Wewnętrzne piekło

"Przy drzwiach zamkniętych" - reż. Andrzej Dopierała - Teatr Bez Sceny w Katowicach

Końcem lutego na scenie KNST Marchołt w Katowicach obejrzeliśmy sztukę Jean-Paul Sartre pod tytułem: "Przy drzwiach zamkniętych", w przekładzie Jana Kotta. Reżyserem , scenografem oraz jednym z trzech bohaterów był Andrzej Dopierała, założyciel Teatru Bez Sceny. W pozostałych rolach wystąpiły: Iwona Fornalczyk oraz Jadwiga Wianecka.

Przed spektaklem postanowiłam nic nie czytać o tym przedstawieniu. Nie chciałam narzucać sobie kalki interpretacyjnej. Najpiękniejsze bowiem w ogólnie rozumianej sztuce jest to, że na każdego działa odmiennie, w różny też sposób interpretuje się każdy jej wytwór. Na przykład dla jednej osoby kropka i kreska na białej kartce  mają wymiar symboliczny,a dla drugiej nie niosą one żadnej wartości.

"Kto ma przeciwko sobie głupców, zasługuje na zaufanie"

Przechodząc do analizy sztuki. Najprościej mówiąc trójka obcych sobie ludzi trafia do piekła. Nie jest ono takie, jak sobie wyobrażali. Nie ma w nim ognia,diabłów, luster a czas płynie powoli. Przypomina raczej skromnie urządzony hotelowy pokój. Są w nim trzy fotele, powiedzmy szafka na której leżą: nóż, pomadka.
 
Najpierw trafia tam literat i recenzent o imieniu Garcin. Następnie dołącza do niego Inez,  która w swych oczach od zawsze jest przeklęta. Ostatnim, najmłodszym gościem jest Stella.

Każde z nich, aby oswoić się z nowym miejscem rozmawia z niby portierem, a tak naprawdę z własnym alter ego. Jego postać wyświetlana jest na ścianie. Ma ona jednak przewagę nad swym rozmówcą. Zna bowiem przyszłość. Doskonale wie, że jej „podopieczny” nigdy  nie wydostanie się z tego pokoju, a piekło jest tak naprawdę w jego duszy. Tym bardziej, że każdy z bohaterów ma duży bagaż doświadczeń, który pragnie ukryć. Ewentualnie  postaci chcą wykreować siebie na ofiary a nie katów.   Szybko jednak przestają udawać i konfabulować na własny temat.

"Człowiek może był kiedyś dobry, ale z pewnością było to dawno temu"

Zacny literat za życia znęcał się psychicznie nad swą żoną. Pojechał na teren walk i niby w geście protestu dał się zabić. Tak naprawdę nie intersowało go życie wojaka.

Inez jest lesbijką, która uwiodła żonę swego kuzyna, a ten w rozpaczy popełnił samobójstwo. Jej ukochana spostrzegła swego męża oczyma Inez. Któregoś dnia odkręciła gaz... obie znaleziono martwe.

Stella z kolei wyszła za mąż z wygody, dla pieniędzy. Tłumaczyła się ratowaniem chorego brata. Miała kochanka, któremu urodziła dziecko. Następnie je zabiła. Jego ojciec popełnił samobójstwo. Pokochała innego, który widział w niej prawdziwe źródełko cnót... Do czasu...

"Piekło to inni"

Bohaterowie zdają sobie sprawę, iż między nimi są bardzo silne zależności. Jeśli dobrze rozegrają całą sytuację mogą siebie uratować. Jednocześnie wystarczy, że jedno z nich zachowa się nie fair , a wszyscy doznają unicestwienia. Tak jest przynajmniej w ich mniemaniu.

Każde z nich ma być szczere. Słyszą swoje myśli a od czasu do czasu mają wgląd w świat, który zostawili.  Zdają sobie sprawę, że po śmierci przestali być ważni dla kogokolwiek. Na ziemi życie biegnie swoim tokiem, a ich miejsce (w pracy, w wynajmowanym mieszkaniu) zajęli już inni. Dochodzą do wniosku, że za jakiś czas nikt nie będzie o nich pamiętał. Te odkrycia powodują przerażenie w kreowanych postaciach.

Zostali zamknięci w tym pokoju, by zrozumieć swoje krzywdy względem innych. Dlatego Stella przypomina Izez jej ukochaną. Inez stanowi wyzwanie i przeciwieństwo żony Garcina. Doskonale też rozumie strach bijący z jego oczu. Mężczyzna ten staje się także zabawką dla Stelli.

Postaci wzajemnie manipulują sobą, zdarza się, że atakują ad personam. Wobec siebie zachowują się tak samo perfidnie jak za życia względem swoich najbliższych.

"To niezwykłe, jak można kłamać, przyznając sobie rację"

Sztuka Sartre`a powstała w 1944 roku. W tym dramacie najważniejszy jest człowiek oraz jego wewnętrzne przeżycia. Niejednokrotnie historyjki - jakie na swój temat stwarza, i w które sam wierzy - zmniejszają jego dysonans poznawczy.

Aby to uwypuklić reżyser i scenograf przedstawienia postawił na ascentyzm. Dlatego scena wyłożona jest białym materiałem. Stoją na niej duże i małe bardzo jasne ekopufy, dostosowujące się do kształtu ciała. Aktorzy ubrani są jak rehabilitanci w szpitalach. Dominuje czystość, jasność, czyli poniekąd synonimy prawdziwości. Dlatego dziwnie brzmią słowa określające formy i kolory ubrań, sof.

„To nie postać urzeczywistnia się w aktorze, lecz aktor , urzeczywistnia się w postaci”

Aktorzy dozują emocje. Chwilami miałam wrażenie, że Andrzej Dopierała  stworzył wyrafinowanego cynika i pozoranta, ale bardzo zagubionego w tej nietypowej sytuacji.

Iwona Fornalczyk  wykreowała postać najbardziej z wszystkich przerażającą. Inez jest pozornie silna, ale sarkazmem maskuje swój wewnętrznyy ból.

Bardzo podobała mi się także gra Jadwigi Wianeckiej. Jest to młoda dziewczyna, która dopiero rozwija swoje skrzydła. Jestem bardzo ciekawa, jak będzie grać za 15-20 lat. Trzeba przyznać, że ma w sobie ten „nerw” i kocha pracę w teatrze. Mam nadzieję, że nie zaprzepaści swojego talentu, bo ja jej wierzę. Nawet jeśli jej postać udaje, że jest kimś innym.

Reżyser postanowił urozmaicić spektakl filmem ( na początku, kiedy widzimy uciekającego przed czymś Andrzeja Dopierałę, a także chwilę później podczas rozmów postaci ze swymi alter ego). Wykorzystanie multimediów jest w tym przypadku bardzo dobrym pomysłem, ponieważ od razu wprowadza widza w inny świat.

Elementy: muzyczny i świetlny uzupełniały grę aktorów. W przedstawieniu warto też zwrócić uwagę na czarny humor i dopełniający go sarkazm. Niektóre z usłyszanych kwestii powodują śmiech. Po chwili jednak zdajemy sobie sprawę, że jest to śmiech przez łzy.

Rasumując. Po spektaklu czułam niedosyt jak po pysznym obiedzie w drogiej restauracji. Trzeba wracać do domu, a chciałoby się jeszcze delektować każdym składnikiem potrawy.

Alicja Badetko
Portal Polski
11 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia