Wielki mały człowiek

"Novecento" - Teatr im. Słowackiego w Krakowie

Nowy spektakl w reżyserii Bartłomieja Wyszomirskiego to sprawnie zrealizowany monodram - opowieść o człowieku, którego geniusz tkwił w prostocie.

„Novecento” autorstwa Alessandra Baricco jest samo w sobie niezwykłą i barwną opowieścią. Danny Boodmann T.D. Lemon Novecento urodził się na pokładzie statku „Virginian” i nigdy stamtąd nie zszedł. Owiany aurą legendy, z cechami geniuszu i wariactwa jednocześnie, grał w jazzowej kapeli parowca, kursującego od Europy do Nowego Jorku. Tekst jest ciekawy i posiada duży potencjał sceniczny, nie jest jednak prostym przełożenie go na język teatru. Przede wszystkim, jest to monolog, którego autorem jest Tim Tooney, trębacz i przyjaciel Novecenta. Trudność monodramu, wynikająca z konieczności przyciągnięcia uwagi widza przez jedną osobę, ułatwia tu fakt, że aktor odgrywa tak naprawdę dwie postaci. Opowiada o Novecencie przejmująco i barwnie, odsłaniając w ten sposób także swoją osobowość. Ułatwienie to jednak pozorne, wymaga bowiem ogromnej aktorskiej pracy. Poradził sobie z tymi bohaterami charyzmatyczny Błażej Wójcik, choć początkowo jego postać zapowiadała się na niemrawego komentatora. Wójcik, przede wszystkim, potrafi zainteresować, różnicując sposoby mówienia, przeskakując sprawnie z jednej konwencji w drugą. Choć nieraz może to razić, spełnia swe najważniejsze zadanie – sprawia, że monolog nie nudzi, wręcz przeciwnie – pochłania naszą uwagę.

Kolejnym elementem, który sprawia w tym tekście trudność, jest muzyka. Jak bowiem pokazać grę tak piękną, że aż trudno ją nazwać, niezwykle poruszającą, owianą legendą, niedającą wyrazić się w słowach? Ivo Vedral w inscenizacji „Novecenta” w Teatrze Nowym jej niemożliwą do ukazania cudowność wypełnił ciszą. Brak muzyki podkreślał jej moc. Tornatore w „1900: Człowiek legenda”, również opartym na tekście Baricco, miał ułatwione zadanie przez techniczne możliwości, jakie umożliwia film. Tam muzyka rzeczywiście zapierała dech w piersiach. Natomiast, w spektaklu Wyszomirskiego, rozwiązanie jest nietrafne. Muzyka Tymona Tymańskiego, owszem, jest ciekawa, rytmiczna i wywołuje uśmiech, jednak osłabia wymowę tekstu. Wójcik opisuje pojedynek pomiędzy Novecentem a „wynalazcą jazzu” – występ tego drugiego oddaje poprzez długie i wymyślne metafory, zaś popis głównego bohatera słyszymy z offu. Rezultat jest taki, że widz jest bardziej urzeczony słowną relacją niż samą muzyką – odwrotnie od zamierzonego celu.

„Novecento” jest tekstem, który wyjątkowo jest dziś aktualny. Opowieść o człowieku, który „nigdy nie istniał”, a jednak żył bardziej od innych, myślał głębiej, mocniej potrafił wniknąć w rzeczywistości niż poruszający się po jej płaszczyźnie spotykani przez niego pasażerowie, jest mocnym komentarzem rzeczywistości. W dobie wszechogarniającej technologizacji dnia codziennego, braku anonimowość, gdzie człowiek żyje o tyle, o ile istnieje w sieci, w mediach, bazach danych, narracja staje coraz mniej prawdopodobna, a co za tym idzie – pociągająca, bajeczna, wzruszająca. Udało się ten temat, widniejący gdzieś w tle, lecz powracający co jakiś czas jak echo, przemycić Wyszomirskiemu do spektaklu. Stanowi to o jego powodzeniu.

Magdalena Urbańska
Dziennik Teatralny Kraków
22 listopada 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia