Wiara malutka

"Miłość" - reż. Janiusz Kukuła - Mazowiecki Instytut Kultury

"Wiersze trzeba mówić, nie recytować". Adam Woronowicz cytuje często słowa swojej mentorki, Mai Komorowskiej. W widowisku "Miłość" w reżyserii Andrzeja Kukuły opowiada o życiu frazami z wierszy księdza Jana Twardowskiego.

Robi to w stylu zaskakująco wręcz skromnym: żadnej emfazy, podkreśleń, wykrzykników, nawet minimalnej kokieterii. Bohater Woronowicza mówi wiersze, wręcza publiczności kartki z poezją księdza Jana, towarzyszą temu akordy Janusza Strobla, wirtuoza gitary. W prostocie interpretacji, podobnie jak w samej poezji księdza Twardowskiego, jest prawda razowego chleba, niewinnej trawy - "karmelitanki bosej", ale i zaklęcia umarłych którzy zawsze odchodzą zbyt wcześnie. Żadnych wielkich słów, zaklęć, obietnic.

"Jest miłość trudna jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia / jest przewidująca taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby / niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach / jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie" - pisał ksiądz Twardowski. W przedstawieniu "Miłość" w Teatrze Mazowieckim miłość jest przede wszystkim wzruszeniem. Nie egzaltowanym spazmem, nie krzykiem, lecz właśnie wzruszeniem.

Everyman Woronowicza wchodzi na stację kolejową o nazwie Miłość (ciekawa scenografia Ludmiły Bubánovej): prawie pusto, ostatni pociąg odjechał, na zapomnianej ławce siedzi zapomniany muzyk (Janusz Strobel) w kapeluszu zasłaniającym oczy. Gra na pamięć zwrotki o drodze, która nigdy się nie kończy, o pytaniach bez odpowiedzi. A Woronowicz broni prawa do pytań o zdziwienie cudem wiary, zachwyt wielką historią i byle biedronką. "Wiara malutka" księdza Twardowskiego to właśnie miłość.

Łukasz Maciejewski
www.aict.art.pl
20 sierpnia 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia