Wolska według Kabaretu pod Wyrwigroszem
"Z ziemi polskiej do Wolski"Skecze i piosenki, od których nie umiera się ze śmiechu, ale które całkiem przyzwoicie bawią. Krakowski Kabaret pod Wyrwigroszem wydał właśnie dwupłytowy album z najlepszymi swoimi numerami - "Z ziemi polskiej do Wolski". Kogo to będzie śmieszyć? Masy, czyli w zasadzie każdego po trochu.
Skecze i piosenki, od których nie umiera się ze śmiechu, ale które całkiem przyzwoicie bawią. Krakowski Kabaret pod Wyrwigroszem wydał właśnie dwupłytowy album z najlepszymi swoimi numerami - "Z ziemi polskiej do Wolski". Kogo to będzie śmieszyć? Masy, czyli w zasadzie każdego po trochu
Wolska to Polska w interpretacji premiera Jarosława Kaczyńskiego, dziś już klasyk gatunku (a gatunek to nieznajomość słów hymnu polskiego). Wolska to też rzeczywistość IV RP. O niej miała być opowieść Kabaretu pod Wyrwigroszem. Czy jest? Tak, bo na płycie są numery napisane już po nastaniu IV RP (ale też parę wcześniejszych). Więc jest o Wolsce - śmiesznej, melodramatycznej, złośliwej, głupiej, otępiałej, lekko kiczowatej, jednocześnie zszokowanej samą sobą i niezdziwionej samą sobą.
Można zarzucać kabaretowi, że zbyt dosłowne to opowieści, zbyt toporne aluzje, zbyt nijakie puenty. Można, ale po co? Wyrwigrosz dobrze robi to, co umie. Jest świetny w tym przedziale, w którym parę lat temu się umieścił - humoru czasami wyrafinowanego, niekiedy błyskotliwego, podanego w prostej formie i skutecznego, czyli takiego, który zawsze się rozumie (a więc nie ma mowy o pomyłce interpretacyjnej). Polacy to lubią - zarówno ci, którzy w Wolsce czują się komfortowo, jak i ci, którym Wolska komfort odbiera. Nie lubią za to fiksacji.
To nie jest humor przaśny jak u kabaretu Rak; to nie jest humor zaangażowany i nadmiernie improwizacyjny jak u Dańca (wersja druga: efekciarski); raczej humor sympatyczny. Owa sympatyczność polega na tym, że daje się ludziom poczucie uczestniczenia w czymś elitarnym. A na dodatek kabareciarze z Wyrwigrosza są po prostu mili i zwyczajnie, bez wdzięczenia się - lubią swoją publiczność.
Na płycie warto obejrzeć numer "Wywiad z Alfredo" - może nie dlatego, że zaskoczy wysmakowany dowcip, ale dlatego, że zaskoczy temperament i niezłe aktorstwo. Po "Wywiadzie..." zostanie pewnie zawołanie "viva Zorro" (czyli "niech żyje prezydent") i "viva Pocahontas" ("i niech żyje jego żona"). Być może krakowski kabaret sam tego nie wymyślił, może gdzieś to podsłuchał, liczy się jednak umieszczenie obu haseł w idealnym kontekście. Jest jeszcze kilka rzeczy do pośmiania się, ale pewnie byłoby ich mniej, gdyby nie świetne aktorstwo Łukasza Rybarskiego i Maurycego Polaskiego, całej zresztą czwórki. Ten pierwszy naprawdę szarżuje w numerze "Truskawkowe pole".
Wyrwigrosz lubi scenę, scena lubi Wyrwigrosza, a publiczność się bawi. Najważniejsze jest jednak to, że nikt tu nikogo nie krzywdzi.
DVD Kabaret pod Wyrwigroszem "Z ziemi polskiej do Wolski"