Wielki Czechow

"Wiśniowy sad" - reż. Izabela Cywińska - Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu

Antoni Czechow wielkim dramaturgiem był, rzecz to niepodważalna, założenie można by powiedzieć aksjomatyczne. Ale czy aby to nie przesada zakładać tak na już, na teraz, że Czechow wielkim dramaturgiem był i kropka? Uważam, że tak, że można to komunikować na głos, w myślach, tuszem na kartce czy innymi pikselami na monitorze.

Gdzie jest haczyk i czy w ogóle jest jakiś haczyk? Oczywiście, że jest, idyllicznym byłoby sądzić, że w beczce pełnej miodu nie znajdziemy łyżki dziegciu — w każdej znajdziemy. A więc jaki jest ten haczyk? A taki, że Czechow nie żyje od ponad stu lat, żeby być dokładnym to od stu dziewiętnastu, a to może, ale nie musi, nieść ze sobą pewnych negatywnych implikacji. Mianowicie nieżyjący Czechow nie wystawia swoich dramatów, inni robią to za niego, a robiąc to, mogą ugiąć się pod geniuszem wielkiego twórcy, upaść i zniweczyć, wynaturzyć to co perfekcyjne. Przez co my widzowie, możemy zaprzeczyć, i zakrzyknąć jednym chóralnym głosem — Antoni Czechow wcale takim wielkim dramaturgiem nie był!


Z przyjemnością więc mogę napisać, że Izabella Cywińska odpowiedzialna za reżyserie „Wiśniowego sadu" w poznańskim teatrze Nowym nie ugięła się, co podpowiada nam, że też nie zniweczyła źródła, z którego czerpała. Sztukę prowadzi klasycznie, nie stara się odkryć koła na nowo, nie ma zamiaru szokować czy uwspółcześniać na siłę. Czas akcji jak w oryginale, carska Rosja przełomu XIX i XX wieku; arystokratyczna rodzina w rozkładzie materialnym. Rozleniwiona dobrostanem nie orientuje się na czas że nadchodzi nowe, nie dostrzega przemian gospodarczych, a co za tym idzie swojego własnego nadchodzącego nieubłaganie bankructwa. Przejawia się to w zachowaniu postaci, bohaterowie nie dopuszczają do siebie myśli utraty majątku, żyją przeszłością lepszych dni, dzieciństwem i sielanką przydomowego wiśniowego sadu.

Aktorsko spektakl stoi na najwyższym poziomie, aktorzy czują swoje postaci, odgrywają je w sposób lekki, pozwalający zatopić się w świecie przedstawionym. Jeśli miałbym wybierać, kto wzbudził moje największe zainteresowanie, wskazałbym Ildefonsa Stachowiaka wcielającego się w Leonida Gajewa; podstarzałego bankruta arystokratę. Jest w tej roli jakiegoś rodzaju magnetyzm; postać w pierwszym wrażeniu infantylna, oderwana od rzeczywistości, wraz z postępem fabuły, ja widz, zacząłem kwestionować to pierwsze wrażenie. Aktor odsłania przed nami rewers odgrywanego bohatera, wielowymiarowość motywacji, które skłaniają go do takich, a nie innych wyborów. Stachowiak niezaprzeczalnie odkrył tajemnicę tkwiącą w głębi duszy Leonida Gajewa. Rozumie postać, którą odgrywa, a to na scenie po prostu widać. Widać i czuć.

Magia domostwa, w którym toczy się akcja, jak i aura tytułowego Wiśniowego sadu jest elementem koniecznym, aby sztuka ta miała swoją odpowiednią wymowę — aurę minionego, które już nie powróci. Mowa tu o scenografii, za którą odpowiedzialna była Katarzyna Adamczyk; scenę pokrywa gruba warstwa zielonych liści, pośrodku znajduje się ruchoma platforma, która raz odgrywa rolę pokoju z wyjściem na taras, aby gdy zachodzi taka fabularna potrzeba, przesunąć się w głąb sceny, stając się tym samym frontem domostwa z ogromnymi drzwiami oraz oknami. Nad sceną wiszą ogromne gałęzie drzew. Całościowo scenografia hipnotyzuje, satysfakcją jest już samo podziwianie jej samej. Dodatkowo Prot Jarnuszkiewicz odpowiedzialny za reżyserie światła, dokłada wszelkich starań, udanie, aby aura wypracowana przez scenografkę, nie wyparowała choćby na krótki moment.

„Wiśniowy sad" w interpretacji Izabelli Cywińskiej udowadnia nam widzom, że to, co jest dobre, niekoniecznie musi być reinterpretowane, czasem wystarczy iść intuicyjnie za źródłem, w przypadku Czechowa uwydatnia to dodatkowo, jak wnikliwym obserwatorem ludzkich dusz był owy dramaturg, jak wiele my współcześni jesteśmy w stanie wyciągnąć, do jak wielu naszych prywatnych przeżyć, możemy odnieść się w wykreowanych przez niego historiach. Powtórzę więc na koniec jeszcze raz — Antoni Czechow wielkim dramaturgiem był.

Mateusz Nowicki
Dziennik Teatralny Poznań
23 maja 2023

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia