w czasach odległych od współczesności.

Na scenie pojawiają się dworzanie. Ubrani są w dopasowane, przypominające zbroje stroje. Na twarzach mają maski, na głowach wymyślne nakrycia. Poruszają się w sposób nieskoordynowany, powtarzają co chwila te same słowa. Komunikują się ze sobą za pomocą krótkich zwrotów. Swoim wyglądem i zachowaniem przypominają bardziej roboty niż ludzi

Akcja zaczyna się, gdy do Milczącego Królestwa przybywa księżniczka Małgorzata. Poślubia ona króla Henryka i umiera wraz z urodzeniem mu córki o imieniu Felicja. I tu pojawia się wróżka Miriam, która swoim wyglądem przypomina czarnego łabędzia. Trzepocze skrzydłami, śpiewa. Wydaje się na początku złym charakterem, lecz to ona ochroni córkę Małgorzaty przed złym losem.

Dialogi bohaterów przerywane są co jakiś czas śpiewem, dodatkowo można zauważyć telebim, który wspomaga wrażenia słuchowe widza.

W następnej scenie Miriam zabiera Felicję z Królestwa i w jej zastępstwie podstawia Fałszywą Księżniczkę. Jest to postać podobna do robota, który wykonuje tylko określone rodzaje ruchów w sposób perfekcyjny. Niestety,  nie odczuwa uczuć wyższego rzędu, co grozi niebezpieczeństwem dla królestwa. Taki model księżniczki akceptuje król i dworzanie. Ich zasady żywo przypominają te z epoki wiktoriańskiej.

W kolejnej odsłonie widzimy Felicję, która szczęśliwie egzystuje z daleka od swojego ojca. Zadomowiła się na stałe u rodziny rybaków, którzy żyją bardzo skromnie, co najbardziej uwidacznia się przez sposób ich ubioru. Nie mają żadnych masek, wymyślnych fryzur. Poruszają się naturalnie, nie wykonują sztucznych ukłonów i gestów, rozmawiają między sobą całymi zdaniami, a nie za pomocą krótkich komunikatów i rozkazów.

Felicja czuje się szczęśliwie w tej krainie, aż do momentu pojawienia się Miriam, która zmusza ją do decyzji: szczęśliwy byt albo poświęcenie dla królestwa. Takie dylematy coraz częściej podejmują nawet współcześnie młodzi ludzie. Jest to bardzo popularne w wysoko postawionych rodzinach, albo rodach arystokratycznych i królewskich. Tak zwana elita musi zrezygnować z prostego żywota na rzecz dostosowania się do obowiązujących norm, przyjmując wysoki poziom moralności i odpowiedni kanon zachowań.

Mimo braku pozytywnego zakończenia najmłodsza cześć widowni długo oklaskiwała aktorów. Miałam na początku wrażenie, że dzieci nie zrozumieją przesłania. Jednak kontrastowe przedstawienie postaci, efekty dźwiękowe poruszyły wyobraźnię i emocje młodych widzów. Moim zdaniem sztuka była czasami zbyt dosłowna, często powtarzane dialogi sprawiłay, że przedstawianie w pewnych momentach było dość przewidywalne.

Podsumowując muszę stwierdzić, że zarówno młody, jak i starszy widz, odnajdzie w tym spektaklu całą paletę refleksji dla siebie. Coraz więcej ludzi przybiera „maski”, bojąc się okazać prawdziwe emocje z różnych powodów. Niektórzy od razu wmawiają sobie, że nie mają prawa do własnego szczęścia oraz normalnego życia i są gotowi poświęcić swoją egzystencje w imię wyższych celów ( tak  jak bohaterka Felicja i jej matka Małgorzata, która ratowała królestwo). Inni tkwią w pułapce konwenansów, nawet nie wiedząc, że można żyć inaczej, nie dopuszczają nawet takiej myśli do siebie. Okazują obojętną, raniącą postawę wobec innych, czego przykładem byli w przedstawieniu Krystyny Jakóbczyk dworzanie.

Dobrze jednak się stało, że sztuka  nie ma charakteru typowo moralizatorskiego, dlatego olsztyńskie przedstawienie ogląda się z ogromną przyjemnością.

Martyna Kutkowska
Teatr dla Was
21 października 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...