Współczesne spojrzenie na dawnego bohatera

"Filoktet" - reż. Barbara Wysocka - Teatr Polski we Wrocławiu - 33. Warszawskie Spotkania Teatralne

Wizja Filokteta przedstawiona przez Barbarę Wysocką na 33. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych nie jest jedynie próbą zmierzenia się z wielką tragedią Sofoklesa. To przede wszystkim próba zmierzenia się z ważnymi pytaniami, które nurtować mogą każdego człowieka.

Filoktet jest postacią niejednoznaczną i wielowymiarową – to banita od dziesięciu lat żyjący na wygnaniu w upokorzeniu i samotności, pielęgnujący w sobie nienawiść do swych wrogów, a jednocześnie biedny człowiek, który ciężko zraniony staje na krawędzi życia i śmierci. Jego jedyną siłą pozostaje łuk Achillesa. Do czasu, kiedy to pojawia się Neptolemos, który za namową Odysa (największego wroga Filokteta) wyrusza do bohatera z pewną propozycją.

Wysocka pozostała wierna stylowi Sofoklesa zarówno co do treści, jak i formy utowru. Dlatego nie dziwi, że akcja wciąga, fascynuje i ciekawi widza. Jednocześnie reżyserka w sposób niezwykle umiejętny uwydatnia najważniejsze pytania sztuki – jak daleko sięgają granice wybaczenia? Czy wybaczeniu można w ogóle nakreślić jakiekolwiek granice? A jeśli tak – kto powinien to zrobić? Jak pozbyć się wstydu i upokorzenia pozostając jednocześnie wiernym sobie? Czym jest cel wyższy i za jaką cenę należy do niego dążyć? Oczywiście nie ma jednoznacznych odpowiedzi, ale to jedna z największych zalet przedstawienia.

A największą siłą sztuki Barbary Wysockiej są aktorzy. Na uznanie zasługują zwłaszcza niezrównany Marcin Czarnik jako tytułowy Filoktet i Adam Szczyszczaj – Neptolemos. Postacie, stylizowane w ubiorze i sposobie bycia na czasy współczesne, naturalnie i zupełnie zwyczajnie wchodzą w świat starożytnego Sofoklesa. Marcin Czarnik stworzył portret Filokteta będącego niemal na skraju załamania nerwowego – opuszczony, poważnie ranny, cierpiący nie tylko ból psychiczny, ale i fizyczny. Każdego jego słowo jest wyrazem określonego stanu ducha, który w danym momencie go nawiedza. Jego ruchy, mimika i zachowanie na scenie sprawiają, że obok Filokteta nie sposób przejść obojętnie nie tylko dlatego, że jest osobą o ciekawym życiorysie i nietuzinkowym, ale przede wszystkim z powodu odziaływania na widza i zmuszania go do naprawdę głębokiej refleksji nad tym tragicznym bohaterem. Jednocześnie Filoktet staje się osobowością nieco komiczną wzbudzającą nie współczucie, ale sympatię, może nieco litościwą, jednak nadal – sympatię. Z kolei Neptolemos – pełen szlachetnych ideałów i wiary w świat i ludzi, za sprawą Adama Szczyszczaja również staje się postacią, o której pamięta się jeszcze na długo po zakończonym spektaklu.

Na uwagę zasługuje również muzyka – nie mamy tradycyjnego chóru antycznego, jest za to „koleś" palący papierosy, który gra na gitarze basowej i czasem, jakby od niechcenia, rzuca parę słów w stronę publiczności. Jeżeli dodamy jeszcze do tego pojawiającego się nagle i bez zapowiedzi Odysa i Heraklesa z głową lwa spacerującego spokojnie pośród widowni, nic więcej nie potrzeba, aby uznać przedstawienie za interesujące.

Każde próby zmierzenia się z greckimi tragediami są cenne i warte uwagi, chociażby ze względu na odwagę w podjęciu prób ich przedstawienia i interpretacji. Najpiękniejsze w takich próbach jest to, że widz obcuje z ponadczasowymi prawdami egzystencjalnymi, których nie sposób pominąć, jeśli chce się żyć naprawdę. Barbarze Wysockiej i całemu zespołowi aktorskiemu udało się nie tylko poruszyć widza i zmusić go do autorefleksji, ale także zapewnić mu ciekawą rozrywkę, a momentami nawet niezłą rozrywkę.

Paulina Aleksandra Grubek
Dziennik Teatralny Warszawa
10 maja 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia