Wokół widza
9. Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego. Ciało/UmysłOd oporu do swobody, od monologu do dialogu. Trzy przedstawione niżej realizacje wpisują się w dwie różne stylistyki, wyraźnie odmienne sposoby kontaktu z widzem i pojmowania funkcji twórcy, wykonawcy oraz samego spektaklu. Odbiorca jest albo bierny, albo twórczo aktywny
Loredreamsong (produkcji francuskiej) to przedstawienie o „zamachu choreograficznym”. Po tej deklaracji można się spodziewać wyczulonej gry z konwencjami, przewrotnej retoryki, skrajności rodem z Monty Pythona. Przy wejściu na widownię widz otrzymuje teksty monologów, które Latifa Laabissi i Sophiatou Kossoko wygłoszą po francusku podczas spektaklu. W pierwszej jego części jedna z artystek czyta serię ksenofobicznych kawałów na temat Żydów, Arabów, Somalijczyków, Chińczyków, czarnoskórych, bogatych i biednych, a zaraz potem tekst o tytule „Drogie kurwy”. Napięcie rośnie. Na scenę wchodzą dwa…duchy. Wycięte w prześcieradłach otwory na oczy znajdują się po obu stronach głowy, co wybija z pewności czy zjawy poruszają się w przód czy w tył. Komizm sytuacji wspiera sposób, w jaki się przemieszczają. Zdradza on lekką niepewność, wykonawczynie czasem nie trafiają w spodziewane miejsce, jakby gubiąc kierunek. Zatrzymują się i rozglądają, jakby nie do końca wiedziały, gdzie są i co mają tu do zrobienia. Gubią się także w swoich interakcjach, przyglądają się sobie ze zdumieniem.
Wreszcie wnoszą na scenę statywy z mikrofonami i zaczynają wykonywać coś na kształt chórków do sobie znanej piosenki. Towarzyszą temu nieskoordynowane pląsy i sztywne podrygi. Gdy apetyt na absurd rośnie - właśnie wtedy iluzja się rozpływa. Duchy zamieniają się w małpy z wydatnymi zadami, które w towarzystwie muzyki pop prezentują wnoszone na scenę strzelby. Później na scenie pojawia się gęsta biała para, wracają duchy, aż jedna z małp za kulisami zabija ducha i następuje ostatni monolog. Jedna zjawa wnosi werbel i wykonuje na nim agresywne akcenty, druga podskakując wypowiada finalny tekst. „Wysysacze dusz, krwiopijcy. Trędowaci, pijawki, artyści, muzycy, krytycy i fani. Drogie kurwy. Pierdolcie się. (…) Jestem pewna że dużo łatwiej Wam złapać pointę teraz, kiedy wyeliminowaliśmy wszystkie detale, sens i prawdę. Już ustaliliśmy fakt, że NIE możecie zostawić tego w spokoju(…) Bo wszystko było już powiedziane i zrobione na śmierć. «Porozmawiajmy o sztuce», powiedział szaleniec do idioty”.
Za wyjątkiem początkowej sceny, absurd nie ciekawił, nie kąsał, nie prowokował, nie wodził za nos i nie poruszał czułych strun. Wzmagał tylko poczucie braku zainteresowania kontaktem z odbiorcą, stawiał pytanie o sens umieszczenia przedstawienia na scenie. Widać było jedynie próbę pokazana konkretnej myśli, która od pewnego momentu stała się tak jasna, że jej sceniczna obecność wydawała się jałowa. Loredreamsong rozbiło się o dosłowność i brak dystansu. Jeśli „zamach choreograficzny” polegał tylko na spuszczeniu bomby, to został przeprowadzony skutecznie, ale trwał zbyt długo i był mało zajmujący. Deepblue oraz Living Room Dancers to propozycje wpisujące się w aktualność rzeczywistości tłumnej miejskiej przestrzeni - za pomocą subtelnego dialogu z widzem, stawianym w roli aktywnego współtwórcy. Odbiorca nie zasiada wygodnie w odizolowanym od rzeczywistości miejscu przeznaczonym na prezentację sztuki. Tu nie ma ani prezentacji sztuki, ani cieplarnianych warunków. Odbiorca nie wchodzi w inny świat, tylko funkcjonuje w semantyce codzienności - którą zna, a która teraz przedstawia się w zupełnie nowym wymiarze. Mówi innymi sensami, zwracając uwagę na to, w czym pierwotnie funkcjonujemy na co dzień.
