W Starym Teatrze można czasami się nie nudzić

"Ojciec matka tunel strachu" - reż. Wojciech Klemm - Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie

«Ostatnimi czasy tak się porobiło, że niemal każde wyjście do Starego Teatru kojarzy mi się z wszechogarniającą nudą, która stała się znakiem firmowym przedstawień wystawianych na tej scenie. Zdarza się też, że pracującym tam twórcom udaje się mnie wkurzyć i to już jest coś, choć powód wkurzenia bywa przeważnie banalny.

 Otóż odnoszę wrażenie, że ktoś chce mnie tam nabić w butelkę oferując literaturę takich karłowatych lotów, jak choćby w przypadku "Sprawy Gorgonowej". Nie dziwcie się więc, że na najnowszą premierę Wojtka Klemma szłam wyłącznie z zawodowego obowiązku. I jak się okazuje, praca nie I zawsze musi męczyć. Otóż sztuka "Ojciec matka tunel strachu" niemieckiego dramaturga Martina Heckmannsa zaintrygowała mnie do tego stopnia, że postanowiłam ją Państwu polecić. Nie dość, że opowiada o sprawach ważnych, dotykających wielu ludzi osobiście, to na dodatek czyni to w formie tak interesującej, że aż chciałoby się, by spektakl trwał dłużej. Nie bez znaczenia jest tu fakt, iż reżyser obsadził rodzinę Peszków w dość nieoczywistej konfiguracji. Błażej Peszek gra męża swojej autentycznej żony Katarzyny Krzanowskiej, a ich ojciec i teść, Jan Peszek wciela się w postać dziecka. Dzięki temu przedstawienie wznosi się na jeszcze wyższy poziom metafory, a problemy rodzicielskie zapętlają się w międzypokoleniowym kontredansie.

Otóż młode małżeństwo ma problemy z przybyłym właśnie na świat potomkiem.

Niedoszły reżyser teatralny, by utrzymać rodzinę, musi pracować na kserokopiarce, a jego żona, zamiast studiować filozofię, spędza całe dnie na mało fascynującym zajęciu, jakim jest opieka nad maluchem. Aktorzy nie opowiadają tu jednak realistycznie historii, ale odgrywają swego rodzaju etiudy, jak ta, która mogłaby nosić tytuł "udajemy przed małym szczęśliwą rodzinę", albo "muszę pokosztować życia". Jan Peszek nie próbuje grać infantylnego dziecka, tylko przygląda się scenicznym rodzicom z perspektywy kogoś, kto równocześnie jest uwikłany w tę niezbyt wygodną sytuację i kto już wie, że posiadanie potomka nie daje szansy na spokojny sen, niezależnie od tego, ile pociecha ma lat.

A wszystko to odbywa się w szalonym rytmie, wystukiwanym na dziecięcych instrumentach przez obecnego cały czas na scenie Smoka. To bajkowy stwór nakręca ten świat, pławiący się w zabawnej ironii, kiedy matka zastanawia się, co w tej chwili właściwie jej mąż studiuje, by za chwilę rozsiać na scenie ciszę, w którą wgryza się wzruszająca, niemal wyszeptana piosenka. To dobry teatr i bardzo współczesny, mimo tego że ani przez moment nie nudzi.»

Magda Huzarska-Szumiec
Polska Gazeta Krakowska
9 czerwca 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...