Wszystko, czego dotknął...

o Tadeuszu Kantorze

Tadeusza Kantora, w stulecie jego urodzin, przypominają dwie wystawy - w Cricotece i galerii Starmach - pisze Łukasz Gazur w Dzienniku Polskim.

 

Rok 2015 UNESCO ogłosiło Rokiem Kantora. Takich artystów mieliśmy niewielu. Tworząc na granicy malarstwa i teatru, opowiadał oryginalnym językiem wizualnym o uniwersalnym doświadczeniu przemijania, dzieciństwie, ale i wojennej traumie. Animował życie artystyczne, inspirował twórców kolejnych pokoleń.

O jego znaczeniu nie tylko dla Polski świadczy fakt, że na piątkowym uroczystym otwarciu krakowskich wystaw pojawiło się międzynarodowe grono znawców teatru, marszandów, kolekcjonerów dzieł sztuki. Była obecna Michelle Kokosowski, mecenas artystów z Paryża, przyjaciółka Kantora i Grotowskiego. Był kolekcjoner i promotor życia artystycznego z Edynburga Richard Demarco. Ten sam, który mawia, że "Wszystko, czego Kantor dotknął, zmieniało się w dzieło sztuki".

O randze Kantora w międzynarodowym obiegu świadczyć też może bogaty program obchodów roku jego imienia w wielu krajach świata, np. wystawa w Sao Paulo. Ekspozycja będzie pierwszą w Ameryce Południowej retrospektywą Kantora, a zarazem największą prezentacją jego dorobku poza granicami Polski. Pokazane zostaną nie tylko obrazy, ale także scenografie i dokumenty.

Projekty związane z twórczością "demiurga z Krakowa" przygotowano też m.in. w Los Angeles, Paryżu, Berlinie, Palermo i Edynburgu. Cricoteka: dwoje w jednym

Wystawa w Muzeum Tadeusza Kantora, czyli nowej siedzibie Cricoteki przy ul. Nadwiślańskiej 4, buduje bardzo nieoczywiste napięcia. Sala wystaw czasowych, zazwyczaj wyglądająca na ciasną i niemal klaustrofobiczną, tym razem wydaje się wyjątkowo przestronna. Jest jasno i przejrzyście. Jakby w kontrze do tego obrazu stoi sala wystawy stałej, prezentującej twórczość Kantora odwołującą się do jego teatru, a pośrednio do dzieciństwa artysty, spędzonego w Wielopolu Skrzyńskim. Udało się to wychwycić twórcom scenariusza. Tu jest ciemno. Krążymy wśród zgromadzonych obiektów (koń i Wózeczek-drezynka ze spektaklu "Niech sczezną artyści", scenografia z pokojem z "Wielopola, Wielopola" czy klasa szkolna z "Umarłej klasy"). Skojarzenie z krajem lat dziecinnych narzuca się już od wejścia. Ale to nie jest jedyne "linkowanie", które pomiędzy tymi obiema salami można wychwycić.

W sali wystaw czasowych - tam, gdzie wystawiono prace nie tylko Tadeusza Kantora, ale i jego drugiej żony, Marii Stangret - oglądamy wystawę "Malarstwo i teatr". Tak naprawdę jest ona opowieścią o ambalażu. Z języka francuskiego to tyle, co "opakowanie". To było zagadnienie, które na różne sposoby badali w swej sztuce i w teatrze. Stąd też rekonstrukcje obiektów scenicznych, jak Skrzynia Wielka z "Szewców" i szafa ze spektaklu "W małym dworku", sfilmowanego przez Dietricha Mahlowa.

W opozycji do tego wszystkie pozostaje sala wystaw stałych. Tam oglądamy teatr opowiadający o dzieciństwie, odsłaniający prywatne, niemal intymne przeżycia.Ciekawie jest szukać tych powiązań.

U Starmacha: po włosku

W galerii przy ul. Węgierskiej czeka z kolei na widzów wystawa "Wszystko wisi na włosku". To swoista art-archeo­logia - odtwarzenie instalacji płócien i przedmiotów, które w 1973 r. pokazał Kantor w warszawskiej Galerii Foksal. Ekspozycji towarzyszą historyczne zdjęcia Jacka Marii Stokłosy.

Łukasz Gazur
Dziennik Polski
21 kwietnia 2015
Portrety
Tadeusz Kantor

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia