Wielki finał wielkiego festiwalu

Festiwal w setną rocznicę śmierci Gustawa Mahlera - Filharmonia Krakowska

Prezentacją VIII Symfonii Es-dur Gustawa Mahlera zakończył się w niedzielę festiwal zorganizowany przez Filharmonię Krakowską w 100. rocznicę śmierci kompozytora

W augustiańskim kościele św. Katarzyny zespół solistów w składzie: Barbara Kubiak, Urška Arlič Gololičič, Iwona Socha - soprany, Jadwiga Rappé, Ewa Marciniec - alty, Roman Sadnik - tenor, Adam Krużel - baryton, Peter Mikulaš - bas oraz orkiestrę i chóry - mieszany i chłopięcy Filharmonii Krakowskiej, a także Chór Filharmonii Czeskiej z Pragi, Kinderchor MDR z Lipska i Dziewczęcy Chór Katedralny Puellae Orantes z Tarnowa - poprowadził Paweł Przytocki.

VIII Symfonia jest właściwie dwuczęściową kantatą. W pierwszej Mahler wykorzystał tekst hymnu Veni Creator spiritus, w drugiej - odpowiednio skrócony finał drugiej części Fausta Goethego. Trudno o lepszy wybór dzieła na finał prezentacji dorobku symfonicznego Gustawa Mahlera niż właśnie ta symfonia, o której jej autor mówił: "Oto Universum poczyna brzmieć i dźwięczeć. To już nie są ludzkie głosy, ale krążące planety i słońca". I rzeczywiście, potężna ekspresja, z jaką Mahler rozpoczyna kompozycję, nieustannie w jej toku narasta sięgając granic ekstazy. Właśnie ta olbrzymia temperatura emocjonalna oraz wspomniany już wielki aparat wykonawczy powodują, że prezentacje VIII Symfonii Mahlera zdarzają się rzadko, a interesujące prezentacje są wręcz ewenementem.

Pawłowi Przytockiemu udało się w niedzielę ewokować właściwy nastrój dzieła i utrzymać crescendo emocji. Od pierwszego akordu organów i potężnego tutti chórów hymn Veni Creator przytłoczył słuchaczy swą potęgą wzmocnioną jeszcze akustyką świątyni. Mieliśmy rzeczywiście wrażenie dźwiękowej nierealności otaczającej słuchaczy ze wszystkich stron. Wzruszająco zabrzmiała druga część dzieła, w której urzekająco brzmiały poszczególne głosy solowe i modlitewne odzywki chórów. Ta prezentacja VIII Symfonii długo pozostanie we wdzięcznej pamięci słuchaczy.

Wdzięczność należy się Pawłowi Przytockiemu nie tylko za ten koncert, ale i pomysł festiwalu, a także za jego realizację. Wartości imprezy nie sposób przecenić. Jest tak samo wielowątkowa, jak muzyka jej patrona.

Z tych wątków uwypukliłabym dwa. Pierwszy, to możliwość poznania symfonicznego dorobku Mahlera nie często przecież pojawiającego się na naszych estradach, a dzięki temu poznaniu także możliwość znalezienia ciągłości w rozwoju europejskiej symfoniki od Haydna po czasy nam współczesne. Bez klasyków wiedeńskich nie byłoby Mahlera, bez tego ostatniego trudno sobie wyobrazić symfoniczną twórczość Szostakowicza czy Pendereckiego. Drugi - to stworzenie w Krakowie miejsca swoistej konfrontacji artystycznej różnych ośrodków muzycznych naszej części Europy. Przyjazd do Krakowa różnych orkiestr i różnych dyrygentów był wielce pouczający.

Cieszę się, że w tej konfrontacji zespoły Filharmonii Krakowskiej tak pod dyrekcją Pawła Przytockiego, jak i Liora Shambadala dobrze się zaprezentowały. Chciałabym też, by w przyszłości nasza orkiestra zdobyła się na takie brzmienia i taką precyzję, jakie cechowały Orkiestrę Filharmonii Czeskiej - bez wątpienia najlepszy zespół festiwalu, chciałabym też na krakowskiej estradzie zobaczyć ponownie Jiřiego Belohlavka i Alexandra Rahbariego.

Mimo iż przed nami w Filharmonii jeszcze jeden koncert abonamentowy, to Gustav Mahler Festival był zwieńczeniem kończącego się sezonu artystycznego. Koniec dzieło chwali!

Anna Woźniakowska
Dziennik Polski
22 czerwca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia