Ważny jest widz, nie jego wiek

rozmowa ze Zbigniewem Niecikowskim

Praktycznie wszystkie spektakle dla dorosłych prezentowane były na ważnych festiwalach i spotkaniach teatralnych, łącznie z "Dzikimi łabędziećmi", dotykającymi niezwykle ważnego problemu molestowania dzieci, ich bicia - rozmowa ze Zbigniewem Niecikowskim

Rozmowa ze Zbigniewem Niecikowskim, dyrektorem Teatru Lalek Pleciuga

Zacznijmy od genezy sceny dla dorosłych. Chcieli się państwo sprawdzić w innym repertuarze?

- Chcieliśmy raczej robić to regularnie. W latach poprzedzających uruchomienie sceny dla dorosłych, nasz teatr wystawiał przecież spektakle adresowane do starszych odbiorców. Choćby w 1972 roku, gdy na otwarcie sceny przy ulicy Kaszubskiej ówczesny dyrektor Krzysztof Niesiołowski powołał Festiwal Sztuk Historycznych. W tym konkursie brało udział kilka teatrów, Pleciuga zaprezentowała wtedy "Balladę o niesłychanej wojnie kaszanej" Joanny Kulmowej. Kolejna udana próba nastąpiła jedenaście lat później. Dyptyk "Rzecz o Jędrzeju Wowrze", na który składały się: "Spowiedź w drewnie" i "Żywoty świętych" w reżyserii Jana Wilkowskiego i Bohdana Głuszczaka to kawałek historii polskiego teatru lalek. Spektakl zdobył rzadko przyznawane Grand Prix podczas XI Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Lalek w Opolu w 1983 roku. Do przedstawień dla dorosłych powróciliśmy w 2000 roku, kiedy to Anna Augustynowicz zrealizowała u nas "Co się dzieje z modlitwami niegrzecznych dzieci?" Anety Wróbel. W trakcie prób powstał pomysł, by tę inscenizację prezentować nie na scenie głównej, a w Sali Prób, umożliwiającej oglądanie akcji w lustrach. Wtedy uznaliśmy, iż dobrze byłoby kontynuować spektakle dla dorosłych właśnie w tej przestrzeni. Tam też zaprosiliśmy widzów na nasze kolejne propozycje: "Duvelora, czyli Farsę o starym diable" w reżyserii Konrada Dworakowskiego, "Dramat niemożliwy" zrealizowany przez Krzysztofa Zemło i "Imię" Jona Fosse w reżyserii Anny Augustynowicz. Gdy otwieraliśmy nowy teatr, uznaliśmy, że konsekwentnie należy przygotować także przedstawienie dla widzów dorosłych - i tak postał "Kubuś i jego pan" Milana Kundery przygotowany przez Pawła Aignera. Po drodze były inne działania - "Droga" i "Korozja" Leszka Mądzika oraz "Dzikie łabędzieci" Marka Ciunela, no i teraz "Tukar" Adama Frankiewicza, bardzo kontrowersyjny, kameralny spektakl, inaugurujący działalność Sceny Etiud.

Wrócę na chwilę jeszcze do historii - czy w teatrze nie było obaw, że inna publiczność was nie przyjmie, nie zaakceptuje, nie polubi?

- Nie. Aktorzy teatru lalek chcą mieć kontakt z dorosłym widzem nie tylko wtedy, gdy przychodzi on na spektakl ze swoim dzieckiem. Powinniśmy być konsekwentni i nie kończyć swojego zaangażowania na wieku dziecięcym, ale pójść dalej i pokazać to, z czego teatr lalek powstał. Przecież jego początki związane są z ludźmi dorosłymi, później dopiero przypisano tę gałąź sztuki do najmłodszych. W Pleciudze na przestrzeni tych dziesięciu lat pokazaliśmy bardzo różne formy: klasyczne przedstawienie lalkowe, czyli "Duvelora", nowoczesne, z interesującą formą plastyczną, a więc "Kubusia", "Co się dzieje z modlitwami niegrzecznych dzieci?", wykorzystujące ciało aktora i jego współpracę z lalką-planszą, "Tukara" - bardzo intymne widowisko, z wykorzystaniem lalek. Moim zdaniem byliśmy winni dorosłej publiczności takie regularne spotkania.

Czy można określić która publiczność jest bardziej wymagająca - dorosła czy dziecięca?

- Dla nas liczy się widz, a nie jego wiek. Z całą pewnością jednak inne są reakcje obu tych publiczności. Recenzje od dzieci dostajemy natychmiast: jeśli spektakl się podoba, to po prostu widać - zwłaszcza gdy są same i siedzący obok dorosły ich nie krępuje. Widz dorosły jest inny. Zdarza się, że nie chce się dzielić swoimi uwagami z przedstawienia, że woli przemilczeć to, co mu się nie podobało. Cieszę się, iż dane nam jest pracować dla ludzi w różnym wieku, bo sztuka lalkarska jest tak naprawdę dla każdego, trzeba ją tylko odpowiednio przystosować.

Słyszałam opinię, że granie dla dzieci jest znacznie prostszym zadaniem niż występ przed wyrobionymi teatralnie starszymi widzami.

- Nieprawda, dorosłego zawsze można oszukać stosując pewne teatralne sposoby. Z dziećmi jest to absolutnie niemożliwe. Dziecko jest widzem bardzo uważnym, wymagającym, krytycznym, nie można mu "wcisnąć" byle czego. Jeśli pokażemy najmłodszym spektakl słaby, to następnym razem nie będą chcieli do nas przyjść. Tak samo bywa z chałturami - dzieci doskonale rozróżniają je od propozycji wartościowych. Gorzej z dorosłymi.

Udało się panu zaprosić do współpracy reżyserów mających duże dokonania na scenach dramatycznych.

- Nie było z tym żadnych problemów. Z Anną Augustynowicz prowadzimy nawet znowu pewne rozmowy. Konrad Dworakowski, reżyser "Duvelora" powracał do Pleciugi dwukrotnie, ostatnio z wielkim hitem, czyli "Pippi Pończoszanką". Szukamy propozycji atrakcyjnych, nowych w repertuarze, rozmawiamy z reżyserami. Staramy się podołać wyzwaniu, jakim jest scena dla dorosłych.

Dziesiąte urodziny to dobry czas na dokonanie bilansu. Jaka była ta dekada dla Sceny dla Dorosłych?

- Każde przedstawienie było zauważone przez krytykę i różne komisje oceniające. "Co się dzieje z modlitwami niegrzecznych dzieci" otrzymało Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Lalek w Toruniu w 2003 roku, nagrodę na festiwalu "Konteksty" w Poznaniu i aktorskie wyróżnienie dla Janusza Słomińskiego na Kontrapunkcie. "Duvelor" to nagroda na Kontrapunkcie oraz na Międzynarodowym Festiwalu "Walizka" w Łomży, także nominacje do Bursztynowego Pierścienia. "Dramat niemożliwy", podobnie jak "Duvelor", został doceniony w Łomży, "Imię" zebrało znakomite recenzje na festiwalu w Toruniu. "Kubuś i jego pan" prezentowany był w Toruniu, zakwalifikowany został do tegorocznego Kontrapunktu, świetną rolę zagrał tam Rafał Hajdukiewicz, doceniony Srebrną Ostrogą dla najlepszego młodego aktora scen zachodniopomorskich. Praktycznie wszystkie spektakle dla dorosłych prezentowane były na ważnych festiwalach i spotkaniach teatralnych, łącznie z "Dzikimi łabędziećmi", dotykającymi niezwykle ważnego problemu molestowania dzieci, ich bicia.

Czego można wam życzyć na następne dziesięciolecie?

- Kolejnych spektakli, komfortu współpracy z ludźmi i dobrych tytułów.

Tego zatem życzę. Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Strózyk
Kurier Szczecinski
2 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...