Waldemar Wolański dla Gazety

zbuntowani aktorzy napisali do pani Szczepkowskiej

Zbuntowani aktorzy napisali do pani Szczepkowskiej, wiedząc, że będzie startowała na prezesa ZASP-u. Ona, będąc nieświadoma całej sytuacji, zaprosiła aktorów na zjazd, na którym grupa protestujących aktorów Arlekina zrobiła "występ".

Zjazd ZASP-u przyjął więc uchwałę, żeby nowo wybrana prezes zainteresowała się sprawą i sprawdziła, co się dzieje w teatrze. Dwa dni później spotkałem się z panią Szczepkowską w Warszawie i wytłumaczyłem jej, że aktorzy w wielu sprawach okłamali ją i cały zjazd. Powiedziałem jej, że ZASP zajmuje się tą sprawą od stycznia. Sekcja lalkowa ZASP-u zna tę sprawę doskonale i nie popiera żądań aktorów. Pani Szczepkowska była dosyć zdziwiona tą informacją. Myślę, że nie miała świadomości, w co ją wmanewrowano. Potem spotkała się z aktorami jeszcze raz. Pani Szczepkowska jest w wyjątkowo delikatnej sytuacji, ponieważ nie znając całej sprawy, pozwoliła sobie na dosyć jednoznaczne komentarze w prasie i telewizji, że stawia za priorytet swojego prezesowania zajęcie się aktorami teatru Arlekin i ustawą o instytucjach kultury, gdzie sprawa aktorów z Arlekina miała być jednym z koronnych argumentów ZASP-u. W tej sprawie widziała się z panią prezydent Zewald. Nie znam wyników tych rozmów, ale dla mnie sprawa jest oczywista. W sposób formalnoprawny w teatrze Arlekin nie dzieje się nic złego czy nielegalnego. Grupie artystów, która była zaangażowana na umowę o dzieło, kończy się w czerwcu praca, do której byli zaangażowani. Teatr zamierza podjąć współpracę z innymi aktorami. Ma do tego prawo jako instytucja, mam do tego prawo ja jako dyrektor. Cała ta awantura jest niepotrzebnie nadmuchana i trochę dziwi mnie, że gromadka ludzi postawiła na baczność wszystkie media. Trzeba głośno i wyraźnie powiedzieć: teatr Arlekin i ja nie chcemy dalej współpracować z tymi osobami. Nie jest to już tylko konflikt między mną a aktorami, ale także z całym teatrem, czyli 60 osobami, które pracują w tej instytucji i które murem stoją za mną. Nie chcemy z nimi współpracować nie dlatego, że aktorzy upomnieli się o taką czy inną formę zatrudnienia, ale dlatego, że ci ludzie od początku konfliktu mieli jeden cel, tzn. wyrzucić dyrektora, czyli mnie, i postawić na stanowisku swojego człowieka. A ponieważ żadne formy mediacji nie dały rady zmienić ich stanowiska, powiedziałem "dosyć". Nie będę z nimi dalej rozmawiać. Postanowiłem nie podpisywać z nimi dalszych umów, do czego mam prawo jako osoba odpowiedzialna za funkcjonowanie tej instytucji. Chwała pani Szczepkowskiej za to, że zajmuje się wszystkimi pokrzywdzonymi aktorami, ale wydaje mi się, że w tej sprawie pokrzywdzony jestem ja i teatr, czego będziemy próbowali dowieść w procesie o zniesławienie.

not. jory
Gazeta Wyborcza Łódź
29 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia