Wielkie NIC w kuszącym opakowaniu

“Bloczek” Carole Greep w reżyserii Romualda Szejdy, to doskonały przykład komedii dla tzw. rozrywkowej publiczności, która przychodzi do teatru, by się pośmiać, a nie pomyśleć.
Przepis na powodzenie takiego rozrywkowego tekstu jest prosty: wystarczy umieścić w jednym mieszkaniu trzy raczej mało inteligentne, ale spragnione życia na wysokich obrotach kobiety – jeszcze nie stare, ale już nie pierwszej młodości. Następnie należy sprawić, by każda z nich borykała się z tym samym problemem (samotności oczywiście), tylko czyniąc to w inny sposób. Do tego garść (a raczej pełne garści) prostackich kawałów i idiotycznych dialogów, i proszę – sukces murowany, widownia kupiona. Jedyne, czemu mogę przytaknąć z gorliwością, jeśli chodzi o warszawski “Bloczek” Teatru Scena Prezentacje, to popis sztuki aktorskiej, jaką serwują nam przez ponad dziewięćdziesiąt minut Hanna Śleszyńska, Daria Widawska i Agata Kulesza. Niewątpliwie największą uwagę skupia na sobie pani Śleszyńska – nota bene – odgrywana przez nią postać Żydówki Lei, jest chyba najbardziej wiarygodną i sympatycznie zahukaną postacią w tej sztuce. Co prawda, ciągnący się za nią żydowski kompleks i tęsknota za męskim przyrodzeniem, przejawiająca się w jej “malarskich” wizjach (jej główne dziwactwa) nieco tę postać wynaturzają, ale i tak była właściwie jedyną bohaterką, której należało się jako takie współczucie, a od strony wykonania największe brawa od publiczności (które zasłużenie dostała). Partnerujące Śleszyńskiej aktorki, Widawska i Kulesza, perfekcyjnie zgrywają się na słodkie idiotki, którymi są w zasadzie Charlotta (pielęgniarka na oddziale geriatrycznym) i Cecil (pracownica agencji reklamowej). To, co bohaterki mają do powiedzenia, jest tak głupie, że aż nie mogłam wyjść ze zdumienia, kiedy jedna z nich przebąknęła coś na temat znajomości arii z “Czarodziejskiego fleta” Mozarta, a drugiej udało się skroić całkiem błyskotliwe hasło do kampanii reklamowej, traktującej o jogurtach . Właściwie nie wiem, czemu miałoby służyć takie zgrywanie się na słodkie idiotki – taki efekt nie przynosi bowiem niczego, oprócz poczucia lekkiego zażenowania u widza i, w przypadku kobiet, zupełnego braku identyfikacji z bohaterkami sztuki. I sęk nie tkwi w tym, że mówi się w “Bloczku” wiele o seksie, orgazmach, facetach, miłosnych historiach i o damsko-męskich relacjach w ogóle – ale chodzi mianowicie o to, JAK się o tym powinno mówić. Z pewnością nie w taki sposób, jaki zaserwowała nam autorka sztuki, czyli poprzez niewybredne dowcipy, nierzadko wulgarne porównania czy prostackie porzekadła. A już natrząsanie się z dziesięciu aborcji i dwóch eutanazji, jest zupełnie nie na miejscu. Choć, z przykrością muszę skonstatować, iż spora część zebranej publiczności, była tymi kawałami zachwycona i zaśmiewała się z nich, niestety, w kułak. To, co ja zdołałam w tej sztuce wypatrzyć, to tandetnymi chwytami wypaczony obraz współczesnej kobiety i jej relacji z otaczającym światem, ludzmi oraz telewizyjno-serialowa wizja przygniatającej samotności. Inteligentny odbiorca ma prawo poczuć się zniesmaczony już na początku, kiedy to współlokatorki wracające z wakacji, widzą u siebie zdechłego kota sąsiada. Okazuje się, że jedna z nich (bodajże Charlotte) wzięła go łaskawie na przechowanie (sama oczywiście też wyjeżdżając) i nie wiedząc (!), że koty nie umieją czytać, pozostawiła mu karteczkę z napisem (trawestuję, bo dokładnie nie zapamiętałam): “Kiciusiu, puszki w lodówce, krokieciki w zamrażarce”... Potem nie jest ani lepiej, ani gorzej – bo już chyba gorzej być nie może... Nie mam nic do reżysera (spektakl jest sprawnie i wartko poprowadzony), a tym bardziej do atrakcyjnych i zdolnych aktorek, które wcielając się w postaci owych trzech niezbyt rozgarniętych damulek, czynią to może i nawet z dawkami zdrowego dystansu. Zastanawiam się tylko usilnie, co takiego było w tekście Carole Greep, że Romuald Szejd powziął trud wyreżyserowania go. Bo, według mnie, nie ma w “Bloczku” niczego, co by nadawało się na teatralną scenę.
Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
16 stycznia 2008

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...