Weselna noc listopadowa

„Wesele" - aut. Stanisław Wyspiański - reż. Krzysztof Jasiński – Krakowski Teatr Scena STU

Uwspółcześnianie klasycznego tekstu i poprzenoszenie go niemalże siłą do współczesności to zabieg często obserwowany we współczesnej kulturze. Jeśli tylko zrobiony jest dobrze, to pokazuje umiejętności interpretacyjne reżysera oraz zdolność rozwikłania metafor i ukrytych znaczeń. Bardzo często jednak się to nie udaje, a zabieg ten wykorzystywany jest tylko po to, aby przyciągnąć do teatru młodych widzów.

To właśnie jest przyczyną, dla której nie należę do grona osób, które z oczywistym szacunkiem dla pierwowzoru, z wypiekami na twarzy oglądają klasyki literatury przeniesione do współczesności. Wręcz przeciwnie. Wierne odtworzenie historycznych tekstów, z zachowaniem piękna staropolskiej mowy, strojów z epoki, a przede wszystkim odszukanie głębszego sensu ukrytego w dramacie i nie zanudzenie przy tym widza – to wielka sztuka. „Wesele" w wykonaniu Krakowskiego Teatru STU, wydaje się ostatnim przyczółkiem polskiego dramatu nienarażonym na obecny trywializm, ale mimo to osadzonym we współczesnym, zglobalizowanym kontekście.

Postaci ubrane są w tradycyjne, staropolskie stroje, a ich wypowiedzi znamionuje wierność literackiemu pierwowzorowi. Gości weselnych jest wielu, zgromadzono około 200 osób – tylu, ilu zmieści Krakowska Scena STU. Na jej deskach obecny jest postument, a za nim przestronne, szklane okna i drzwi, przez które zmęczeni tańcem goście mogą opuścić salę weselną. Nikomu się jednak do tego nie śpieszy, ponieważ na zewnątrz pada deszcz. Nie jest on subtelnie zasygnalizowany poprzez mgłę czy kilka kropli wody, ale pada nieprzerwanie, spływając po futrynie otwartych drzwi. Co jakiś czas na salę wpada oślepiające światło pioruna, który tworzy zygzaki na obecnym za przezroczystymi drzwiami niebie.

Listopad jest szczególnym okresem roku, w którym Polacy często silniej odczuwają przynależność narodową. Powstanie listopadowe, odzyskanie niepodległości czy rozpoczęcie walk z Ukraińcami o ocalenie polskiego Lwowa, to momenty zajmujące ważne miejsce w naszej historii. „Wesele" jako utwór odwołujący się właśnie do walki o niepodległość i chęci zrywu, bardzo dobrze wpisuje się tę w listopadową aurę, a sytuacja, jaka ma miejsce za naszą wschodnią granicą jeszcze silniej wzmacnia ten przekaz. Twórcy przypominają nam o niej już na plakacie w postaci złotego rogu na niebieskim tle, który w połączeniu z symbolicznym sznurem, tworzy wizerunek, którego nie sposób pomylić - Józefa Piłsudskiego.

Podczas trwania wesela w Bronowicach pod Krakowem, Gospodarzowi ukazuje się Wernyhora (Radosław Krzyżowski) – legendarny wróżbiarz posiadający dar prorokowania, który według niektórych zapisów miał także być rzecznikiem pomiędzy zwaśnionymi narodami Polski i Ukrainy. Postać ta nie pojawia się na scenie osobiście – obserwujemy tylko zapis wideo jego przepowiedni wygłoszonej podczas rozmowy z Gospodarzem (Robert Koszucki). Co może się wydawać dziwne, jest to właśnie jedna ze scen, zasługujących na szczególną uwagę. Radosław Krzyżowski wypowiada swoje kwestie silnym, nieznoszący sprzeciwu tonem, ale nadaje mu niemal delikatnego brzmienia. Robi to w sposób bardzo emocjonalny, co oddaje także jego mimika. Jest on jednym z najwybitniejszych aktorów teatralnych w Polsce. Odpowiada mu natomiast tubalny głos Roberta Koszuckiego (tak donośny, że nie potrafię sobie wyobrazić jak ten aktor szepce), który to potrafi mówić naprawdę głośno, nie powodując wrażenia krzyku. Można powiedzieć, że Robert Koszucki odegrał tę scenę zupełnie sam, wiedząc, że w razie pomyłki rozmówca nie pospieszy mu z pomocą – wideo pójdzie dalej i trzeba będzie jakoś z tego wybrnąć.

Po rozmowie z Wernyhorą, Gospodarz uroczyście przekazuje róg Jaśkowi (Kamil Olczyk), po czym upija się niemalże do nieprzytomności i udaje na balkon: jest prowadzony między widzami przez Gospodynię (Beata Rybotycka). Bliskość ludzi zachęca go do entuzjastycznych okrzyków skierowanych nad głowami widowni w stronę sceny, na której obecni są poeta (Dominik Mironiuk), Pan Młody (Andrzej Deskur) oraz dziennikarz (Grzegorz Mielczarek), znajdujący się w podobnym stanie co Gospodarz i tulony do snu przez Marynę (Monika Cieciora), by później usnąć wprost – na scenie. Niewiele razy dotąd zdarzyło mi się obserwować dobrze zagraną nietrzeźwość – a udało się to właśnie Robertowi Koszuckiemu oraz Grzegorzowi Mielczarkowi.

Naraz budzi się Pan Młody – przedstawiciel polskiej inteligencji, któremu Andrzej Deskur użyczył swojej wytworności i który, dzięki temu stał się jedną z postaci godnych zapamiętania. Jest on wymarzonym aktorem do odegrania tej roli, ponieważ nadaje jej jakiejś nieokreślonej delikatności, którą przecież powinien cechować się świeżo poślubiony małżonek – szczególnie w scenie tańca z Panną Młodą, ale także, kiedy po przebudzeniu niemalże z czułością otacza własnym kocem śpiącego Dziennikarza.

Niektóre postaci Wyspiańskiego zostały przez Jasińskiego zredukowane lub zupełnie usunięte ze scenariusza, podczas gdy inne przejęły ich kwestie. Jedną z ważniejszych wypowiada w oryginale Radczyni - nieobecna w tym spektaklu – jednak jej wypowiedź mimo wszystko pada (o ile dobrze pamiętam z ust Poety): „no, ale o czym wy będziecie mówili, jak tak nadejdzie wieczór długi: mówić się nie chce, trza przesiedzieć; on wykształcony, ty bez szkół" na co odpowiada panna Młoda: „Po cóz by, prose pani, godoł, jakby mi nie mioł nic powiedzieć, po cóż by sobie gębę psuł?". Mówi nam to wiele na temat zaobserwowanej już postawy Pana Młodego oraz prostolinijności Panny Młodej (Sylwia Zelek-Golonka).

Właściwie wśród tak barwnej palety postaci Poeta zachowuje najwięcej zdrowego rozsądku. Dominik Mironiuk w tej roli wykazał się szczególną dykcją, ale najbardziej zwróciłam uwagę na jego gesty. Były one mocno „teatralne", ale na pewno nie przesadzone i dodawały mu posłuchu i szacunku wśród widzów, które to jemu - jako Poecie - z pewnością się należały.

Nagle naszym oczom ukazuje się rozgorączkowany Jasiek. Biega, jak oszalały po scenie uświadamiając zebranym co się stało za pomocą wciąż wiszącego u szyi sznura, na którym wcześniej zawieszony był rekwizyt oddany mu w opiekę przez Gospodarza (co biorąc pod uwagę późniejszy stan wyżej wymienionego, nie było wcale tak złą decyzją). Rozgorączkowanie Jaśka połączone jest z chłodnym głosem Chochoła (Jerzy Trela - obecny na scenie niestety jedynie werbalnie), który to informuje nas co zaszło – Jasiek zgubił złoty róg. Jego słowa wypowiadane są kilkukrotnie w towarzystwie głośnej muzyki, która nie do końca pasowała tutaj do sytuacji. Mam wrażenie, że gdybyśmy zamiast tego słyszeli sam głos – efekt byłby mocniejszy. Tymczasem Jasiek zajmuje miejsce na pustym cokole i rozpoczyna oszalały taniec w towarzystwie fioletowych świateł laserów i dubstepowej muzyki. Aktor grający Jaśka ma w sobie jakąś intrygującą cechę, która nadaje jego postaciom dramatyzmu, co zaobserwowałam już w spektaklu „Songi Teatru STU".

Noc weselna łączy się w „Weselu" Jasińskiego z pełną zadumy porą Dnia Zadusznego i nie powoduje wrażenia niespójności. Teatr może bawić, ale zazwyczaj nie powoduje gromkiego wybuchu śmiechu, ale raczej uśmiech, z którego wypływa głębszy sens. To właśnie jest jedną z przyczyn, dla których widzowie nagrodzili twórców oklaskami – budząc przy tym Dziennikarza, który chwiejąc się na nogach opuszcza scenę podtrzymywany przez Marynę.

Reżyseria: Krzysztof Jasiński, autor tekstu: Stanisław Wyspiański, dekoracje: Maciej Rybicki, kostiumy: Anna Czyż, Muzyka: Marek Grechuta, Piotr Grząślewicz, Marcin Hilarowicz, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Zbigniew Wodecki, Obsada: Radosław Krzyżowski – Wernychora, Robert Koszucki – Gospodarz, Beata Rybotycka – Gospodyni, Grzegorz Mielczarek – Dziennikarz, Andrzej Deskur – Pan Młody, Sylwia Zelek-Golonka - Panna Młoda, Dominik Mironiuk – Poeta, Andrzej Róg- Żyd, Marcin Zacharzewski – Czepiec, Kamil Olczyk – Jasiek, Monika Cieciora – Maryna, Kamila Bestry – Rachela, Jerzy Trela – Chochoł, Piotr Cyrwus – Szela.

Teresa Wysocka
Dziennik Teatralny Wrocław
12 listopada 2022

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia