Wieczór przy szklance pysznej kawy

"Caffe Latte" - reż: K.Chmielewska i L. Bzdyl - Teatr Dada von Bzdülöw

"Café latte", wspólne przedsięwzięcie Teatru Dada von Bzdülöw i warszawskiego duetu muzycznego SzaZa, to udana, bezpretensjonalna próba znalezienia prostej przyjemności we współobecności w jednej przestrzeni wykonawców i widzów.

"Café latte" jest widowiskiem niezwykłym, szalenie eklektycznym. Jego twórcy konsekwentnie odmawiają używania słowa spektakl; na scenie widzimy (i słyszymy) przenikające się elementy teatru dramatycznego, teatru tańca, koncertu i performance\'u. Sam szkielet wydarzenia w podpunktach przedstawia na początku Leszek Bzdyl - opatrując go dodatkowo cytatem z Jeana Baudrillarda. Wypełniany jest on potem na oczach widzów muzyczną i taneczną improwizacją, pełną subtelnego humoru i lekkości. Rytm wydarzeniu nadaje na przemian świetna i efektowna muzyka SzaZy (czyli klarnecisty Pawła Szamburskiego i skrzypka Patryka Zakrockiego) oraz ruch Katarzyny Chmielewskiej i Bzdyla z obchodzącej siedemnaste urodziny Dady.

Mamy tu ciekawe i dowcipne solowe popisy muzyków i tancerzy, sceny grupowe do których włączani są także Szamurski i Zakrocki, zabawę z widownią (Chmielewska w pewnym momencie zaczyna się witać z osobami z publiczności). "Café latte" jest konsekwentną próbą poszukiwania granic wydarzenia scenicznego, jego istoty, analizuje interakcje pomiędzy wykonawcami oraz wykonawcami i widzami. W tym aspekcie koprodukcja Dady i SzaZy nie jest ani szczególnie nowatorska, ani odkrywcza - podobne działania na pograniczu teatru i performace\'u odbywała się już kilkadziesiąt lat temu, były lepiej przygotowane i przynosiły ciekawsze efekty.

Jednak to nie analityczny zamysł jest najważniejszy w "Café latte". Intencją artystów było coś o wiele bardziej ulotnego i nieokreślonego, migotliwego (jak mógłby napisać któryś z filozofów zajmujących się współczesną kulturą): poszukiwanie prostej przyjemności we współobecności, w przebywaniu ze sobą i widzami w jednej przestrzeni, leniwe napawanie się sobą nawzajem, swoimi ciałami, reakcjami, wypowiedziami i dźwiękami instrumentów.

"Café latte" nie jest - bo świadomie nie chce być - dziełem wybitnym czy przełomowym i zapewne nie pozostanie w pamięci widzów na lata. Ale czy to naprawdę jest najważniejsze? Bo czy całymi miesiącami pamiętamy każdy miły wieczór, spędzony z przyjaciółmi przy kawie?

Mirosław Baran
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
21 grudnia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...