Wędrówka dusz

"Dybuk" - reż. Maja Kleczewska - Teatr Żydowski Warszawa

"Dybuk" w reż. Mai Kleczewskiej nie ma w sobie nic z ludowej bajeczki żydowskiej o duchach i niegrzecznych dzieciach , które nie chciały posłuchać dorosłych. Dla Kleczewskiej i Chotkowskiego dybuk znaczy coś naprawdę istotnego. Nie jest tylko wytworem ludowej demonologii żydowskiej , ale również, a może przede wszystkim , mądrości, historii i filozofii, co pozwala na dotknięcie problematyki nie tylko grzechu, ale także pamięci i wędrówki dusz.

Dotarcie do głębokich pokładów pamięci to swoista pielgrzymka, to duchowa peregrynacja mająca nie tylko samych uczestników podróży, ale i nas odbitych w lustrze, wprowadzić w kulturowy biegun pamięci, w tajemnicę, w sferę zaklętego kręgu odkrywania, uobecniania duchowości zawartej w najbardziej tragicznych wspomnieniach.

Kleczewska, wykorzystując wielopokoleniowy zespół Teatru Żydowskiego i jego doświadczenia zawodowe i osobiste , nie próbuje sprzeniewierzać się tym samym żydowskiej tradycji, kulturze i duchowości. Z drugiej strony widać jak na dłoni, że zamierzeniem twórców było jak najdalsze odejście od stereotypowych wyobrażeń na temat żydostwa, żydowskiej kultury i tradycji. Widać to już od samego początku na poziomie samej scenografii i w sposobach operowania światłem, które w swej ostrości i natarczywości nie jest wykorzystywane jako typowy nośnik nastroju . To co widzimy w rysunku przestrzennym w niczym nie przypomina symbolu opuszczonego szteteł czy bimy zniszczonej synagogi, tak samo jak nie jest cmentarzem, po którym snują się demony przodków. Jest to raczej przypominająca świetlicę skarbnica, rezerwuar pamięci o przeszłości. Jest w tym wszystkim, co oglądamy na scenie jakiś rodzaj swoistego obrzędu, misterium czy mszy (takie skojarzenie może budzić przede wszystkim część pierwsza spektaklu), podczas której tragedia rozłączonych kochanków i poszukiwania prawdy absolutnej wychodzą daleko poza samą historię miłosnego niespełnienia. I choć opowieść o miłości Chanana i Lei jest punktem wyjścia następujących po sobie działań odnoszących się również do holokaustowej mistyki, nic tutaj nie wydaje się przypadkowym czy niepotrzebnym interpretacyjno-inscenizacyjnym naddatkiem, pustym postdramatycznym wtrętem, aluzją czy odniesieniem.

Kleczewska z Chotkowskim, wchodząc wnikliwie pod powierzchnię arcydramatu An-skiego i w jego istotę, otworzyli ogromne pole znaczeń nie tylko literacko-religijnych, ale i czysto teatralnych ; podjęli próbę twórczego dotknięcia, zinterpretowania i zdekonstruowania tego, co niesie z sobą tradycja i jej różne odłamy, po to by stworzyć bardzo osobisty i przez to poruszający, momentami też wzruszający spektakl. Twórcy przedstawienia w swoich nawiązaniach i odniesieniach odwołują się nie tylko do żydowskiego folkloru, liturgii czy kabały, ale również do szeroko pojętych zjawisk popkultury, które potęgują siłę i sugestywność konfrontacji tego co jest, z tym co było wcześniej, współczesnego Muranowa z duchami jego zmarłych mieszkańców. W ten sposób bardzo intensywnie i boleśnie dotykamy tego wszystkiego czym była Zagłada, czym jest śmierć, żałoba, ludzka pamięć i wstrząs po stracie najbliższych. Jest w tym chropowatym scenicznym świecie, z pozoru chaotycznym i nieposkładanym, dramatyczne napięcie i rodzaj trwogi, która zawsze pojawia się na przecięciu świata żywych i świata umarłych. I nie przeszkadza w tym wcale wykorzystanie przez Kleczewską refleksów komedianckiego rzemiosła, które pojawia się na twarzach niektórych aktorów. Opowiedzenie nowym językiem tego, co już zostało wielokrotnie opowiedziane, nie sprzeniewierza się wizji samego autora. Historia dybuka, który wnika w ciało oblubienicy, by dokończyć swoje przerwane życie, nie gubi przy placu Grzybowskim całej filozoficznej podbudowy dzieła An-skiego, próbującego dotrzeć do źródeł herezji wchodząc w spór z Bogiem i Szatanem. Obrzędowy, misteryjny klimat tworzą odmawiane po hebrajsku modlitwy i dochodzący zza lustra śpiew rabina. Kleczewska doskonale wie jak wzmocnić powietrze dźwiękiem, śpiewem, inkantacją, tańcem czy modlitewnym zaśpiewem, jak grać znacząco światłem i jak celebrować każde działanie po to, by uzyskać niemalże rytualną sankcję. Wszystkie te symbole i znaki wychodzą daleko poza powierzchnię znaczeń, starając się dotrzeć do głębi duszy i jej niepokojów, służą również wywołaniu z mroków historii ducha przebogatej kultury Żydów. Ludzi, którzy odeszli, zginęli lub musieli odejść, ale pozostali tutaj, bo przecież nie zabrali z sobą tego wszystkiego czym żyli, swoich przesądów, tęsknot, radości, marzeń, wierzeń, nadziei i dramatów. W warszawskim "Dybuku" przywoływanie najtragiczniejszych wydarzeń z historii ludzkości nie jest konceptem czysto formalnym, elementem struktury dramaturgicznej widowiska, ale ma wymiar dużo szerszy, historyczny. I warto się nad tym zastanowić, zadumać, a może i zatrwożyć?

Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
21 kwietnia 2015
Portrety
Maja Kleczewska

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...