W tym szaleństwie jest metoda

"Podróż zimowa" - reż. Maja Kleczewska - Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy

Czy spektakl może równocześnie wywoływać emocje wzruszenia, a zarazem być oburzającym i bulwersujący widowiskiem? Może. A dowodem na to jest świetna "Podróż zimowa" Mai Kleczewskiej

Mowa o najnowszym przedstawieniu, które wczoraj teatromani obejrzeli na deskach Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Spektakl jest inscenizacją ostatniej sztuki Elfriede Jelinek, austriackiej artystki, pisarki i laureatki Literackiej Nagrody Nobla z 2004 roku. Sztuki, która - jak potwierdza sama autorka - jest jej niezwykle osobistym dziełem. Odnosi się bowiem do jej tragicznych relacji z rodzicami, będących przyczyną choroby psychicznej, z powodu której pisarka praktycznie w ogóle nie wychodzi ze swojego domu i nie spotyka się z ludźmi.

Daje jej to jednak szansę spoglądania na otaczającą nas rzeczywistość z oczywistego dystansu. Dzięki temu tworzy ciekawe spostrzeżenia, które udanie łączy w swoich utworach - z jednej strony nagradzanych i docenianych, a z drugiej mocno krytykowanych.

Nie inaczej jest z "Podróżą zimową", w której Elfriede Jelinek porusza nie tylko znany sobie temat relacji rodzinnych. Jej sztuka nawiązuje, a także ocenia takie współczesne problemy jak: powszechne mylenie indywidualizmu z egoizmem, pięknej i fantastycznej idei małżeństwa z instytucją pełną zależności, czy w końcu brutalnie zagląda do austriackich piwnic, słynnych ostatnio z odrażających, oburzających cały świat, seksualnych dewiacji jej właścicieli.

O ile jednak trafność spostrzeżeń autorki nie budzi kontrowersji, to jej styl jest już przedmiotem przynajmniej gorącej dyskusji - z jednej strony zdobywa spore uznanie, ale z drugiej zdarzyło się, że został określony mianem "pisarskiej pornografii".

Nie inaczej wydaje się prezentować wczorajszy spektakl. Wspólna produkcja Teatru Powszechnego w Łodzi i bydgoskiego Teatru Polskiego zawiera bowiem zarówno sceny oburzające i bulwersujące, a momentami nawet pornograficzne, jak i fantastyczne fragmenty, subtelnie trafiające swoją wymową w widza.

Duża w tym rola reżyserki Mai Kleczewskiej i współpracującego z nią bydgoskiego dramaturga, Łukasza Chotkowskiego. Wspólnie stworzyli niezwykle plastyczne i przede wszystkim spójne widowisko, które mimo prawie dwóch godzin nie nuży, ani nie odpycha swoją - momentami dość brutalną - wymową. Przeciwnie. Całości nadali fantastyczny wymiar, który sprawia, że trudno oderwać wzrok od sceny.

A jakby tego było mało, wszystko udało się połączyć z lirycznymi pieśniami śpiewanymi na żywo i klasyczną muzyką nawiązującą do innych "Podróży zimowych": słynnych, niemieckich cyklów pieśni z muzyką Schuberta.

Ale nie tylko reżyserce należały się gromkie brawa, jakie zabrzmiały po ostatniej scenie. Na spore uznanie zasłużyli też aktorzy, z których kreacje przynajmniej dwóch na długo zapadną w pamięci. Świetnie zaprezentował się Piotr Stramowski, ale to, co na scenie robił ze swoimi postaciami Michał Czachor, było wprost genialne. Udało mu się wzbudzić chyba cały wachlarz emocji - od szczerego rozbawienia, po podszytą tragizmem ironię.

Kolejne przedstawienia "Podróży zimowej" na deskach TPB zaplanowano na dziś, jutro i piątek. Niestety, wczoraj w kasach teatru był tylko jeden wolny bilet na dzisiejszy spektakl, i to tylko dlatego, że ktoś zrezygnował z wcześniejszej rezerwacji. Kiedy na afiszu pojawią się kolejne przedstawienia? Na pewno nie w maju, a szansa obejrzenia "Podróży" w czerwcu większa będzie raczej w Łodzi niż w Bydgoszczy.

A szkoda. Dawno nasza scena nie pokazała bowiem tak dziwnej, ale i fantastycznej inscenizacji.

Bogdan Dondajewski
Gazeta Pomorska
25 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia