Włożyliśmy w ten spektakl wiele pracy

Rozmowa z Grigorijem Lifanovem

Pokażemy różne warianty miłości i różne drogi mężczyzny walczącego o względy kobiety. Miłość to ponadczasowy i zawsze istotny temat. Zwłaszcza w czasach, gdy mówienie o sprawach intymnych stało się powszechnie dostępne na gruncie społecznym.

W Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu trwają prace nad premierowym spektaklem, stworzonym na podstawie ponadczasowej powieści "Anna Karenina" autorstwa Lwa Tołstoja. Efekty tych prac będziemy mogli poznać już 27 września. Z reżyserem Grigorijem Lifanovem rozmawia Dorota Trojanowska.

Radomska publika poznała Pana przy realizacji „Zbrodni i Kary". Teraz pracuje Pan nad „Anną Kareniną". Skąd ten wybór?

- Tytuł, jaki wybieramy jest zawsze bardzo ważny. W tym przypadku istotne było również to, czego chce teatr. W każdym teatrze repertuar jest inaczej dobierany. Dyrektor teatru wie najlepiej, na jakiego typu sztuki jest największe zapotrzebowanie. Wie również, jakie zadania kulturowe ma spełniać spektakl w danym mieście . Długo szukaliśmy z dyrektorem Teatru Powszechnego odpowiedniego tytułu do wystawienia. Było wiele propozycji i zdecydowaliśmy się na „Annę Kareninę". Jest to wybór, który zadowala zarówno mnie jako reżysera, jak i dyrektora radomskiego teatru. Zapewne dlatego, że jest to wspaniała historia miłości, nienawiści, ofiarności i relacji międzyludzkich. Wydaje mi się, że jest to bardzo ważny temat, który należy pokazać.

Jest Pan zarazem reżyserem i twórcą adaptacji „Anny Kareniny". Od czego zaczyna się praca nad spektaklem?

- Są różne metody reżyserskie. Nie jestem fanem metody, w której reżyser siada i prosi, aby aktorzy coś mu pokazali. Staram się zawsze wymyślać spektakl przed spotkaniem z zespołem. Kiedy pisałem adaptację, tworzyłem jednocześnie konstrukcję tego spektaklu. Oczywiście zawsze wprowadzam poprawki podczas pracy z aktorami. Wówczas moje wyobrażenie spotyka się z żywym człowiekiem i wtedy można wszystkie koncepcje zweryfikować.

Czy to będzie autorska wizja „Anny Kareniny", którą widzowie będą mogli skonfrontować z własnymi wyobrażeniami?

- Najważniejszym zadaniem, jakie przed sobą stawiam, jest to, aby widz po obejrzeniu spektaklu zechciał przeczytać książkę. Oczywiście jako autor adaptacji i autor spektaklu mam prawo do swojej wersji i to będzie moja wizja. Niemożliwością jest pokazanie w trzy godziny tak wielkiej powieści w całości. Podstawowe linie akcji oczywiście jednak zachowamy. Bardzo poważnie podchodzę do Tołstoja, bo to wybitny pisarz. Poza tym wydaje mi się, że reżyser powinien polubić i poznać autora, którego utwory przenosi na scenę. I w tym przypadku również robię wszystko, by zachować jak najwięcej z autora. Staram się pokazać wizje Lwa Tołstoja w skondensowanej formie, bardziej emocjonalnie.

W takim razie, co będzie stanowiło oś przewodnią spektaklu?

- Najważniejszy oczywiście będzie trójkąt miłosny: Karenin, Wroński i Anna. Nie zabraknie również rozważań o miłości, o stosunkach między kobietą i mężczyzną. To będzie stanowiło podstawową linię. Pokażemy różne warianty miłości i różne drogi mężczyzny walczącego o względy kobiety. Miłość to ponadczasowy i zawsze istotny temat. Zwłaszcza w czasach, gdy mówienie o sprawach intymnych stało się powszechnie dostępne na gruncie społecznym. Np. w Rosji popularne są od wielu lat programy typu „Wielki brat", w których widz może podglądać obce osoby w codziennym życiu.

Czy w tym spektaklu widz będzie miał również wszystko podane na przysłowiowej tacy, dosłownie?

- Staram się realizować „Annę Kareninę" tak, aby widz mógł zastanowić się na tym, co widzi na scenie i wraz z postaciami przeżywać kolejne dramaty. Dlatego wśród trzech głównych bohaterów nie ma kreacji skrajnie negatywnych. Wszyscy są wspaniałymi ludźmi. A w określonej sytuacji każdy postępuje wedle własnego uznania. My możemy to poprzeć lub przeciwstawić się temu.

„Anna Karenina" będzie przystępna dla współczesnego widza?

- Podczas prób sporo rozmawialiśmy o tym, że od czasów Tołstoja minęło wiele lat. Postanowiliśmy, że uczynimy tekst bardziej przystępnym, że usuniemy wysoki styl. Niezależnie od tego sądzę, że wyraz spektaklu będzie jak najbardziej współczesny. „Anna Karenina" powinna stać się bliska widzom, ponieważ większość z nas przynajmniej raz w życiu znalazła się w trójkącie miłosnym. Nawet teraz zdarzają się samobójstwa spowodowane nieszczęśliwą miłością czy brakiem zrozumienia bliskich osób. Pamiętajmy, że życie bez miłości nie jest pełne.

Możemy już mówić na temat scenografii i kostiumów?

- Trudnym zadaniem jest pokazanie czasów, w jakich rozgrywa się akcja „Anny Kareniny". Jest np. bardzo dużo kostiumów i trzeba umieć je nosić. W tym momencie zarówno suknie, jak i męskie ubrania są jeszcze w pracowni krawieckiej. Wiele wskazuje na to, że strona wizualna spektaklu będzie bardzo efektowna. Nad spektaklem pracują ze mną specjaliści najwyższej klasy. Kostiumami zajęła się wspaniała artystka -Zofia de Ines-Lewczuk. Scenografia jest autorstwa Wojciecha Stefaniaka, którego doskonale zna radomska publiczność. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna.

W „Zbrodni i karze" w głównej roli zobaczyliśmy Marka Brauna. Teraz ponownie razem pracujecie. Nie będzie to miało wpływu na kreację Wrońskiego w tym przedstawieniu?

- Najważniejszym zadaniem, które mam przed sobą, jest dopilnowanie, aby Marek w roli Wrońskiego nie powtórzył Raskolnikowa czy Majakowskiego. Jest to pewnego rodzaju galeria rosyjskich postaci. Między granymi przez Marka bohaterami występują diametralne różnice - Raskolnikow jest dorastającym terrorystą, a Wroński bogatym dworzaninem z sukcesami na koncie.

Na kilka dni przed premierą, co jeszcze zostało do zrobienia?

- Jestem bardzo zadowolony z zespołu aktorskiego i na kilka dni przed premierą mogę stwierdzić, że spektakl jest już praktycznie gotowy jeśli chodzi o stronę aktorską. Niezbyt lubię chwalić aktorów, ale należy powiedzieć, że radomscy aktorzy są profesjonalistami i dobrze wykonują swoją pracę. Teraz musimy jedynie wszystkie niezbędne elementy (scenografię, kostiumy, światła, muzykę) połączyć w spójną całość. Włożyliśmy w ten spektakl wiele pracy i wiele emocji. Z jakim efektem? Sam jestem ciekaw. Zapraszam wszystkich Państwa na „Annę Kareninę".

Dorota Trojanowska
radom.pl
24 września 2013
Portrety
Grigorij Lifanov

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...