Wieczór z piosenką

Mierzenie się z legendą jest zadaniem ryzykownym, ponieważ jest ona z definicji zjawiskiem, z którym równać się trudno, jeśli w ogóle jest to możliwe. Zamiast porywać się na zadania niewykonalne, warto raczej odwołać się do legendy i twórczo ją wykorzystać; chodzi zatem o rozmowę z mistrzem, nie o bycie lepszym niż najlepsi.
Na szczęście rozumieli to dobrze twórcy najnowszej premiery w Teatrze im. Wilama Horzycy, dzięki czemu oglądać możemy spektakl, który nie jest (marną z konieczności) kopią Kabaretu Starszych Panów, ale dialogiem z najlepszą tradycją piosenki kabaretowej oraz (ku uciesze publiczności) z widzem. Historia, która staje się podstawą do śpiewania piosenek, które pięćdziesiąt lat temu wykonywała Irena Kwiatkowska, Edward Dziewoński czy Kalina Jędrusik, jest historią prostą - nie trzeba przecież nadzwyczajnych okoliczności, by rozmawiać o uczuciach i pozwolić im samym płynąć w rytm muzyki. Na małej, zasypanej śniegiem stacyjce spotyka się kilka osób. To ludzie w podróży oraz ci, których życie toczy się w rytm kursowania pociągów. Są jednocześnie bardzo od siebie różni i bardzo podobni; niektórzy z nich czekają na pociąg, który ma ich zawieźć pod nowy adres, do nowych marzeń i tęsknot, inni właśnie wysiedli z pociągu w samym środku podróży, rezygnując z tego, co czekało ich za zakrętem, jeszcze inni zaś spędzają czas na niekończącym się oczekiwaniu - na zmianę, na lepszy czas, na wiatr w żaglach... Pani Bufetowa niczym z opowiadań Isaaca B. Singera (doskonała Małgorzata Abramowicz), bardzo współczesny Bezdomny (Grzegorz Wiśniewski) czy elegancka niczym gwiazda z okładki kolorowego magazynu Zagubiona Arystokratka (Agnieszka Wawrzkiewicz) - wszyscy oni dzielą to samo pragnienie, znane każdemu mieszkańcowi naszej planety. Chodzi rzecz jasna o pragnienie odnalezienia swojej drugiej połowy. Śpiewają więc o tym, nie szczędząc emocji, czyniąc widza swoim powiernikiem, a czasami nawet utożsamiając go z obiektem swych westchnień: Tango "Kat" w wykonaniu Małgorzaty Abramowicz adresowane jest do mężczyzny z widowni, co dodatkowo powiększa radość z wyjścia do teatru (przynajmniej u męskiej części widowni). Ponieważ to miłość nieszczęśliwa i niespełniona jest najwdzięczniejszym tematem lirycznym, utwory śpiewane w obronie ginącej miłości są w większości rzewne i pełne melancholii. Jest to spektakl z rodzaju tych, które stopniowo otwierają się przed widzem. Wraz z pojawieniem się Zbuntowanej Rudowłosej (bardzo dobra Matylda Podfilipska) pomiędzy sentymentalne melodie wkrada się blues i swing, przemycane są tony niepokorne i zadziorne. Rozkołysane Mambo Spinoza w jej wykonaniu wlewa ciepło w serca nie tylko wszystkich obecnych na widowni humanistów, ale i tych, którzy dają się porwać rytmowi, klaszcząc i podśpiewując. Szkoda, że utworów pełnych werwy, z iskrą i porywających publiczność jest w całym przedstawieniu stosunkowo niewiele - a może to aranżacje Piotra Salabera zanadto są sentymentalne i ckliwe, bo kobiecy pazur i energia dużo dodałyby sztuce wyrazu. Śpiewane przez Panią Sprzątającą Nocą (gościnnie Wanda Ślęzak) Osculati, znowu angażujące i przez to podwójnie radujące widzów, czy rewelacyjny pojedynek na skrzypce Rudowłosej i Poetki Imogeny (Aleksandra Lis), odsyłający do filmu Roberta Rodrigueza Desperado, wywołały najżywszą reakcję, co zdaje się potwierdzać tezę, że energii było w przedstawieniu trochę zbyt mało. Niewątpliwą jego zaletą jest jednak wspomniany już, dialogujący, stosunek do autorów piosenek, Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. Julia Wernio, reżyserująca spektakl, miała odwagę interpretować wybrane utwory inaczej, niż przewiduje kanon, odkrywając w nich nowe znaczenia. Piosenki znane z wykonań męskich powierzyła kobietom, jak choćby w przypadku Już kąpiesz się nie dla mnie, wykonywanego przez Rozwiedzioną Kobietę Interesu (Anna Magalska-Milczarczyk). To dobra strategia, zapewniająca widowisku artystyczną niezależność i pozwalająca oderwać widza od nasuwających się samoistnie porównań z Kabaretem Starszych Panów. Cóż bowiem po przedstawieniu, które chciałoby być lepszym od legendarnego oryginału? Jego losem byłaby nieuchronnie śmieszność i nieporadność. Twórcze może być natomiast wykorzystanie potencjału, tkwiącego w dobrze znanych utworach i uczynienie z niego dobrej rozrywki. To właśnie stało się w Toruniu. W całym przedstawieniu widać precyzyjną rękę reżyserską, która sprawnie prowadzi widza od jednej piosenki do drugiej, a aktorom nie pozwala się nudzić, czyniąc ich grę zespołową dobrym tłem do solowych występów kolegów. Do czynienia mamy tu jednak nie tylko z zaprezentowaniem widzowi szeregu znanych utworów kabaretowych, ale ze złożoną grą skojarzeń i zostawianiem tropów, którymi podążać może uważny widz. Cień gitarzysty-gangstera z amerykańskiego filmu przemyka po scenie obok cieni Starszych Panów, między dźwiękami oboju ukrywają się sygnały sms-ów, w których śle swoje S.O.S. samotna dziewczyna, oko do widowni puszcza skrzypek na dachu, który też zbłądził gdzieś w swojej podróży. Toruńskie przedstawienie odkrywa swoje ukryte warstwy, ujawnia powoli znaczenia i nie pozwala się nudzić. Uroku dodają mu też akompaniujący muzycy, którzy nie tylko grają, ale i biorą czynny udział w tej kronice wypadków miłosnych, komentując wydarzenia słowem i dźwiękiem, a chwilami dosłownie pozwalając postaciom wspinać się na własne ramiona. Wykorzystując potencjał teatralny, zawarty we wszystkich elementach widowiska, reżyserka stworzyła spektakl zabawny i ciekawy, daleko różny od banalnych akademii ku czci wszelakich autorów, których dzieła jakże często wtłacza się w banalną formę na okoliczność rocznic i ku chwale mistrzów. Zaangażowanie w sztukę wykazał w tym przypadku nie tylko cały zespół, ale nawet pogoda, która na samą premierę postarała się o odpowiednią atmosferę i zasypała miasto śniegiem. Teatr im. W. Horzycy w Toruniu, Scena na zapleczu S.O.S. Ginącej Miłości. Piosenki Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory reżyseria: Julia Wernio scenografia: Elżbieta Wernio kierownictwo i opracowanie muzyczne: Piotr Salaber ruch sceniczny Leszek Bzdyl Obsada: Małgorzata Abramowicz, Agnieszka Wawrzkiewicz, Anna Magalska-Milczarczyk, Aleskandra Lis, Matylda Podfilipska, Wanda Ślęzak, Grzegorz Wiśniewski Zespół muzyczny w składzie: Adam Franciszkowski (obój), Maciej Młóciński (kontrabas), Jakub Mówka (pianino) Premiera: 5 stycznia 2008r.
Józefina Bartyzel
Dziennik Teatralny Toruń
16 stycznia 2008

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia