Wspólnota, której nie ma

„Rok z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej" - reż. Monika Strzępka - Narodowy Stary Teatr w Krakowie - mater. prasowe

Znakomitość tego spektaklu opiera się przede wszystkim na pułapce zastawionej na widza – śmieje się on z bohaterów, tymczasem okazuje się, że tak naprawdę śmieje się z siebie. I płacze, bowiem Strzępka i Demirski (jak zawsze) mówią o tym, co nieprzyjemne, kompromitujące, a zarazem dobrze znane.

Sektakl rozpoczyna się od monologu Anny Dymnej traktującym o podziale ludzi „na dwa gatunki, na dwa plemiona", których pogodzenie nie jest możliwe. Podział ten dokonuje się z różnych powodów, najczęściej tych najbardziej prozaicznych – bowiem są ci, którzy masło chowają do lodówki, oraz ci, którzy zostawiają je na blacie, ci, którzy przebierają się w suche ubrania, oraz ci, którzy w mokrym kostiumie kąpielowym jadą do domu. Monolog – choć lekki w swej formie za sprawą zabawnych przykładów – odsłania myśl spektaklu, którą dalsze losy bohaterów jedynie potwierdzają. Lekkość i figlarność wszelkich działań scenicznych są sposobem mówienia na serio.

Bohaterowie to reprezentanci klasy średniej, klerycy, uczeni, milenialsi i konserwatyści. Żyją oni razem, choć chcieliby osobno. Doskonale ilustrują nasze społeczeństwo. Aktorzy mówią o podziałach niedających się zażegnać, a jednocześnie sami tworzą wspólnotę, tworzą zespół, co – w obliczu toczącego się konfliktu w Teatrze – po prostu cieszy.

Mamy małżeństwo – przedstawicieli klasy średniej, którzy wypoczywają na drogich, zagranicznych wakacjach. Dorota Segda stworzyła postać o skrajnych emocjach, postać-paradoks: żona dba o dobry wizerunek swojej rodziny – syn (w tej roli Szymon Czacki) jest pod opieką nauczycielki języków obcych, mąż (Zbigniew W. Kaleta) natomiast ma dobrze wyglądać i odpowiednio się zachowywać. Z jednej strony satysfakcjonuje ją poziom życia, z drugiej jednak – jak sama mówi – zawsze należy nieco narzekać, znajdować coś, z czego jest się niezadowolonym. Na wakacjach przebywa również profesor (ten prawdziwy, a nie z liceum!) grany przez Michała Majnicza. W oczach Żony stanowi on zagrożenie – w każdej chwili może ją wyśmiać z wyższością. Sam jednak pozostaje rozbity – uzyskał wysoki tytuł naukowy, ale jego zarobki są nawet niższe niż gorzej wykształconych, za to przedsiębiorczych osób, nie czuje właściwie przynależności ani do środowiska naukowego, ani do klasy średniej.

Jesteśmy świadkami przezabawnej, a zarazem przerażającej sceny wigilii. Strzępka i Demirski w charakterystyczny dla siebie sposób obnażają polską hipokryzję. Syn próbuje popełnić samobójstwo, wieszając się na choince. Małżeństwo – samozwańcza totalna opozycja – odwiedza znajomych, których darzą wyjątkową niechęcią. Na kolację świąteczną przychodzi także Ksiądz (w tej roli Radosław Krzyżowski), który cierpi z powodu kryzysu Kościoła spowodowanego według niego przede wszystkim tym, że święta obchodzą także ateiści. Zastanawia się, dlaczego kupują oni choinki, dlaczego mają wolne w tym czasie. Proponuje, aby potrawy wigilijne sprzedawać na kartki – dostępne tylko dla wierzących, którzy przed świętami pójdą do spowiedzi, bowiem samo przyjęcie komunii to za mało. Aktor na koniec wychodzi z roli i gorzko mówi, że to wszystko można obecnie wprowadzić za pomocą prawa.

Pojawiają się także postaci reprezentujące obecną władzę – konserwatywni politycy (Krzysztof Zawadzki i Małgorzata Zawadzka) o chwiejnych wartościach, pragnący cenzury.

Spektakl jest bardzo dobrze dopracowany scenograficznie i dramaturgicznie. Na scenie panuje chaos – na środku leży złamana wieża kościelna, koło niej ciało krowy, a w trakcie pojawiają się krzesła, stół, łóżka szpitalne, walizki i wiele innych. Demirski doskonale miesza farsę, kpinę i powagę, przesuwając granice każdej z nich. Gdy widz jeszcze śmieje się z żartu o kolacji wigilijnej, ze sceny pada kolejny żart, który jednak zupełnie zmywa uśmiech z twarzy widzów – żart o księdzu zajmującym się dziećmi. Sceny zbiorowe przełamywane są świetnymi monologami – tu szczególnie wielkie brawa należą się Annie Radwan i jej monologowi „O, mężczyźni polscy!". Bardzo dobry jest także monolog Małgorzaty Zawadzkiej o polskiej szkole i rodzicach szkolnych.

„Rok z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej" jest wartym uwagi spektaklem o polskim społeczeństwie – może nawet o społeczeństwie w ogóle. Jest także spiralą odtworzonych wspomnień przez umierającego mężczyznę. Czy udaje mu się pogodzić z przeszłością, zaakceptować raczej nędzne życie? Moim zdaniem nie, ale jego podróż do tego, co się wydarzyło, jest podróżą także dla widza. Być może Strzępka i Demirski nie odkrywają przed nami niczego nowego, nie mówią o tym, czego sami nie wiemy – to jednak nie może być zarzutem, bowiem w zupełności realizują ideę teatru społecznego: mówią bezpośrednio o tym, co się wokół nas dzieje, ujmując to w ramy chwytliwego i nieoczywistego przekazu artystycznego.

Aleksandra Górecka
Dziennik Teatralny Kraków
8 lutego 2022
Portrety
Monika Strzępka

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia