Wielobarwny świat "Coppelii"

"Coppelia" - reż: S. Woźniak - Teatr Wielki w Poznaniu

"Coppelia" jest jedną z nielicznych baletowych komedii, a przy dobrym pomyśle choreograficznym i wykonaniu ma szanse być prawdziwie zabawna.

Czyż przeciwstawienie naturalności i mechanizacji nie jest jednym ze znanych, ale wciąż śmiesznych teatralnych chwytów? Tak samo, jak udawanie automatu, nietypowa przebieranka czy pomylenie żywej dziewczyny z lalką...Słowem, cały arsenał komediowych zabiegów, sprawdzonych i znanych od lat! 

Muzyka Delibesa jest radosna, pełna uroku i melodyjności, kompozytor korzystał też z motywów narodowych tańców szkockich, hiszpańskich, węgierskich i słowaińskich. Od strony muzycznej to właśnie mazur z I aktu najbardziej urzeka, orkiestra pod kierownictwem Wiktora Lemko zagrała go, jak trzeba - „siarczyście”.
 
W poznańskiej inscenizacji zachwyca scenografia! Pierwszy akt może przywodzić na myśl styl twórczości Chagalla, niezrównanego autora obrazów małych miasteczek, w których czas się zatrzymał, a realność sąsiaduje ze snem. W takim właśnie miasteczku rozgrywa się akcja baletu.

Franz dostrzegł w oknie domu starego Coppeliusa piękną dziewczynę i stracił głowę. Jego narzeczona, Swanidla,  zazdrosna i zaniepokojona (co zrozumiałe), postanowiła dowiedzieć się, kim jest jej rywalka. Dzięki znalezionemu kluczowi wraz z przyjaciółkami dostaje się do otoczonego tajemnicą domostwa Coppeliusa, uznanego przez mieszkańców za niegroźnego, zbzikowanego starca. 

Drugi obraz to wnętrze domu Coppeliusa, ciemne, groźne, zupełnie różne od przyjaznego rynku miasteczka. Pełno tu sprzętów sugerujących, że pan domu to przede wszystkim wynalazca i naukowiec! Kolby z tajemniczymi płynami, parujące naczynia oraz lalki, które leżą na podłodze, wiszą pod sufitem i siedzą pod ścianami, nadają temu miejscu wyjątkowej niesamowitości. Swanilda dostrzega też siedzącą w tajemniczej kapsule Coppelię i z ulgą stwierdza, że to tylko lalka. Słysząc nadchodzącego pana domu ukrywa się. Ale do mieszkania przychodzi jeszcze ktoś. To Franz! Po świetnie ułożonej i niezwykle zabawnej scenie pogoni po laboratorium, Coppelius łapie intruza i umieszcza go w kapsule. Rozpięty w niej, niby człowiek witruwiański, Franz ma oddać swe fluidy życia Coppelii. I rzeczywiście, lalka porusza się z nietypową dla automatu gracją, co więcej: zaczyna być uparta, stanowcza - zupełnie jak Swanilda. Bo to ona przebrała się za Coppelię i zmyliła starca, by uwolnić ukochanego.  

Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie ślubowi i pas de deux Swanildy i Franza. Ostatni obraz rozgrywa się na tle przepięknych dekoracji, rysowanych cienką, ostrą i ozdobnie powyginaną kreską w stylu Jana Marcina Szancera, w oddali majaczy nawet zarys Kościoła Mariackiego, bo przecież rzecz dzieje się w Galicji. Seledyn części dekoracji i kostiumów - symbol wiosny, młodości i pogody nie pozostawia wątpliwości, że Swanilda z Franzem będą, jak to w baśniach, żyli długo i szczęśliwie. A Coppelius, któremu zapłacono za szkodę, może już wrócić do swoich wynalazków i starych ksiąg alchemicznych. Może pójdzie tropem mistrza Twardowskiego, który też działał na teranie Galicji? 

Baśń i komedia - te dwa gatunki przenikają się na scenie, dzięki fantazyjnej choreografii Sławomira Woźniaka, a połączenie pięknego, pełnego elegancji i wdzięku tańca klasycznego z wyraźną grą tymi konwencjami oraz dodanie kilku typowo komicznych scen sprawiło, że spektakl ogląda się z wielką przyjemnością. Jak to w komedii bywa, niebagatelna tu rola wykonawców... Dla tancerzy spod Pegaza "Coppelia" to możliwości sprawdzenia się w trochę innych rolach.

I tak: Dominik Muśko, znany z partii lirycznych (Zygfryd, Romeo) czy grania postaci poważnych, stanowczych a nawet złowrogich (Oberon, Harnaś, Yorgos, Tybalt) wcielił się we Franza, młodego zakochanego, niezdecydowanego i momentami ślamazarnego chłopaka, który nabiera się na sztuczki Coppeliusa i prawdopodobnie będzie siedział pod pantoflem (albo raczej pointą) Swanildy. Swanidlę gra świetna tanecznie i aktorsko Karolina Wiśniewska, jest odważna, pełna życia, humoru i gracji. Doskonale odnajduje się zarówno w roli żywej dziewczyny, jak i kanciastego automatu. I jeszcze jeden bohater – Coppelius. Andrzej Płatek przygotował fantastyczną, bo wielowymiarową kreację taneczno-aktorską, w której Coppelius jest połączeniem diabolicznego naukowca, złośliwego czarownika i dobrodusznego, acz zwariowanego Ambrożego Kleksa.  

"Coppelia", komediowa baśń baletowa, jest swoistym manifestem naturalnego piękna tańca i argumentem w dyskusji o postępującej mechanizacji świata i zastępowaniu człowieka maszynami. I to manifestem powstałym już na samym początku lat 70. XIX stulecia. Niezbitym dowodem na to, że i w umiejętności przeżywania emocji i wyrażaniu ich w pięknej formie ruchu, manekin nigdy nie doścignie człowieka.

Katarzyna Wojtaszak
Dziennik Teatralny Poznań
28 marca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia