Więcej przedstawień z udziałem lalki

Rozmowa z Tomaszem Mościckim

W tym roku było kilka bardzo interesujących przedstawień lalkowych i to pokazujących różne techniki animacji, ale i również niesłychanie wymyślne technologicznie sposoby ożywiania. Można powiedzieć, że są to lalki na miarę XXI wieku, chociaż ciągle oparte na bardzo tradycyjnych mechanizmach – mówi Tomasz Mościcki, tegoroczny przewodniczący jury profesjonalnego toruńskiego festiwalu - w rozmowie z Iloną Słojewską.

Ilona Słojewska: Jakie zmiany w teatrze lalkowym zauważa pan jako wieloletni juror tych teatralnych spotkań?

Tomasz Mościcki: - Mam ogromne szczęście, że obserwuję festiwal od dziesięciu lat. Po raz pierwszy dyrektor Zbigniew Lisowski zaprosił mnie tutaj jesienią 2007 roku. Tak że jestem związany z Toruniem i festiwalem sporo lat, czyli jedną piątą mojego życia; a to już jest jednak coś. Tu się oczywiście bardzo wiele rzeczy konwertowało przez ten czas. Można było obserwować, jak się zmieniały mody. Myślę, że to co widzimy w tym roku, to oczywiście może być sprawą takiego czy innego wyboru tych przedstawień, które nam było dane zobaczyć. Lecz z całą pewnością można powiedzieć, że w teatrze lalkowym, a mam nadzieję, że nie tylko w lalkowym, bo to się także widzi na innych scenach, a nawet i na dużych pojawia się zmiana mody. To znaczy, odchodzi się powoli od multimediów, od tych wszystkich elektronicznych projekcji, które dwadzieścia lat temu były jakimś odświeżeniem oferty scenograficznej, próbą wzbogacenia plastycznego języka. Ale w pewnym momencie stały się straszliwym liczmanem I to z kilku różnych powodów. Po pierwsze, często zastępowano nimi scenografię, bo tak po prostu było taniej, ale miało to takie skutki, że to zastępowanie maskowało samą nieudolność scenografów. A poza tym, przez jakość techniczną tych wszystkich projekcji samo się demaskowało. Patrzyło się na to z dużą nieprzyjemnością. Myśmy też kilka razy mówili w czasie toruńskich „Spotkań", żeby może rzeczywiście trochę już uspokoić się z tymi multimediami i projekcjami i w tym roku to rzeczywiście nastąpiło. Co prawda tytułem przypisu mogę powiedzieć, że pojawiło się coś innego. A mianowicie pojawiło się praktycznie w postaci źródeł światła, jakimi są żarówki ledowe. Też spowodowało to pewną rewolucję w oprawie scenicznej. Scenografów bardzo uwiodło to, że aktorów można wyposażać w te ledy. To jest oczywiście bardzo fajne teraz, bo one są już niesłychanie doskonałe, tylko że za dwa - trzy lata nikt już nie będzie chciał patrzeć na te ledy.

A co zmieniło się na pewno?

W tym roku pojawiło się znacznie więcej przedstawień z udziałem lalki. Czyli to, o czym my kilka razy w różnych składach sędziowskich mówiliśmy. A miałem to ogromne szczęście, że jestem niezmiennym elementem w Toruniu i niezwykle mi miło, że dyrekcja chce mnie obdarzać takim zaufaniem. Tak więc, apelowaliśmy jako jury, żeby jednak przypomnieć sobie o funkcji lalki. I tak się stało. W tym roku było kilka bardzo interesujących przedstawień lalkowych i to pokazujących różne techniki animacji, ale i również niesłychanie wymyślne technologicznie sposoby ożywiania. Można powiedzieć, że są to lalki na miarę XXI wieku, chociaż ciągle oparte na bardzo tradycyjnych mechanizmach. Więc to na pewno się zmieniło.

Czy dostrzega pan określone tendencje?

Myślę sobie tak, że jest taka generalna tendencja, ale ona jest nie tylko w teatrze lalkowym, lecz w ogóle w całym teatrze. To znaczy jest problem z opowiadaniem fabuły. Te fabuły są często otwarte. Do tego stopnia, że jak się czyta streszczenia, zamieszczone w programach, to po prostu człowiek chciałby podpowiedzieć, że można je przecież trochę zamknąć. Bo to fabularne otwarcie jest jednak trochę męczące.

Jak Teatr Baj Pomorski przedstawia się na tle innych teatrów lalkowych?

Pytanie jest oczywiście bardzo trudne, ze względu na nasze usytuowanie w Baju.
To co powiem, za chwilę może być pomyślane jako duser, ale to tym absolutnie nie jest. Do Baja Pomorskiego przyjeżdżam z dużą radością. I to nie tylko dlatego, że jestem tu jurorem, ale po prostu, że bardzo lubię ten teatr. To jest rzeczywiście jeden z najlepszych teatralnych zespołów lalkowych w Polsce i nie tylko, bo tu jest kilku świetnych dramatycznych aktorów. Co zresztą było widać w czasie tych przedstawień, które oglądaliśmy - w „Robinsonie Crusoe" i w „Baśni o złotej rybce". To są aktorzy, którzy grają i w żywym planie, i w lalkach. Pokazują, że są niesłychanie sprawni zawodowo, ale i są osobowościami aktorskimi. Z przyjemnością patrzę na kilku aktorów należących jeszcze w tej chwili do młodej części tego zespołu, ale już przechodzących na zupełnie inną półkę wiekową. To znaczy, wchodzących w wiek średni. Ile oni ze sobą, z siebie, zrobili w ciągu tych kilku ostatnich lat! I to jest rzeczywiście pocieszające, że to jest zespół, który się rozwija i pokazuje swoje zupełnie nowe możliwości. I to jest bardzo ważne, bo to się widzi na scenie, jak zespół ze sobą jest bardzo zgrany i zżyty. Dobrze się rozumiejący, bardzo dobrze nawiązujący kontakt z tą publicznością, jednak cholernie wymagającą i cholernie trudną, jaką jest najmłodsi widzowie, bo nas, stare konie, można oszukać, jesteśmy poddani presji pewnej konwencji. A młodzi ludzie, od lat 5 do 12, nie mają takich zahamowań jak my, to znaczy bardzo żywiołowo reagują, na to co się dzieje. Albo im się to podoba, albo nie.
Mówiłem to już kilka razy, że często żałowaliśmy, iż nie możemy nagrodzić toruńskich przedstawień pokazywanych poza konkursem, bo one na pewno byłyby sporą i poważną konkurencją dla gości festiwalowych. To z całą pewnością jest miłe, jak się ten zespół widzi jak się konsoliduje i rozwija, jak rosną w nim talenty. To jest bardzo ważne.

Kilka słów o organizacji festiwalu

Jeżeli chodzi o organizację SPOTKAŃ, to ja to powtarzałem wiele razy i powtórzę jeszcze raz - nie mam do niej żadnych zastrzeżeń. Jako jurorzy mamy pewien komfort, to znaczy, czujemy się Baju Pomorskim rzeczywiście, można powiedzieć, jak zadomowieni. Jest pewna różnica między „ nie jak u siebie w domu", a „zadomowieni". Mam nadzieję, że jesteśmy integralną częścią tego festiwalu, ale to dzięki staraniom organizatorów. Jedna rzecz się nie zmienia. To znaczy przyjeżdżam tu, jak wspomniałem od 2007 roku, i naprawdę autentycznie bardzo się cieszę, bo wiem, że czeka mnie bardzo pracowity tydzień, ale tydzień bardzo przyjemny. Lubię być w Toruniu, lubię ten teatr i tę festiwalową atmosferę. Zresztą, zawsze żartuję, że Toruń jest dla mnie troszkę za daleko od Warszawy. Gdyby był tylko bliżej, jakieś 50 kilometrów, to nie wiem, czy nawet nie przeprowadziłbym się tutaj.

A jak zaprezentowali się podczas festiwalu studenci wydziału lalkarskiego?

Ze studentami to jest bardzo różnie. Nie chciałbym oceniać studenckich przedstawień, dlatego że ja nie jestem do tego uprawniony. To są studenci. Co z nich wyrośnie, to my zobaczymy. Z Białegostoku widzieliśmy jedną bardzo ciekawą osobę, która będzie nie tylko dobrym aktorem lalkarzem ale także dobrym aktorem żywego planu; to z całą pewnością. Nie podejmuję się oceniać etiud, bo nie jestem pedagogiem. Gdybym nim był, mógłbym podejmować taki trud. Kiedy będę oglądał dyplomowe przedstawienie to będzie można coś powiedzieć. Natomiast nie mogę z wielu różnych powodów publicznie mówić czy to mi się podoba, a tamto nie. Myślę, że lalkowe nauczanie w Polsce stoi na wysokim poziomie. Jest rzeczywiście ciekawe, ale czasami niedoceniane przez tak zwane duże szkoły teatralne. Uważam, że może i bardzo niesłusznie.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Baju Pomorskim.

___

Tomasz Mościcki - krytyk teatralny, dziennikarz. Absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST. Autor książek: Teatry Warszawy 1939, Teatr Qui Pro Quo. Kochana stara buda, Teatry Warszawy 1944-45. Współpracował z czasopismami „Po prostu" i „Życiem". Recenzent teatralny „Dziennika" i „Odry". Współpracuje z Polskim Radiem, prowadząc audycje poświęcone współczesnemu życiu teatralnemu. Artysta fotografik.

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
25 października 2017
Portrety
Tomasz Mościcki

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...