Wiążące zabójstwo nieobiektywne

"Trucizna teatru" - reż. Anna Zagórska - Centrum Kultury w Gdyni

Liczba filmów dokumentalnych czy fabularnych, w których bohaterowie w sposób zaplanowany oraz z drapieżną rozkoszą planują morderstwa, niepokojąco wzrasta. "El veri del teatro", czyli "Trucizna teatru", ukończona w 1978 roku przez Hiszpana Rodolfa Sirerę piszącego po katalońsu, jątrzy i niepokoi, dając powody, aby obawiać się szaleńców, nawet takich, którzy aspirują do roli artystów. Tekst Sirery to niemal thriller, przybierający pozornie charakter oświeceniowej przypowiastki o umiejętnościach manipulatorów trzebiących pozerów, pyszałków oraz bufonów.

Tekst hiszpańskiego dramaturga był wielokrotnie wystawiany i tłumaczony na różne języki, dając szerokie pole interpretacyjne. Można przypuszczać, że najczęstszym motywem pracy nad nim była potrzeba obalenia rzeczywistości obiektywnej i pozostawienie widza w przekonaniu o rzeczywistości równoległej. Tak jak pierwsza wedle racjonalistów nie istnieje, choć ją przecież widzimy, tak współcześnie druga może stanowić intelektualne wyzwanie. Podważanie irracjonalnych przesłanek to często występujące schorzenie u współczesnych ludzi z dostępem do internetu. Jak jednak zachować się w sytuacji, gdy zarówno bohater, jak i widz pozostają w swoich przekonaniach tylko do czasu aż jedna z postaci nie zacznie sterować ich nawykowymi wyobrażeniami? Myślę, że agenci Fox Mulder i Dana Scully, także Dr House i Ryan Hardy z "The Following" mieliby dużo do powiedzenia w kwestii dochodzenia prawdy poprzez wykluczenie racio i zawierzenie empirii. Nieprzypadkowo wymienieni bohaterowie nieustannie mają do czynienia z ludzkimi słabościami, zastanawiając się jednocześnie nad tym, jak blisko jest granica, która oddziela ich od zostania wyrafinowanymi manipulatorami.

Jednoaktówka Rodolfa Sirery to historia spotkania Markiza, naukowca i filozofa, z uznanym aktorem Gabrielem de Beaumont w paryskiej posiadłości arystokraty. Początkowo wszystko wskazuje na to, że artysta sceniczny został źle potraktowany, czekając godzinę na gospodarza. W tym czasie, dając się uwieść rozmowie z obecnym w salonie lokajem, Gabriel daje się poznać jako pozorant wykazujący się arogancją wobec niżej urodzonych, jak również wyznawców odmiennych poglądów. Spotkanie kończy się jednak zgodnie z planem arystokraty, czyli po dwukrotnej zmyłce, Markiz pozwala aktorowi odegrać rolę życia, czyli zejść z tego świata w sposób naukowo udowodniony. Czy na pewno w finale pokazana jest tragedia? Czarny humor mocno trzyma się autora tekstu.

Spektakl niedawno, w listopadzie zeszłego roku, w podobnej obsadzie realizatorskiej i aktorskiej był pokazany premierowo w Wilnie z okazji "Wileńskich Spotkań Sceny Polskiej". W Gdyni można było doświadczyć obecności samego Jerzego Derfla, autora muzyki, który drugiego dnia premierowego dał się głośno wszystkim we znaki, chrapiąco podążając za akcją sztuki. Nie przeszkodzilo to jednak Cezaremu Morawskiemu i Stanisławowi Górce, aby poddać koronkowej analizie postaci, jakie odgrywali. Górka pokazał dużą rozpiętość możliwości aktorskich, umiejętnie stopniował napięcie dramaturgiczne, "zgrabnie" gubił widza i Gabriela. Cezary Morawski grał przewidywalnie, zbyt przerysowanie, choć dobrze wpisywał się w bufoniarskość swojej postaci. Reżyserka, Anna Zagórska, prywatnie żona Morawskiego, pozwoliła aktorom na sceniczną fantazję mieszczącą się w komediowej konwencji.

Centrum Kultury po raz kolejny udało się zaprosić uznanych, rozpoznawalnych artystów i zyskać sobie aprobatę publiczności, wciąż oczekującej dobrej rozrywki. Mimo braku lekkości i świeżości adaptacyjnej, "Truciznę teatru" nalezy uznać za możliwy przyczynek do dyskusji na temat kondycji człowieka albo mniej pompatycznie - pole do rozmów o granicach perswazji w celu dojścia do prawd nieoczywistych.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
5 lutego 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia