Wciąż na wysokim poziomie!
"Metro" - reż: Janusz Józefowicz - Teatr Studio Buffo w Warszawie"Metro" to prawdopodobnie najsłynniejszy polski musical, wystawiany na scenie od 1991 roku. Widzowie mieli szansę oglądać go już 1500 razy! Dziś, po ponad dwudziestu latach od premiery, nadal zachwyca, bawi i wzrusza, a widownia za każdym razem jest wypełniona po brzegi
Musical rozpoczyna się uwerturą, a na ścianie pojawia się krótki film przedstawiający sceny z baletu. Po zapaleniu światła naszym oczom ukazuje się Jan (Jerzy Grzechnik), grając na gitarze i śpiewając tytułową piosenkę "Metro". Słowa utworu wprowadzają widzów w problematykę przedstawienia. W trakcie piosenki bohaterowie krótko przedstawiają siebie i sytuację, w której się znajdują. Dzięki temu od początku zrozumiałe jest, kogo i co widać na scenie.
Aktorzy grający główne role (Jerzy Grzechnik i Natalia Srokocz ) zostali doskonale dobrani. Cytując Filipa: „ona wrażliwa, delikatna, on ma coś w sobie”. Oboje są bardzo przekonujący w sowich kreacjach. Wątek młodzieńczej miłości, która iskrzy między nimi jest lekki i przyjemny. Miłą niespodzianką jest obecność na scenie Mariusza Czajki, który niemal każdą kwestią rozbawia publiczność.
Życie bohaterów przypomina huśtawkę nadziei i rozczarowań. Uczucia te wyrażane są w piosenkach, czasem wesołych, pełnych optymizmu, na przykład "Wszystko jedno czy słońce, czy deszcz", a czasem pełnych żalu i rozgoryczenia - jak w "Pieniądzach". Swoim głosem uwagę przyciąga Krzysztof Rymszewicz, szczególnie w utworze "Szereg cyferek". Natalia Krakowiak również pokazuje się z najlepszej strony, brawurowo wykonując "Litanię". Podczas jej wystepu twórcy zastosowali interesujący zabieg: "Litania" zamiast do Maryi, jest skierowana do pieniędzy. Ważną częścią spektaklu jest wykonanie piosenki "Wieża Bebel" przez wszystkich artystów - połączenie tylu różnych głosów na pewno nie było łatwe, ale w rezultacie piosenka zabrzmiała znakomicie. Podobnie rzecz miała się z kolędą "Uciekali".
Scenografię "Metro" ma skromną. Czasem pojawienie się na scenie określonego bohatera sygnalizuje zmianę miejsca akcji. W przedstawieniu brak jakichkolwiek rekwizytów, nie jest to jednak minus. Przy zaprezentowanej fabule, grze aktorskiej i układach tanecznych, scenografia jest najmniej istotna! Kostiumy aktorów również nie są wymyślne, ale takiej prostoty wymaga przedstawienie, zatem brak przepychu jest uzasadniony.
Nie sposób nie wspomnieć o grze świateł i laserach, które tworzą nastrojowy klimat i są ważnym elementem przedstawienia, na przykład podczas piosenki "Marzenia się spełniły". Ciekawym zjawiskiem jest napis "Metro" na początku musicalu, który „wisi” nad sceną. Genialnym pomysłem okazały się biało-czarne ubrania w ultrafioletowym świetle. Był to prosty pomysł, łatwy do wykonania, a jakże efektowny. Baletnice w białych sukienkach wyglądały w tym świetle magicznie. Ich piękny taniec wprowadził romantyczną, cudowną atmosferę. Na szczególną uwagę zasłużli sobie właśnie tancerze (widać, że wkładają serce w to, co robią) oraz przemyślana, widowiskowa choreografia Janusza Józefowicza.
W "Metrze", dzieki uniwersalności tematu, możemy podziwiać grę aktorską, śpiew i taniec utalentowanych, młodych ludzi (która to juz obsada!). Jest to przedstawienie skierowane głównie do młodzieży, ale chętnie oglądane również przez starsze pokolenie. Historia w musicalu jest prosta, nieco banalna, ale nie zmienia to faktu, że ciekawa i poruszająca. Spektakl ma w sobie energię, która udziela się publiczności.
Talent aktorów i tancerzy, świetna muzyka Janusza Stokłosy oraz choreografia Janusza Józefowicza – wszystko to w połączeniu daje niesamowity efekt.