Wielka radość działania

"Rekonstruktor" - reż. Wojciech Solarz - Laboratorium Dramatu

Kto by się spodziewał, że Wojciech Solarz to taki showman? Za sprawą "Rekonstruktora" wychodzi z niego prawdziwe sceniczne zwierzę. Trochę pracy jednak jeszcze się przyda

Rekonstruuje się ostatnio wszystko: od bitwy pod Grunwaldem, przez turnieje rycerskie, po akcje Powstania Warszawskiego. Jedni zarzucają tym widowiskom masowość i rozrywkę, która zastępuje dyskusję z historią. Inni z zapałem jeżdżą oglądać lub brać w nich udział.

Michał Walczak po udanym filmie „To nie jest kraj dla wielkich ludzi”, kpiącym z manii wielkości prezentowanej przez panie przedszkolanki czy krytyków teatralnych, wziął się za tę kolejną obsesję narodową. Tym razem w duecie z Wojciechem Solarzem rozwija pomysł, którego początki mogliśmy oglądać w trakcie wieczoru ze stand-upami na Chłodnej. Solarz wcielił się wtedy pierwszy raz w Rekonstruktora – miłośnika historycznych akcji – i zdobył wszystkich widzów tamtego wieczoru. Panowie pokombinowali, jak tu wykorzystać ten niespodziewany sukces i oto Rekonstruktor zagościł na Olesińskiej. Oby na dłużej.

Coś z nieformalnej atmosfery klubokawiarni na Chłodnej udało się przenieść do Laboratorium Dramatu. Zlikwidowana jest scena, widzowie siedzą przy stolikach. Do pełnego podobieństwa brakuje trochę możliwości kupienia czegoś do picia, ale widać wyraźnie, że Walczak ma ambicje stworzenia równie niezobowiązującego miejsca w podziemiach dawnego kina Przodownik. W tej atmosferze zdecydowanie lepiej odbiera się zresztą show Solarza, który trudno określać mianem monodramu.

W trakcie premierowego wieczoru z „Rekonstruktorem” bywało zabawnie, nawet bardzo, choć prawdopodobnie zdecydowanie lepiej będzie się oglądać ten występ po kilku prezentacjach. W czwartek widać było, że Solarz jeszcze bada teren, na którym się znalazł. Atmosfera premiery chyba niepotrzebnie usztywniła i jego, i widzów. Ale to, że aktor ma w sobie nieprawdopodobny potencjał komizmu, było niezaprzeczalnie widoczne. Można podejrzewać, że im dalej, tym znajdzie w całym materiale więcej swobody i autentycznej zabawy.

Na razie całość sprawia wrażenie lekkiego chaosu, widać zszycie różnych elementów. Są tu fragmenty najwyraźniej pochodzące z poprzednich występów Solarza na Chłodnej i w Kabarecie na Koniec Świata, ale jest też trochę pójścia na żywioł i improwizacji. I te momenty okazywały się najsłabsze, chwilami niepotrzebnie przedłużane.

Takie inicjatywy jak „Rekonstruktor” cieszą jednak przede wszystkim bezpretensjonalnością. Na Olesińskiej czuje się zapał ludzi, którym najwyraźniej wspólna praca sprawia przyjemność. Czasem może nie do końca im to wyszło, ale jednak im się chce. I to, w gruncie rzeczy, jest najważniejsze.

Agnieszka Rataj
Zycie Warszawy
17 stycznia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia