Wokół mnie wciąż musi się coś dziać...

sylwetka Haliny Kwiatkowskiej

Ta wspaniała krakowska aktorka, pedagog i podróżniczka w kwietniu skończyła 94 lata i wciąż nie traci ciekawości świata. Ma smukłą sylwetkę, zawsze misternie uczesaną fryzurę, ubrana zwykle w beże i brązy, nosi piękne kapelusze, a jej dłonie zdobi piękna biżuteria. Jak na prawdziwą damę przystało, lubi otaczać się rzeczami pięknymi.

«Halina Kwiatkowska jest legendą aktorską scen krakowskich i choć od wielu lat na emeryturze, nadal żądna artystycznych wrażeń. Najlepszym dowodem jest udział aktorki przed kilkoma tygodniami w wieczorze wspomnień "Emanacja Rapsodyków", podczas którego wystąpiła z monodramem - wspomnieniem o Karolu Wojtyle.

Odwiedziła też Kanadę, dając niemal dwugodzinny występ. I ukończyła jedenastą książkę!

Do niedawna wolny czas artystki wypełniały podróże. Egzotyczne, niezwykłe. I pisanie książek, wśród których są wspomnienia o Karolu Wojtyle i sztuka teatralna.

Wadowicki debiut

Matematyka działalności artystycznej Haliny Kwiatkowskiej wygląda tak: 70 lat w teatrze, 20 lat w kabarecie, 40 lat pracy pedagogicznej w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Na własne oczy widziałam, jak w antrakcie przedstawień teatralnych garnęli się do niej z miłymi słowami byli uczniowie pani profesor. Najzagorzalszą wielbicielką jest jednak pewna malarka z Belgii. Za każdą wizytą w Polsce przywoziła pani Halinie jej portrety swego pędzla.

Od wczesnej młodości pani Halina była przystojna, więc grała role efektownych kochanek i amantek w sztukach Szekspira i Czechowa. Ma w swym dorobku dziesiątki ról, a ostatnia w Starym Teatrze to Pani Pernelle w "Tartuffe".

Sceniczny debiut zaliczyła w wieku lat pięciu. Potem był teatr szkolny w wadowickim gimnazjum, gdzie grała Balladynę, Antygonę i Anielę obok ucznia Karola Wojtyły, wcielającego się w postaci Kirkora, Hajmona i Gucia. Podczas jednej z pielgrzymek, Ojciec Święty, będąc w Wadowicach, wspominał ten szkolny teatr i swój występ w "Antygonie" wraz z panią Haliną, co bardzo wzruszyło aktorkę.

- Karol wyróżniał się wybitnym talentem aktorskim. Miał idealne warunki aktora: przystojny, smukły, o bardzo pięknym głosie. Jako Gucio był wprost wspaniały. Juliusz Osterwa prorokował mu wielką karierę. Studiowaliśmy razem na polonistyce na UJ. To był wspaniały rocznik.

Trudny czas okupacji

W czasie wojny pani Halina zaprzyjaźniła się z rodziną Kotlarczyków, m.in. z Mieczysławem, twórcą Teatru Słowa i późniejszego Rapsodycznego. - Kiedy brat Mietka został zamordowany, wówczas Wojtyła przygarnął Kotlarczyków do swojego maleńkiego mieszkania na Tynieckiej w Krakowie. Tam właśnie, w suterenie zwanej przez nas "katakumbami", odbywały się pierwsze próby Teatru Słowa. Czas okupacji był dla aktorki, jak dla wszystkich, bardzo trudny. Spędziła go w Krakowie, wciąż zmieniając mieszkania, bo z kolejnych wyrzucali ją Niemcy. Studiowała i utrzymywała się z udzielanych korepetycji. Aż wreszcie nadszedł 1 listopada 1941 roku, kiedy po raz pierwszy stanęła na scenie podziemnego Teatru Rapsodycznego w "Królu Duchu". Współtworzyła zespół wraz z Kotlarczykiem, Wojtyłą, Danutą Michałowską i Krystyną Ostaszewską. Wzięła udział w siedmiu premierach - wszystkie narodziły się na Tynieckiej, a grane były w prywatnych mieszkaniach.

Karol Wojtyła w 1942 roku zdecydował, że zostanie księdzem. Po raz ostatni zagrał w "Samuelu Zborowskim". Już bez niego zespół Teatru Rapsodycznego pojechał ciężarówką po wyzwoleniu zagrać w świeżo wyzwolonym Wrocławiu. W listopadzie 1946 roku Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie. Więzi rozluźniły się nieco, gdy jeździł do Rzymu, kiedy zajął się pracą duszpasterską.

Towarzyska Krupnicza

Kiedy aktorka wyszła za mąż za Tadeusza Kwiatkowskiego, znanego literata, oboje zamieszkali w legendarnym dziś Domu Literatów na Krupniczej. Któż tam nie mieszkał! Mieszkała cała śmietanka literacko-artystyczna Krakowa, kwitło życie towarzyskie, intelektualne, nie stroniono od wspólnych zabaw, tańców, a na stołach pojawiały się skromne zakąski, bo takie to były biedne czasy.

"Państwo Kwiatkowscy mieszkali przy Krupniczej 11 lat. Nie w komforcie, za to w doborowym towarzystwie nietuzinkowych artystów, literatów, dziennikarzy. Wszystkich sąsiadów oczywiście nie sposób wyliczyć, więc wspomnę tylko, że w części frontowej budynku zamieszkiwali m.in.: Maria Dulęba z mężem Julianem Wołoszynowskim, Kazimierz Brandys z rodziną, Anna Świrszczyńska, Konstanty Ildefons Gałczyński z żoną Natalią i córką Kirą, Bruno Miecugow, Tadeusz Nowak, Tadeusz Różewicz. W lewej oficynie - Sławomir Mrożek, Adam Włodek z Wisławą Szymborską, Artur Maria Świnarski, Tadeusz Breza, Jerzy Zawieyski, Jerzy Hordyński, Natalia Rolleczek, Stefan Otwinowski, Jerzy Andrzejewski i inni. W tylnej oficynie - Lidia Zamkow z Maciejem Słomczyńskim, Jerzy Bober, Stefan Kisielewski, Adam Polewka - wszyscy z rodzinami" - wspomina jedna z dziennikarek. Kiedy państwu Kwiatkowskim urodziła się córka Monika, to chrztu udzielił oczywiście zaprzyjaźniony z rodziną Karol Wojtyła.

A potem był Teatr im. Słowackiego i Stary Teatr, wspaniałe role i "Jama Michalika", kabaret literacki, z którym aktorka związana była przez dwadzieścia lat.

I jeszcze szkoła teatralna, w której była pedagogiem przez lat czterdzieści. Ewa Demarczyk, Jan Peszek, Jerzy Stuhr - to nieliczni z 586 jej uczniów.

Spotkania z papieżem

Od momentu kiedy Karol Wojtyła został papieżem, aktorka regularnie, wraz z maturalnymi kolegami, spotykała się z Lolkiem, jak go w młodości nazywali. Spotykali się w Rzymie, w Castel Gandolfo lub w Krakowie. Były wspólne obiady, rozmowy.

- Podczas posiłków, na które byłam czasem proszona, papież zawsze był rozluźniony, gościnny. Każdorazowo prosił, bym recytowała fragmenty polskiej poezji. Robiłam to z wielką radością i nigdy nie miałam lepszego słuchacza.

Kiedy po raz pierwszy pani Halina pojechała do Rzymu, wydawało się, że w ogóle nie dostanie się nawet na papieską audiencję. Nieznajomy ksiądz obrugał ją, że przepycha się do pierwszych rzędów. Stanęła ponad tłumem i krzyknęła: "Wadowice!". Ojciec Święty zauważył ją. Później dostała się na mszę w Castel Gandolfo. Potem poszła zwiedzać. Ten sam ksiądz tym razem zawołał: - Gdzie się pani podziewa, papież czeka na panią ze śniadaniem! Ze wzruszenia nie potrafiła nic przełknąć. Co chwilę pytała, czy już musi wyjść, czy nie zajmuje za wiele czasu. - Uspokój się. Poczekaj, aż zjemy, aż wstanę - uśmiechnął się.

Najmilsze brawa

Poznała znakomitości artystyczne, m.in. Petera Brooka - wielkiego reżysera, Johna Gielguda i Gerarda Philipe'a, któremu wręczała kwiaty po jego krakowskich występach.

Choć za swe zasługi wielokrotnie była nagradzana, to jednak najmilsze chwile przeżywa wtedy, gdy zadowolona publiczność nie szczędzi gorących braw.

Tak było podczas występów w Waszyngtonie, w Nowym Jorku, w Londynie, gdzie prezentowała monodram o papieżu. Próby, spektakle, nocne wyjazdy z teatrem, kabaret, zajęcia w szkole teatralnej - to była ciężka harówka. - Zwykle kładłam się spać o czwartej nad ranem, a jednak wspominam te czasy jako wspaniałe. Pamiętam, jak kiedyś nocą wracaliśmy po występach w "Jamie Michalika" do domu. Na Floriańskiej spotykamy panienki lekkich obyczajów, a one do nas: "Jak miło spotkać. Państwo już po pracy, a my dopiero zaczynamy". "Kupcowa wrażeń"

Jak już wspomniałam, wielką pasją artystki są podróże. Objechała niemal cały świat, stąd też przez jednego z przyjaciół nazwana została "Kupcową wrażeń".

Podróżą życia stała się wyprawa do Stanów Zjednoczonych - w ciągu siedmiu tygodni zwiedziła 14 stanów, przemierzając 14 tysięcy kilometrów.

- Jestem nieszczęśliwa wtedy, kiedy nie mam pracy. Wokół mnie wciąż musi się coś dziać. Jestem szczęśliwa, że tyle osób zechciało przyjść na jubileusz dziewięćdziesięciolatki - powiedziała mi przed kilku laty po swym jubileuszu.

Niebawem nasza seniorka wyjedzie na dwumiesięczny urlop. Ze zdrowiem nieco niedomaga, ale nadal ciekawa jest świata. Kiedy rozmawiałyśmy ostatnio przez telefon, zapraszała, bym odwiedziła ją w jej pięknym, krakowskim mieszkaniu. Odwiedzę, Pani Profesor, jak obiecałam, po wakacjach. A dziś składamy Pani najlepsze życzenia imieninowe, by zdrowie pozwoliło Pani przyjść jeszcze na niejedną premierę.»

Jolanta Ciosek
Dziennik Polski online
29 czerwca 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...