Wartości do poprawki?

"Przełamując fale" - reż. Maciej Podstawny - Teatr Bogusławskiego w Kaliszu.

Reżyser Maciej Podstawny w swoim najnowszym spektaklu, którego premiera odbyła się 13 października, sprawdza system wartości Biorąc .na warsztat scenariusz filmu "Przełamując fale" tworzy przedstawienie odważne i trudne, ale przede wszystkim mądre.

To niby błahy scenariusz: młoda, zahukana dziewczyna ze wsi poznaje mężczyznę starszego i bardziej doświadczonego. Biorą ślub, a ich sielanka trwa krótko. Mężczyzna ma wypadek, leży sparaliżowany w szpitalu, a ona - młoda, dobra, naiwna i wierna - chce mu pomóc. Wiejska społeczność jest zgorszona zachowaniem młodej kobiety, która nie zważając ani na swoją opinię, ani na lokalne obyczaje, robi, co może, byle tylko uratować ukochanego.

Lars von Trier, reżyser filmowego pierwowzoru najnowszego kaliskiego przedstawienia, tworzy kino nieprzyjemne: dotyka czułych nerwów, zadaje trudne pytania. "Przełamując fale" w 1996 roku postawiło na nogi krytykę filmową. Mówiło się, że obraz koresponduje z przemianami społecznymi na Zachodzie. Czy podobnie jest w przypadku polskiej prapremiery teatralnej, którą w Kaliszu reżyseruje Maciej Podstawny? Ten temat jest mu widocznie bliski. Reżyser na kaliską scenę wraca bowiem po wystawionym tutaj w ubiegłym sezonie "Gwałtu, co się dzieje" według Aleksandra Fredry. W Polsce obyczajowość poddawana jest rekonstrukcji z dwudziestoletnim opóźnieniem. To, co na Zachodzie dokonało się w latach 90., u nas dopiero teraz jest przedmiotem coraz głośniejszych dyskusji.

Na szczęście komentarz socjologiczny jest, tutaj podobnie jak w filmie, tłem. Ważnym, ale tylko tłem. Gdyby było inaczej, poruszająca historia Bess i Jana byłaby tylko irytującą, przerysowaną opowiastką. Piękno scenariusza "Przełamując fale" polega na jego uniwersalności. To jest historia o miłości w warunkach ekstremalnych. Młoda kobieta, brawurowo sportretowana przez Sarę Celler-Jezierską, dla tej miłości może poświęcić wszystko. Nie rozumie granic obyczajowych, ślepo spełnia przedziwne prośby chorego męża, który przyszedł do niej z obcego, dalekiego świata. Tam żyje się inaczej, a bliscy Bess nie są zadowoleni, że taki człowiek wchodzi w ich rzeczywistość, podporządkowaną kościołowi. Podstawny idzie tropem von Triera i pyta o definicje pewnych pojęć. Czy można kwestiom takim jak dobro, wierność czy wiara (szeroko pojęta) stawiać jakieś warunki? Czy wszystko można tłumaczyć relatywizmem? Co decyduje o naszym systemie wartości?

Oglądając spektakl, nie da się uniknąć porównań z filmem. Nie jest to dzieło odtwórcze, raczej przedstawienie mocno podrasowane kinem.

Tutaj też twórcy wykraczają poza scenę, proponując widzom spektakl połączony z etiudami filmowymi, gdzie - podobnie jak u von Triera - kamera prowadzona jest z ręki, montaż szorstki i surowy. To jednak nie jest do końca wymyślona, sztuczna rzeczywistość; reżyser pozwolił sobie bowiem na kilka ciekawych trików, które spektakl nie tylko uplastyczniają, ale i uwypuklają pewne sensy tekstu: na czas przedstawienia podniesiono kotary zasłaniające przeszkloną ścianę Sceny Kameralnej. Niektóre sceny rozgrywają się, owszem, i tam, i tu, a widz w tym specyficznym laboratorium psychologicznym ma okazję obserwować wszystkich razem i każdego z osobna.

W dość skromną scenografię wtapiają się prawdziwe domy sąsiadujące z budynkami kaliskiego teatru, a rzeczywistość stapia z fikcją, w ciągu tych dwóch długich godzin trwania przedstawienia mówiąc dużo więcej, niż być może byśmy chcieli.

Mirosława Zybura
Ziemia Kaliska nr 42/19-10-12
25 października 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia