Wstrząsające i zachwycające

"Versus" - reż. Jędrzej Piaskowski - Teatr Nowy w Poznaniu

Ile razy w ciągu życia umieramy? Nad tym (i nie tylko tym) pytaniem mogli zastanowić się widzowie Teatru Nowego w Poznaniu. W dniu wczorajszym miała bowiem miejsce przedpremiera spektaklu „Versus" Rodriga Garci. Przedstawienie to w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego jest niczym koncert solowy trzech wirtuozów, bądź też arcytrudne preludium fortepianowe na sześć rąk, w którym każdy ma równie ważne zadanie.

Utwór ten możemy podzielić na trzy główne fazy. Spektakl rozpoczyna się formą nawiązującą do różewiczowskiego teatru milczenia. Wchodzimy nienachlanie do domu, jak by się mogło zdawać, przeciętnej, współczesnej rodziny. Syn (Nikodem Kasprowicz) i Matka (Antonina Choroszy) odgrywają tu kluczową rolę w budowaniu napięcia. Już pierwsze słowa wypowiedziane przez mężczyznę mają pobudzić widza do jego własnego wkładu intelektualnego. Otóż, czy w każdej chwili można zakochać się w byle kim? Do jakich zachowań może doprowadzić istotę ludzką samotność? Czy aby tylko do byle jakiej miłości – z byle kim i byle gdzie? Jak się okazuje to dopiero początek budowania relacji pomiędzy aktorami, a widownią. Napięcia, które tworzone jest poprzez milczenie, mikroskopijne gesty, odpowiedni tembr głosu i sposób wypowiadania lakonicznych zdań. Jest to swoistego rodzaju dawanie impulsów, mających skłonić widza do własnych refleksji.

Nie jest to jednak istota tego spektaklu. Nie ogranicza się on bowiem do zaprezentowania filozoficznych rozważań na temat samotności, miłości, czy braku komunikacji w relacjach międzyludzkich. Nie sprowadza się także do ukazywania sztuczności współczesnego człowieka, jego płytkości, czy wulgaryzacji języka lub zwyczajnego zagubienia.

W momencie, gdy forma milczenia zdaje się dochodzić do granic wytrzymałości, następuje prawdziwy wybuch. Eksplozja ładunku emocjonalnego zdaje się bezdusznie wgniatać widza w fotel z taką siłą, by nie mógł dojść do siebie przez dłuższy czas. Bez cenzury, bez ograniczeń, bez upiększania rzeczywistości, przebierania w środkach i łagodzenia kwestii trudnych, z którymi świat nie potrafi lub nie chce, się zmierzyć. Widz jest pozostawiony w tym momencie samemu sobie. Nie ma prawa do ucieczki przed tym, na co niejednokrotnie wolałby nie patrzeć. Spektakl ten ma zmusić odbiorcę do tego, by choć w minimalnym stopniu doświadczył całego okrucieństwa, na które istota ludzka skazuje drugiego człowieka niemalże nieustannie na całym globie. W miejscu tym należy wskazać na godną podziwu ekspresję gry Nikodema Kasprowicza, który nie tylko podzielił się z odbiorcą spektaklu własnym ładunkiem emocjonalnym, lecz zdawać by się mogło, pomnożył emocje wszystkich zgromadzonych i oddał je ze zdwojoną siłą na scenie.

Po tej prawdziwej eksplozji, reżyser nie daje publiczności wytchnienia. Po raz kolejny widz musi zmierzyć się z niezwykle trudnymi kwestiami i przeżyć wszystko, o czym mówi Matka, na własnej skórze. Następuje bowiem monolog, doprowadzony przez Antoninę Choroszy do perfekcji. Matka, która rodzi się i umiera. Ilu ludzi każdego dnia musi odradzać się na nowo? Ilu ostatkiem sił ma nadzieję, że składa się po swej kolejnej śmierci po raz ostatni? „Versus" nie tylko pokazuje, jak to jest żyć, nie żyjąc od dawna, lecz poprzez postać Matki nakazuje poczuć, jak to jest.

Trzecia faza przedstawienia zdaje się być swego rodzaju częścią refleksyjną. Na pierwszym miejscu postawiony jest w niej monolog Pawła Hadyńskiego, który w nie mniejszym stopniu oczarowuje widza samym swym głosem i mimiką, co zasługuje na wielkie uznanie. Wspomnieć w tym momencie należy także o rozważaniach teoretycznych Antoniny Choroszy nad istotą, a może bardziej – siłą tekstu, czy też teatru samego w sobie. Czy aby na pewno „wobec realnego świata teatr zawodzi"? Z pewnością owy przerywnik dodaje całemu spektaklowi autentyczności i jeszcze bardziej wzmaga, i tak doprowadzone do skrajności, emocje.

„Versus" wystawiany w Teatrze Nowym to zdecydowanie spektakl, który powinien trafić do jak najszerszego grona odbiorców. Zasługuje on na szczególną uwagę nie tylko ze względu na ważkość poruszanych tematów, lecz także przez wzgląd na perfekcyjnie odtworzone role. Przedstawienie to z pewnością można określić zarówno jako wstrząsające i zachwycające.

Dominika Błaszak
Dziennik Teatralny Poznań
17 października 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...