W świecie odwróconych pojęć

"Bezimienne dzieło" - reż. Jan Englert - Teatr Narodowy

Dyrektorzy teatrów coraz częściej sięgają po dzieła niejednoznaczne. Witkacy z jego zawiłą fatalistyczną historiozofią wydaje się idealny. Ale skoro tak, to dlaczego Jan Englert postanowił w "Bezimiennym dziele" postawić na scenie "dziki tłum" z pewnego przedmieścia?

Żeby postawić "ogarek" przysłowiowemu "diabłu", wystarczy wrzucić tam jakiś element z zestawu teatralnych poprawności. W tym wypadku, zdaje się, mieli to być siejący grozę kibole. I tak oto ciężar refleksji nad współczesną Polską, który od lat przyświeca Teatrowi Narodowemu, wydaje się uniesiony. Tekst Stanisława Ignacego Witkiewicza jednak, bardzo gęsty i spójny w swoim szaleństwie, wydaje się odporny na wszelkie dodatki i sam w sobie zyskuje tu "nowe życie".

W "Bezimiennym dziele" Witkacy opisał chaos wprowadzony przez władzę odwołującą się tylko do siebie samej. Misją tej władzy jest modernizowanie ślepych mas. Autor zawarł tu smutną refleksję nad pseudodemokracją. Kulisy władzy przedstawione w spektaklu przypominają opisy prawicowych publicystów w ich modnych ostatnio powieściach kryminalnych. Wielkim atutem tego klasycznie wystawionego dramatu są świetne role aktorów młodszego pokolenia. Grzegorz Małecki, znakomity w roli cynicznego Cyngi, rozczulający w roli Plazmonika Marcin Hycnar oraz delikatnie egzaltowane artystki Patrycja Soliman i Dominika Kluźniak.

Trudno nie zgodzić się z reżyserem, gdy mówi, że żyjemy w świecie Witkacego. Tak, żyjemy w świecie odwróconych

pojęć, nie chcemy, żeby rządzili nami cyniczni modernizatorzy i bezwzględni agenci. Do podobnych wniosków doszedł wstawiony do sztuki "dziki tłum" z przedmieścia. Ale jeśli reżyser miał na celu odniesienie się do zachowań obrońców krzyża, to się pomylił. Tłum ten zamiast kastetów, masek i ostrych butów miał zaledwie różańce i flagi.

Magdalena Piejko
Gazeta Polska
9 marca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia