Wróg ojczyzny jest w nas

"Śmierć Wrogom Ojczyzny" - reż. Michał Stankiewicz - Białostocki Teatr Lalek

Prapremiera w BTL-u "Śmierć Wrogom Ojczyzny" to spektakl, którego nie da się jasno sklasyfikować. Jest tu świetna gra aktorska, interakcja z publicznością, a w końcu dyskusja i pokaz pracy w toku. Wszystko w oparach absurdu i z najważniejszymi pytaniami: o naszą tożsamość i historyczną pamięć.

Amerykańska Żydówka rzucająca Zelkiem w Niemca i Polak - Ziemniak, który zbiera z ziemi odpadki. A do tego ludzie małpy - pierwotni mieszkańcy Podlasia, na których natykają się bohaterowie w poszukiwaniu nazizmu. To wszystko można znaleźć w spektaklu w reżyserii Michała Stankiewicza pt. "Śmierć Wrogom Ojczyzny", który gościnnie jest grany w Białostockim Teatrze Lalek.

Historia jest niby prosta i banalna, ale idealnie odkrywa nasze narodowe (i nie tylko) przywary. Widz poznaje trójkę bohaterów Sonię, Sebastiana i Bartka - poliamorystów (osoby, które wyznają zasadę, że można kochać więcej niż jedną osobę jednocześnie) i hipsterów z Warszawy. Przyjeżdżają na Podlasie, żeby zrealizować dokument o rodzącym się tu nazizmie. Wyglądają malowniczo i tak też się zacho-

wują. Czy to w rozmowach - kiedy nadużywają słowa "totalnie", czy jedząc marchewki wyrwane gdzieś z pola. Chcą się tarzać w runie leśnym, są głodni spotkania z ludźmi. I nagle okazuje się, że widzowie biorą czynny udział w spektaklu. Bo to oni są przepytywani przez bohaterów, to oni są filmowani i to oni muszą zacząć myśleć, na przykład o tym, czy boją się wojny? Widz może się momentami zaśmiać, ale innym razem zirytować, bo takiej formy spektaklu dawno w Białymstoku nie było. To swoisty eksperyment, w którym pełno jest różnych części składowych, lest tu kabaret, jest taniec (a raczej danse macabre), video-act, dyskusja i w końcu pokaz "work in progress" czyli pracy w toku. Wszystko zaprawione sporą dawką absurdu. Wydaje się, że jedno do drugiego nie pasuje, a jednak wyłania się z tego pewna całość, którą dobrze się wspomina po wyjściu z teatru. I co najważniejsze - rozmawia się o niej.

Spektakl jest też świetnie zagrany. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Bartłomiej Firlet, który gra równo, przekonująco i charakterystycznie. Tak, że widz bezgranicznie mu wierzy.

Kolejna okazja do zobaczenia spektaklu 2 i 3 czerwca podczas Dni Sztuki Współczesnej.

Urszula Krutul
Kurier Poranny
25 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...