Wieczne potępienie

"Bez wyjścia" - reż. Barbara Sass - Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy

Reżyserka Barbara Sass buduje atmosferę duszną od emocji, klaustrofobiczną, w istocie bez wyjścia. Piekło w sztuce Jeana Paula Sartre'a wydaje się tkwić w każdym z bohaterów.

Powrót do Sartre'a to na pozór powrót do innej epoki. Wielu z nas pamięta spektakl grany przed laty w Teatrze Dramatycznym, który nosił tytuł "Przy drzwiach zamkniętych". Wszyscy wtedy ekscytowali się filozofią egzystencjalną, którą reprezentował Sartre, niezależnie od tego, czy sens tej filozofii i jej pesymistyczne przesłanie trafiały do nas. Dziś spektakl "Bez wyjścia" na scenie im. Haliny Mikołajskiej w Teatrze Dramatycznym oglądamy bardziej jak sztukę obyczajową niż filozoficzną. Zresztą sam Sartre zadawał sobie pytanie, na ile jego twórczość ma charakter filozoficzny, na ile jest to po prostu literatura. Dziś z jego twórczości ona wyłania się przede wszystkim. Pozostaje jednak odczytanie metaforycznego sensu zaistniałych sytuacji. Troje bohaterów zostaje zamkniętych w hotelowym pokoju, z którego nie ma wyjścia. Nie bardzo wiedzą, dlaczego znaleźli się tu i teraz. Rośnie agresja, a wraz z nią potrzeba zrzucenia masek. Nikt tutaj nie ma czystego sumienia. Wydaje się, że piekło tkwi w każdym z bohaterów odkrywających swój dramat. Co więcej, dwie kobiety i jeden mężczyzna potrzebują siebie nawzajem. Stają się dla siebie konfesjonałem, w którym można obnażyć własne zło.

Ten spektakl to pożegnanie reżyserki Barbary Sass z teatrem, ale i z życiem. Bardzo gorzki to testament: człowiek wobec nicości. Ale ta nicość to pustka, którą stwarzamy wokół siebie. Inez, Stella i Józef wiedzą, że trafili tu za śmierć zadaną innym. Jeśli coś z filozofii Sartre'a da się odczytać w tym przedstawieniu, to metafizyczny lęk wobec absurdalności losu. Lęk przed światem bez sacrum.

Reżyserka buduje atmosferę duszną od emocji, klaustrofobiczną, w istocie bez wyjścia. Wyraziste role, jak zwykle w spektaklach Barbary Sass, odegrały kobiety. Każda z aktorek to uosobienie zła, każda rozumie, że nie można cofnąć błędów, każda tworzy zróżnicowany psychologicznie portret. Na pozór pławiąca się w luksusie, niezdolna do autorefleksji Agnieszka Warchulska obnaża swoją rozpacz. Intrygująca w swojej niejednoznaczności Agnieszka Wosińska ukrywa pod maską cynizmu drugie, tragiczne oblicze. Piotr Grabowski, macho, literat i pacyfista, czuje się najbardziej przegrany.

Mefistofeliczny lokaj, wspaniale zagrany przez Michała Podsiadłę, z kamienną obojętnością przyjmuje "lokatorów" skazanych na wieczne potępienie. Może ta obojętność jest także obojętnością autora, którego zdaniem nikt z nas nie zasługuje na współczucie. Czy na pewno?

Hanna Karolak
Gość Niedzielny
26 września 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia