Wiele hałasu po coś

Zamykamy debatę o kondycji Teatru Wybrzeże

Zamykamy debatę o kondycji Teatru Wybrzeże. Niestety, udziału w niej odmówił dyrektor Adam Orzechowski. Szkoda. Zatem zamiast "rozmowy" z nieobecnym, spróbujmy spojrzeć w przyszłość. Czego bym sobie życzył? Lepszych tekstów i lepszych reżyserów. W efekcie - lepszych przedstawień - pisze Mirosław Baran

Rozpoczynając naszą redakcyjną dyskusję na temat kondycji Teatru Wybrzeże, chcieliśmy spróbować podsumować dorobek - przede wszystkim artystyczny - dyrektora Adama Orzechowskiego na półmetku jego kontraktu (czyli po dwóch i pół roku). Debatę zapoczątkował tekst "Wybrzeże: wiele hałasu o nic". Zarzuciłem w nim Orzechowskiemu m.in. niski poziom artystyczny większości z premier i dyskusyjne decyzje przy doborze tekstów, reżyserów, tytułów spektakli, które mają zejść z afisza, oraz zmianach w zespole aktorskim. Na korzyść nowego dyrektora z pewnością przemawia żelazna dyscyplina finansowa w kierowaniu teatrem, udana pierwsza edycja Festiwalu Wybrzeże Sztuki i coraz wyższa frekwencja na spektaklach.

Kto za, kto przeciw?

Zaraz po publikacji tego tekstu w środowisku teatralnym rozpętała się burza, pojawiły się głosy zgadzające się z moją diagnozą, jak i zdecydowanie ją odrzucające. Jednak zaledwie parę osób - spośród kilkudziesięciu zapraszanych przez nas do debaty - zdecydowało się zabrać głos publicznie. Decyzji artystycznych Adama Orzechowskiego broniła Natalia Klimczak: "Każdego miesiąca na trzech scenach (Dużej, Malarni i Kameralnej) wystawia się przedstawienia około 40 razy. To dużo. Jeśli opłaca się wystawiać sztuki tak często, oznacza to, że jest widownia. (...) Na korzyść polityki Orzechowskiego świadczy fakt, że Wybrzeże stało się miejscem przyjaznym dla młodych twórców. Niewiele osób jest tak otwartych na tę grupę artystów". Pojawiły się też głosy krytyczne wobec działań obecnego dyrektora gdańskiej sceny. "Teraz w Teatrze Wybrzeże mamy, ot - letnie piwo. Jest spokojnie i gnuśnie - eklektycznie i prowincjonalnie" - uważa prof. Andrzej Żurowski. Wtóruje mu Magdalena Zelent: "Dziś Teatr Wybrzeże może się wprawdzie pochwalić imponującą ilością polskich prapremier, niestety spektakle te wyglądają dobrze tylko na afiszu, bo same w sobie reprezentują przeważnie (poza nielicznymi wyjątkami) żenujący poziom artystyczny". Były i głosy spokojniejsze, próbujące "wypośrodkować" dyskusję. Reżyser Andrzej Mańkowski pisał: "Dyrektor Orzechowski jest antytezą dyrektora Nowaka - czegóż więc spodziewać się po nim? Dokładnie tego, co widać: porządku, spokoju, przewidywalności, realnego planowania, remontów, remanentów, grubej kreski wobec decyzji poprzednika, etc. Te wspaniałe zalety dyrektora naczelnego są jednocześnie okropnymi wadami dyrektora artystycznego. Oto i cały problem gdańskiej sceny". A prof. Zbigniew Majchrowski stwierdził kategorycznie: "Nie ma żadnej istotnej różnicy w poziomie artystycznym Teatru Wybrzeże za dyrekcji Macieja Nowaka i za dyrekcji Adama Orzechowskiego".

No właśnie: bardzo szybko debata o kondycji Wybrzeża Orzechowskiego stała się dyskusją - powracającą w Gdańsku po raz kolejny - na temat sukcesów czy porażek jego poprzednika, czyli Macieja Nowaka. Faktycznie sam przywołałem to nazwisko w tekście "Wiele hałasu o nic", otwierającym rozmowę. Uznałem to za zabieg oczywisty. Po pierwsze normalne jest porównywanie nowego szefa z jego poprzednikiem (bo z kim mielibyśmy porównywać Adama Orzechowskiego? Z Zygmuntem Hübnerem?). Po drugie - moim zdaniem sam Orzechowski świadomie i bardzo konsekwentnie definiuje się w opozycji do Nowaka.

Jakie powinno być Wybrzeże?

Jasne jest, że jakość spektaklu czy gra aktorska oceniana jest zawsze w sposób subiektywny. Nie ma przecież jednego obiektywnego i słusznego wzorca, do którego można je przyłożyć i wtedy sprawdzić, ile wystaje z lewej czy prawej strony. Tutaj opinię każdego z dyskutantów można obalić w prosty sposób - mając inne, własne zdanie na temat konkretnych spektakli Wybrzeża czy gry aktorów. Ciekawe w tym kontekście jest jedno ze spostrzeżeń prof. Majchrowskiego. "Kryzys, o którym zaczął mówić głośno Mirosław Baran, ma szerszy wymiar. Chodzi tu bowiem nie o tego czy innego dyrektora, ale o kryzys formuły teatru repertuarowego. To znaczy teatru, który od wtorku do niedzieli ma zaspokajać rozmaite oczekiwania: dla każdego coś odpowiedniego. Coś ze szkolnych lektur dla licealistów, coś bardziej wyrazistego na festiwal i coś lekkiego na karnawałowy wieczór. Żeby było ambitnie i żeby dobrze się sprzedawało, no i, broń Boże, nie uraziło biskupa" - napisał Zbigniew Majchrowski.

Faktycznie, dyskusja o pracy Orzechowskiego jest jednocześnie próbą odpowiedzenie na pytanie: "Jakie powinno być Wybrzeże?" (właśnie: "jakie", a nie "czyje"). Ja - czego nigdy nie ukrywałem - zawsze wolałem teatr, który próbuje rozmawiać z widzem, zamiast coś mu opowiadać; teatr, w którym obok fars i klasyki znaleźć można tytuły kontrowersyjne, mocne, dojmujące, zaangażowane społecznie; teatr, który jest nie tylko niedostępną w ciągu dnia świątynią sztuki, ale miejscem kulturotwórczym; w końcu - teatr, który nie jest "średni", czyli taki, w którym niewątpliwe sukcesy artystyczne przeplatają się nawet z porażającymi porażkami. A Wybrzeże przez ostatnie dwa i pół roku takie nie jest.

Zamiast podsumowania

Niestety udziału w dyskusji, mimo naszych próśb, odmówił sam Adam Orzechowski. Szkoda. Zatem zamiast "rozmowy" z nieobecnym, spróbujmy spojrzeć w przyszłość. Czego bym sobie życzył? Lepszych tekstów i lepszych reżyserów. W efekcie - lepszych przedstawień. A przynajmniej części z nich.

W tym sezonie w repertuarze Wybrzeża pojawią się spektakle wyreżyserowane m.in. przez Adama Nalepę (w Gdańsku zrealizował już świetny "Blaszany bębenek"), Grzegorza Wiśniewskiego oraz Annę Augustynowicz. Ciekawym pomysłem wydaje się sceniczna adaptacja filmu kontrowersyjnego duńskiego reżysera Larsa von Triera "Szef wszystkich szefów" (przedstawienie reżyseruje Krzysztof Rekowski, premiera już 8 marca). Czy podniosą one poziom artystyczny repertuaru Wybrzeża? Mam szczerą nadzieję. Bo m.in. te tytuły będziemy w Gdańsku oglądać przez najbliższe dwa i pół roku.

Mirosław Baran
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
21 lutego 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia