Wejście do historii

1. Międzynarodowy Festiwal Teatralny DIALOG-WROCŁAW

Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Dialog" we Wrocławiu: Perspektywa nowojorskiej tragedii sprawia, że po raz pierwszy patrzy się na teatr europejski jako na jedność, bez rozgraniczenia na teatr Wschodu i Zachodu.

Kiedy w 1990 r. Krystyna Meissner organizowała pierwszy festiwal teatralny Kontakt w Toruniu, handlarze na ulicach Berlina sprzedawali kawałki odłupane z Muru Berlińskiego. Równolegle poszły w górę dwie kurtyny - jedna na scenie, druga - Żelazna - w polityce. Uczestnicy pierwszych toruńskich festiwali wspominają, jak codziennie biegali między sceną a telewizorem, śledząc jednocześnie oba spektakle - teatralny i historyczny.

Po 11 latach Krystyna Meissner otwiera nowy festiwal we Wrocławiu i znów wydarzenia polityczne przelicytowały sztukę. Temat dyskusji panelowej, która towarzyszyła festiwalowi - "Teatr jednoczącej się Europy - prawda i fałsz" - w ciągu jednego dnia stał się nieaktualny. Zauważył to Georges Banu, wybitny teatrolog francuski pochodzący z Rumunii. - Kiedy runął Mur Berliński, przestałem spać po nocach - mówił podczas niedzielnego spotkania. - Po 11 września mogę znów spać i śpię bardzo dobrze. Mój problem stosunków Wschód - Zachód stał się problemem minionym. Mamy nową historię, jeszcze nie wiemy, w jakim kierunku zmierza. Nasze spotkanie jest być może pierwszym, które problem związków między Wschodem a Zachodem traktuje jako przeszłość.

Dali się zaskoczyć dyskutanci, nie dali artyści, przynajmniej nie wszyscy. Oglądam "Specjalistów" Christopha Marthalera z Schauspielhaus z Zurichu i myślę o tych specjalistach, którzy zginęli w Nowym Jorku. W przestrzeni zaprojektowanej przez Annę Viebrock, przypominającej skrzyżowanie wnętrza samolotu pasażerskiego z pociągiem metra podróżuje grupa mężczyzn i kobiet ubranych w biurowe uniformy. Ich język składa się z fragmentów instrukcji obsługi komputerów, żargonu maklerów giełdowych, języka ekonomistów i politologów, a nawet fragmentów "Kapitału" Marksa. Pasażerowie tego samolotu-pociągu, przedstawiciele nowoczesnej kasty menedżerów spędzają czas na wspólnych śpiewach, akrobatyce i seksie. Co jakiś czas z głośników wydobywa się potworny zgrzyt i któraś z postaci zgina się w pół jak trafiona kulą. W finale do pasażerów wychodzi konduktorka i za pomocą kasownika, który jest jednocześnie pilotem od telewizora, wyłącza ich jednego po drugim. W tle słychać "Deutsches Requiem" Brahmsa.

Przed pięciu laty Marthaler poraził nas wszystkich wizją świata po komunizmie przedstawioną w spektaklu "Murx" z berlińskiej Volksbuhne. "Specjaliści" to zachodnia wersja "Murxa" - ci, którzy w tamtym przedstawieniu siedzieli w wielkiej, dworcowej poczekalni, w "Specjalistach" już wsiedli do samolotu. Jednych i drugich łączy brak celu, tak jak jedni nie wiedzą, po co i na co czekają, tak drudzy zapomnieli, dokąd pędzą. 

- O ile "Murx" mówił o systemie, który upadł, o tyle "Specjaliści" opowiadają o systemie, który wygrał i do którego wszyscy muszą się dzisiaj dostosować. Przedstawienie ma trzy lata, ale, jak państwo widzą, nadal jest aktualne - komentował reżyser. 

Nowa perspektywa po nowojorskiej tragedii sprawiła, że po raz pierwszy patrzy się na teatr europejski jako na jedność, bez rozgraniczenia na teatr Zachodu, którego tematem głównym był zawsze przesyt, i teatr Wschodu, który mówił głównie o niedostatku. Pomysł Krystyny Meissner sprawdził się - "Kontakt" zmienił się w "Dialog" między artystami należącymi do jednej zachodniej cywilizacji. Czy będzie to Gruzin Lewan Cuładze, który wystawił "Fausta" za pomocą świetnie animowanych lalek, czy Polak Piotr Cieplak, który odwołuje się do Biblii, czy też Niemiec Stefan Pucher odwołujący się do Czechowa pozostajemy w kręgu tych samych pytań o człowieka zadawanych od tysięcy lat wkręgu kultury śródziemnomorskiej. 

   
Dwa tematy trafiły na pierwszy plan tego wielogłosowego dialogu - wiara i historia. Wątek przeszłości powracającej dzisiaj w postaci masowych grobów, tajnych archiwów policji i relacji świadków przewijał się przez spektakle zarówno polskie, rosyjskie, jak i niemieckie. To wielki powrót na scenę historii, od której teatr uciekł po 1989 r. w problemy rodziny i jednostki. Krystian Lupa podjął go w monumentalnej inscenizacji "Wymazywania" Thomasa Bernharda (Teatr Dramatyczny, Warszawa), powieści, która jest rozliczeniem z przeszłością nie tylko austriackiego społeczeństwa noszącego na sobie piętno nazizmu, ale w ogóle człowieka XX w., który swoją historię chce wymazać, unicestwić, aby móc dalej żyć. Na podobnej zasadzie Christoph Marthaler wypomina wielkim zachodnim koncernom i bankom udział w wojennej machinie Hitlera. Dzisiejsi "specjaliści" cytują doniesienia z niemieckiej prasy z lat 30. na temat ówczesnych "specjalistów", którzy zwalniali masowo Żydów i uczestniczyli w "aryzacji" przemysłu czeskiego po aneksji tego kraju. 

Drugim wielkim tematem, o którym rozmawiano we Wrocławiu, była wiara, mówiono o niej jednak nie na klęczkach. "Historia Jakuba" w reż. Piotra Cieplaka (Teatr Współczesny, Wrocław) opowiadała o wierze jako wyzwaniu dla współczesnego człowieka, który jak Jakub z wykradzionym błogosławieństwem idzie w świat, by zmierzyć się z własnym przeznaczeniem. Krzysztof Warlikowski w "Bachantkach" (teatr Rozmaitości, Warszawa) pokazał konflikt wiary i rozumu zakończony klęską Penteusza (Jacek Poniedziałek), który daremnie broni Teb przed inwazją sekty Dionizosa. W "Mistrzu i Małgorzacie" (Oskaro Korsunovo Teatras, Wilno) Oskaras Korsunovas stawiał pytania o relację między prawdą o Chrystusie a jej interpretacją w Ewangelii i powieści Michaiła Bułhakowa. 

Dionizos, Chrystus, Mateusz Lewita, niewierny Tomasz, Abraham, Jakub i Ezaw - oto nowi bohaterowie współczesnego teatru. Reżyserzy ubierają ich w sztruksowe spodnie i swetry, marynarki i białe koszule, przenoszą we współczesność, aby sprawdzić, na ile dzisiaj ważna jest prawda. W każdym wypadku to zderzenie pobudza do myślenia o miejscu, jakie wiara zajmuje w dzisiejszym zracjonalizowanym społeczeństwie. 



Najciekawszym spektaklem z tego kręgu były "Misteria Milenijne", wielkie plenerowe widowisko, które szef poznańskiego teatru Biuro Podróży Paweł Szkotak zrealizował w 2000 r. w angielskim Coventry, gdzie kultywuje się średniowieczną tradycję widowisk pasyjnych. Spektakl wznowiony specjalnie dla festiwalu wrocławskiego w budowanym Kościele Tysiąclecia na Różance zachwycał plastyką i poetyckim językiem metafory. Szkotak przeniósł Ewangelię do współczesności. Pasja odbywa się w policyjnym państwie, klatki z Chrystusem pilnują funkcjonariusze z pałkami, a Piłat grany przez czarnoskórego Vintera Morgana przypomina południowoamerykańskich czy afrykańskich dyktatorów w groteskowych mundurach. Zbawiciela wyobraża drewniana figura, dokładnie tak jak w średniowiecznych misteriach polskich. 

Wrocławski festiwal wystartował w złych czasach, kiedy oszczędza się na tym, co dla rozwoju człowieka najważniejsze - na kulturze. Nie wiem, jak potoczą się jego losy, czy znajdą się w przyszłości pieniądze na sprowadzanie tak drogich widowisk jak "Woyzeck" Roberta Wilsona, poparta technika komputerową wizja dramatu Buchnera z muzyką Toma Waitsa. Wiem, że ten dialog trzeba za wszelką cenę podtrzymać, bo znów jak dekadę temu w Toruniu jest z kim i o czym rozmawiać.

Roman Pawłowski
Gazeta Wyborcza
16 października 2001

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia