W świecie mistrza Beksińskiego

„Kryptonim 27" - reż. Agnieszka Glińska - Art. Color Ballet, Nowohuckie Centrum Kultury w Krakowie

Obrazy Zdzisława Beksińskiego fascynują i przerażają tak samo, ilekroć na nie spojrzymy. Jest w nich ukryty jakiś niezdefiniowany, tajemniczy niepokój oraz niegasnący uniwersalizm wizyjności. Mieszkańcy Krakowa mają od niedawna możliwość oglądania wyimku twórczości mistrza w specjalnie przygotowanej Galerii Beksińskiego w Nowohuckim Centrum Kultury. Czarne pomieszczenia, „muzyka grozy" w tle, skupienie. Zdaje się, że postaci z obrazów niemal ruszają się.

Twórczość Beksińskiego zainspirowała prawdziwy ruch – Art Color Ballet pod wodzą Agnieszki Glińskiej przygotował „Kryptonim 27": niesamowity spektakl, w którym obrazy niemal naprawdę ożywają.

Szeroka i głęboka, czarna przestrzeń sceny Nowohuckiego Centrum Kultury „ożywa" niemal od razu po zgaszeniu światła. Scenografię tworzą trzy ekrany – na horyzoncie oraz po bokach sceny, będące tłem dla instrumentów, za którymi za chwilę zasiądą muzycy. Na początek muzyka płynie z głośników. Jednakowe postaci o jasnych twarzach i powłóczystych, kremowych szatach wkraczają na scenę z dwóch stron. Scena zaludnia się. Tu nie ma miejsca na przypadkowość. Te postaci za chwilę okażą się zespołem, który przez resztę spektaklu będzie wykonywał muzykę na żywo.

Kiedy raz wkroczy się do świata malarstwa Beksińskiego, można zrobić dwie rzeczy: zostać na jego progu i odwrócić się na pięcie lub wejść i dać się pochłonąć. Na ekranach widzimy wizualizacje, będące fragmentami obrazów, które nadają pewien kolor każdej ze scen. Dzięki temu mamy płynne zmiany tła i nastrojów, a wszystko współgra z muzyką. Orkiestra składa się głównie ze smyczków, ale mamy też perkusję oraz bębny w jednej ze scen. Świetnie przygotowane widowisko oddziałuje na wszystkie zmysły.

Spektakl charakteryzuje nieprawdopodobna plastyka kompozycji kolejnych scen. Jest to swego rodzaju impresja na temat twórczości Beksińskiego – mamy wrażenie, że postaci „zeszły" z obrazów. Nadal są kolorowe, nieoczywiste, oplecione sznurami i pełne emocji, ale tym razem mogą się spotkać. Tworzą barwne grupy, które boją się, cieszą, ale cały czas są jakby od siebie równocześnie zależne i odrębne. Łączy je pewien wspólny mianownik milczenia. Nie wypowiadają żadnych słów, tak jak autor nawet nie tytułował swoich obrazów. Przemieszczają się po scenie w tanecznych ruchach, które wyrażają często skrajne emocje. Zaciekawiają i przerażają. Można skojarzyć je z wizualizacją myśli i wyobrażeń twórcy, który finalnie przenosił je na płótno czy papier.

„Kryptonim 27" można nieformalnie podzielić na dwie części: czarno-białą i kolorową. Pierwsza to ta dwukolorowa, która odwołuje się do czarno-białych zdjęć. Nimi artysta rozpoczynał swoją karierę. Prostokątne plamy świateł tworzą kadry, będące polami, do których w mniej lub bardziej konwulsyjnych ruchach wkraczają postaci. Są jak ogniwa myśli, „wycinki" dziwnej, niemej rzeczywistości, do której należą. Druga część to tzw. „okres fantastyczny" – rozbuchana wyobraźnia, barwne, rozbudowane kompozycje. Jednocześnie cały czas zwraca uwagę symboliczność powstałych obrazów. Strach, radość, zniewolenie, rytuał czy przepiękna sekwencja taneczna „docierania się" uczucia dwojga ludzi – wszystko podane w estetycznej szacie baletowej.

Nie da się ukryć, że widowisko w reżyserii Agnieszki Glińskiej z niesamowitą muzyką Nikoli Kołodziejczyka to potężna produkcja. Warto dodać, że biorą w niej udział również artyści z zagranicy. Przy produkcji „Kryptonimu 27" została wykonana wielka praca, którą należy docenić pod każdym względem. Jest to spektakl plastyczny dopracowany w szczegółach i z tego powodu również trudny technicznie. Mamy tu wielość wykorzystanych efektów świetlnych, dźwiękowych, scenograficznych (lina do akrobacji, przezroczysty horyzont w jednej ze scen, sypiący się na koniec piasek). Dodatkowo niezwykłą charakteryzację – tancerze mają pomalowane ciała, stroje wykonane są z dbałością o drobiazgi, niemal jak w filmach Polańskiego. Dzięki zespołowi Art Color Ballet możemy poczuć klimat jedynej w swoim rodzaju fascynującej grozy i uzależniającego niepokoju, a całość dostaniemy w zachwycającej formie.

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
6 lutego 2017

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia