Wieczór magii słowa

"Noc wielkiego sezonu" - reż: Krzysztof Babicki - Teatr im. Osterwy w Lublinie

Sobotnia prapremiera "Nocy wielkiego sezonu" miała coś zmienić. Dotychczasowe moje doświadczenia ze scenicznymi adaptacjami tej prozy nie były najlepsze.

W żadnym ze spektakli nie udało się przekazać pełni jej bogactwa i urody, a w jednym, skrajnym przypadku zaginął nawet jej specyficzny, jedyny w swoim rodzaju klimat: w "Sanatorium pod Klepsydrą" rodziny Peszków Schulz okazał się jedynie pretekstem do ekstrawaganckich i dość narcystycznych popisów. W większości przypadków wynikało to z faktu inspirowania się twórców nie tylko literaturą, lecz także twórczością plastyczną Schulza, która za sprawą swej intensywności i sugestywności niejako przytłaczała słowo. 

Krzysztof Babicki w swojej adaptacji poszedł zupełnie odmienną drogą. Świadomie zrezygnował z "cytowania" Schulzowskiej plastyki, a nawet odwoływania się do niej. Skupił się wyłącznie na jego opowiadaniach i był w tym nadzwyczaj konsekwentny, stosując się do zalecenia Konrada Swinarskiego dla reżyserów: "Jeśli masz coś dopisywać autorowi, napisz własną sztukę". W "Nocy wielkiego sezonu" nie ma ani jednego słowa, które nie zostało napisane przez Schulza. Z tego obszernego materiału stworzył Babicki spójną historię, w której nie sposób dostrzec adaptacyjnych "szwów"; odnosi się wrażenie, że mamy do czynienia z autorskim dramatem. 

Już samo to byłoby godne uznania, ale przecież jest w tej adaptacji coś więcej - bogata galeria postaci, z których każda - choć w literackim pierwowzorze niektóre są zaledwie naszkicowane - ma tu własny, indywidualny wymiar i charakter. Przypuszczam, że praca nad tekstem i tworzeniem niemal od podstaw owych postaci była dla Ba-bickiego równie fascynująca jak ta prowadzona później z aktorami. Ta późniejsza zaś zaowocowała całym szeregiem wyrazistych ról, z których te stworzone zwłaszcza przez Krzysztofa Olchawę (Józef), Andrzeja Golejewskiego (Ojciec), Grażynę Jakubecką (Matka) i Hankę Brulińską (Adela) śmiało można określić mianem kreacji co najmniej znaczących, a może nawet wybitnych. 

Odnajdujemy w owej historii większość wątków i motywów obecnych w prozie Schulza. By zacytować jego własne - prawdopodobnie - słowa: "Niesamowitość i codzienność, cudotwórstwo i uliczną magię, marzenie i realizm()". A wszystko to pozwala na przywołanie szczególnego, onirycznego klimatu jego twórczości, co często bywa rzeczą zgoła niewykonalną. 

Najważniejsza jednak wydała mi się w tym spektaklu możliwość pełnego obcowania ze słowem. "Noc wielkiego sezonu" nie tylko się ogląda, ale przede wszystkim chce się jej słuchać, o czym wielu reżyserów w dzisiejszych czasach, zdominowanych przez kulturę obrazkową, zdaje się nie pamiętać. Mam wrażenie, że niemal dotykalna cisza panująca na widowni podczas spektaklu była może większą nagrodą dla twórców niźli kończące go gorące oklaski.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
17 listopada 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia