Wszyscy jesteśmy szaleńcami?

„Kaligula" – reż. Robert Czechowski – Teatr Polski we Wrocławiu

Pociągająca żądza władzy jest w stanie niejednemu zamącić w głowie. Przysłonić nadrzędne wartości, które powinny być chronione i cenne takie jak życie, zdrowie, czy ludzka godność. Empatia traci znaczenie, a na piedestał zostaje wyniesiona hegemonia. Właśnie to stało się głównym motywem w spektaklu „Kaligula" w reżyserii Roberta Czechowskiego, wystawianym na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Widz już od pierwszych chwil spektaklu został wręcz pochłonięty przez wykreowany świat. W zasadzie stanowił on połączenie dwóch odmiennych przestrzeni: antycznej i współczesnej. Widowisko stworzone na podstawie dramatu Alberta Camusa stanowiło nieszablonową interpretację wcześniej wspomnianego utworu literackiego.

Oczom widza ukazała się sporych rozmiarów metalowa konstrukcja. Dzieliła ona scenę na kilka pomieszczeń. W dalszej części sceny w kilku z wydzielonych fragmentów wisiały huśtawki zamocowane do wcześniej wspomnianej konstrukcji. Po lewej stronie sceny stały ogromne lustra, natomiast po prawej znajdowały się krzesła ustawione pod ścianą oraz wózek inwalidzki stojący całkiem z boku sceny. Na środku można było zauważyć pomieszczenie również stworzone z luster z otworem na drzwi. Pod lustrami na środku sceny stały kolejne krzesła, niczym w poczekalni. Scenografia (za którą odpowiadał Wojciech Stefaniak) nadała teatralnej przestrzeni szpitalnego charakteru.

„Kaligula" stał się wręcz manifestem wewnętrznych, niespełnionych pragnień, które były w stanie destrukcyjnie zadziałać na człowieka. Historia młodego chłopaka, który niepogodzony z otaczającą go rzeczywistością został popchnięty w ramiona ponętnej i kuszącej władzy. Oplotła go swoimi silnymi ramionami i wciągnęła bez reszty. Główny bohater nie mogąc poradzić sobie ze światem, którego jest częścią został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Niczym Konrad z mickiewiczowskich „Dziadów" przeszedł przemianę i wcielił się w postać antycznego cesarza- Kaliguli. Nałożył tę starożytną maskę i wprowadził wśród swojej społeczności terror. Niezwykle trafnym zabiegiem, było obsadzenie dwóch aktorów w rolę Kaliguli – fenomenalnych Huberta Kowalczysa i Piotra Wydrzyńskiego. Spotęgowało to poczucie rozdarcia wewnętrznego głównej postaci. Jego dysonans. Tego typu działanie przypominało mi spektakl „Kordian" Lubuskiego Teatru w reżyserii Zbigniewa Walerysia. W tej sztuce tytułowy Kordian został zagrany przez trzech aktorów, co również uwypukliło walkę bohatera z samym sobą. Niestabilność psychiczna postaci stanowiła wspólny mianownik dla obu utworów. Waz z przemianą postaci Kaliguli zmieniała się także muzyka (opracowanie muzyczne: Damian – neogen - Lindner). Była ona świetnie zsynchronizowana z dynamicznym tempem sztuki. Na szczególną uwagę zasługują także stroje wykonane przez Adama Królikowskiego.

W spektaklu w zasadzie od początku urzekła mnie choreografia, cały ruch sceniczny (Piotr Mateusz Wach). Podkreślał on szaleństwo Kaliguli, jak i ukazywał skutki jego makabrycznych działań. Tancerzom udało się stworzyć niezwykle emocjonalne widowisko, które zapierało dech w piersiach. Przez znaczną część spektaklu ubrani byli w złote kostiumy podkreślające przepych i złudne poczucie bogactwa.

Spektakl mogłabym podzielić na kilka segmentów. Pierwszy był wprowadzeniem w dramatyczną historię głównego bohatera. Poznaliśmy jego oblicze, byliśmy świadkami zmian, które spowodowane doświadczeniami życiowymi nadawały dramatyzmu całemu widowisku. Drugim etapem określiłabym pojawienie się Caesonii, która w swojej pięknej balowej sukni przyciągała wzrok widzów (fantastyczna Anna Haba).Wraz z Helikonem (genialnym Markiem Kiljanem) stali się doradcami i powiernikami Kaliguli. Helikon stanowił swoisty kontrast do pozostałych bohaterów. Był on ubrany w złoty dres, który oddawał również współczesny charakter sztuki. Mogliśmy dostrzec brak człowieczeństwa ze strony wszystkich stojących po stronie cesarza. Największe wrażenie zrobił na mnie pochód na cześć Kaliguli. Pełen przepychu i głośnej muzyki. Część z obecnych odzianych w złote spódnice i mieniące się ozdoby na głowach (niczym tiary), dzierżyła w dłoniach bicze, ogromne krzyże. Widowisko stworzone na zwór średniowiecznych krucjat. Obie postacie Kaliguli nosiły długie, błyszczące, cekinowe suknie, które tylko podkreślały ponętność i przyciągający charakter władzy i potęgi, która łączyła się ze stanowiskiem cesarza.

Ostatnim fragmentem spektaklu określiłabym wizerunek końca życia bohatera, który wręcz powodował ciarki na ciele. Była to najbardziej emocjonalna scena. Zmienił się nastrój – zapanował mrok i smutek. Przyglądając się temu, na myśl przyszedł obraz Salvadora Dalego „Płonąca żyrafa", ze względu na tragiczny i pełny beznadziei wydźwięk obu dzieł. Wizerunek końca życia ukazany na obrazie Salvadora Dalego w postaci tytułowej płonącej żyrafy bezsprzecznie pokrywa się z tym, co mogły dostrzec oczy oglądając widowisko Czechowskiego. W przypadku obrazu wszystko pochłaniał ogień, natomiast Kaligula zatopił się we krwi swych ofiar.

Opowieść Kaliguli jest pełnym emocji niezwykłym spektaklem. Reżyser uwypuklił w nim skutki nieradzenia sobie z otaczającym, pełnym zła i pokus światem. Oddał zarówno mrok rzeczywistości, w której przyszło żyć człowiekowi, jak i tej wewnętrznej, która cierpi tak samo jak ciało. Kaligula niczym biblijny Adam wystawiony na kuszenie węża został zwabiony przez kokietującą władzę. Sam określał się mianem potężniejszego od boga. On jednak w przeciwieństwie do bogów, był duszą cierpiącą w kruchym i marnym ciele. Rozdarta i wołająca o pomoc dusza mogła doznać ukojenia dopiero po śmierci.

Czy zatem wszyscy jesteśmy szaleńcami, kuszonymi przez nieograniczone możliwości? Czy rzeczywistość, która tak wiele ma do zaoferowania może z każdego uczynić niewolnika?

Polemika Roberta Czechowskiego z konwencją antycznego Kaliguli skłania odbiorcę do głębokich refleksji na temat barwnych, lecz często niemoralnych wartości, które obecne są w szarej codzienności.

Natalia Sztegner
Dziennik Teatralny Zielona Góra
25 marca 2023

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...