Deepblue to zdarzenie ściśle związane z miejscem, w którym powstaje. Teatr jednego widza, umiejscowionego w pokoju hotelowym w trakcie normalnego funkcjonowania tego miejsca. Po wejściu do pokoju, jego aktualny lokator zostaje przywitany multimedialną prezentacją hotelu i jego wszelkich walorów, utwierdzony tym samym w poczuciu bycia normalnym (czyli wyjątkowym) klientem. Zaraz potem na ekranie telewizora wyświetla się obraz identycznego, pustego pokoju z hotelowej kamery. Lokator otrzymuje jasny komunikat – na prywatność nie ma co liczyć, mimo hotelowych wygód. Do obserwowanego pokoju wchodzi mężczyzna. Biznesmen. Zdejmuje buty, rozgląda się, podchodzi do ściany i uderza w nią pięścią. Słyszymy - jest obok. Bierze prysznic, jego wyraźny dźwięk potwierdza sąsiedztwo. Zakłada świeże ubranie, pisze coś na kartce i wrzuca ją do kosza na śmieci. Dźwięk wyrzucenia jej wydobywa się z kosza w pokoju obserwatora i w nim także widzimy zmiętą kartkę. Po chwili mężczyzna zapisuje następną kartkę i wkłada ją pod ręcznik znajdujący się na łóżku. Czy pod identycznie zagiętym na łóżku ręcznikiem obserwatora też jest kartka?
Mężczyzna wykonuje szereg prostych ruchów powtarzanych i ewoluujących w różnych miejscach pokoju. Teraz do obserwatora docierają także akustyczne efekty przetworzenia dźwięków generowanych przez ruchy mężczyzny. Pojawiają się w różnych miejscach pomieszczenia, aż wreszcie otaczają ze wszystkich stron, odzywając się z różną intensywnością i częstotliwością. Chwilowa pauza w ruchu i dźwięku wywołuje zmianę obrazu. Teraz ekran telewizora przedstawia widok z kamery pokoju obserwatora. To on jest teraz bohaterem filmu, widzi sam siebie. Staje się jasne, że widz i mężczyzna teraz widzą się nawzajem, wreszcie następuje połączenie obrazów z dwóch kamer. Wywołana dzięki temu interakcja tworzy mentalny „kontakt fizyczny” uczestników, którzy dialogują ruchem. Na monitorze znajdują się w jednym pokoju. Co więcej, okazuje się, że ich sylwetki mogą się nakładać. Obrazy się separują. Znów widzimy tylko sąsiada. Podnosi słuchawkę, wykręca numer, nasz telefon dzwoni. Czy usłyszymy jego głos? Po wyjściu z pokoju w poczuciu uczestniczenia w czymś dziwnie realnym w swojej nierealności, na korytarzu widzimy znikającą za zakrętem postać mężczyzny z walizką podróżną. Rzeczywistość wraca do punktu wyjścia, ale na pewno nie jest już taka sama.
Living Room Dancers rozpoczyna się, gdy widz odbierze specjalne wyposażenie.W zestawie: lornetka, odtwarzacz mp3 i mapa. Na niej zaznaczonych sześć adresów - sześć okien, które będziemy oglądać z zewnątrz. Do każdego z nich przyporządkowany jest jeden track muzyczny. Grupa obserwatorów rusza w miasto. Kolejność „wizjerowych” odwiedzin jest dowolna, trzeba tylko zmieścić się w ustalonym przedziale czasowym. Widzimy parę koło pięćdziesiątki tańcząca salsę, parę starszych osób w tangu, młodego chłopaka improwizującego do transowej muzyki, dziewczynę przy muzyce pop i wreszcie dwie kobiety tańczące… na rurze. Formuła prosta i klarowna. Przyłożywszy lornetkę do oczu stajemy się podglądaczami. Anonimowo i legalnie, z czystym sumieniem. Living Room Dancers wywołuje do tablicy wszelką realność i nierealność w jakich się poruszamy na co dzień. W subtelny sposób wydobywa sytuację prywatności, jej izolacji i rodzącej się w związku z tym ciekawości.
Obserwator sam staje się uczestnikiem, jakby podaje temat dalej, stojąc na ulicy z lornetką skierowaną w okna prywatnych mieszkań. Jest nadal w Warszawie, mija tych samych przechodniów, porusza się po zwyczajnych ulicach i dotyka realnej rzeczywistości przedstawionej w innym kontekście. Subiektywność odbioru jest tu konstrukcyjnie wpisana w koncept, który przez swoją prostotę dostępny jest dla każdego widza.
Dwa ostatnie punkty programu festiwalu Ciało/Umysł dotykają tego, co jest istotą improwizacji - środka wypowiedzi powodowanej wszystkim, co twórcę otacza. W ten sposób dzięki swobodnej obserwacji przedstawienie mówi symbolami i kodami codzienności. Improwizacja wydaje się być jednym z najciekawszych i najbardziej aktualnych środków kształtowania myśli artystycznej. O ile jest kierowana świadomie i wspierana nieustanną ciekawością świata i rozwojem osobistym, wzbija artystów na wyżyny ich możliwości, a odbiorcę traktuje jako partnera do dyskusji. Widz nie jest już tyko obserwatorem, ale uczestnikiem. Improwizacja daje o sobie znać poprzez swobodę, humor i świeżość; zabawę kontekstami i grę z codziennością. Jej nieprzewidywalność odpowiada na znaki teraźniejszości i prawdopodobnie w najbardziej wyrazisty sposób ją komentuje i przekształca.
DEEPBLUE / Heine Røsdal AVDAL & Yukiko SHINOZAKI / Belgia - Flandria
Loredreamsong - CIE FIGURE PROJECT / Francja
Living-room Dancers - Nicole SEILER / Szwajcaria