Wszystko dobre, co się dobrze kończy

Gdański Teatr Szekspirowski zainaugurował działalność

Sobota 20 września 2014 roku była kolejną, historyczną datą w dziejach Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Po piątkowym, obfitującym w przewidziane i nieprzewidziane atrakcje uroczystym otwarciu, Gdański Teatr Szekspirowski rozpoczął działalność merytoryczną w nowym budynku. Atmosfera była cudowna, sceną zawładnęli aktorzy londyńskiego The Globe. Niestety, zanim obejrzeliśmy pierwszy spektakl, nastąpiła 50-minutowa część oficjalna, na którą składała się dokrętka z piątku i niespodzianki sobotnie.

Już w całości przemówił do zebranych z ekranu Jego Królewska Wysokość książę Walii [na zdjęciu], Earl Chester, książę Kornwalii, książę Rothesay, earl Carrick, baron Renfrew, lord Wysp, książę i Wielki Steward Szkocji, następca tronu Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, Charles Philip Arthur George Mountbatten czyli Karol. Odsłonięto dach, a Szkocja, której kwieciście dziękował ze sceny Julian Glover, została w koronie! Słynny aktor, pamiętny z ról w takich produkcjach jak "Gwiezdne wojny" czy "Indiana Jones", reklamowany był jako James Bond. Owszem, Glover zagrał w jednym odcinku ("For Your Eyes Only"), ale jako czarny charakter skończył marnie.

Absolutnym finałem preludium było uhonorowanie Jerzego Limona Orderem Imperium Brytyjskiego. Atmosfera była cudowna, sceną zawładnęli aktorzy londyńskiego The Globe. Niestety.

"Hamlet" w wykonaniu objazdowej trupy z Londynu, która już po raz kolejny odwiedziła Trójmiasto (wcześniej "Romeo i Julia" czy "Sen nocy letniej") to spektakl plenerowy, zagrany nie wiedzieć czemu na tzw. scenie włoskiej Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Dach był zamknięty, ale pozostawiono oświetlenie na widowni, by imitowało grę na powietrzu... Nikt nie był w stanie wyjaśnić do końca, skąd się wziął ten koncept. Pal sześć światło, tego nigdy za wiele - gorszy był spektakl. Na pierwszą prezentację najważniejszego wydarzenia teatralnego XXI wieku w naszym regionie wybrano przedstawienie zagrane w manierze teatru jarmarcznego, pokazano "Hamleta" 1:1, bez interpretacji. Po przerwie wiele osób, w tym ludzi teatru, nie wróciło na swoje miejsca. Jednak vipowsko-celebrycka publiczność na jedynych dobrych miejscach zachowała się jak przystało na okoliczność, czyli nagrodziła prezentację standing ovation.

Nie wiem czy Włoch Renato Rizzi zna polskie prawo budowlane (choćby poręcze!), ale najbardziej zaskakująca w nowym budynku jest widoczność. Przy scenie włoskiej z ponad połowy miejsc widoczność jest niedostateczna. Można było odnieść wrażenie, że przy projektowaniu obiektu nikt nie brał pod uwagę tego zasadniczego przecież aspektu. Chyba że budynek od początku był tak pomyślany, żeby połowa widzów miała problemy z oglądaniem, ale wydaje się to kuriozalne, a przecież nikt nie podejrzewa autorów przedsięwzięcia o bezmyślność. Pierwsze i drugie (z trzech) rzędy w galeriach nie mają oparć i jest ciasno, z pierwszego i trzeciego poziomu nieczytelne są napisy nad sceną. Ten ostatni feler chyba można najszybciej naprawić, ale co z resztą? Organizatorzy już myślą o ograniczeniach w sprzedaży biletów lub bardzo dużych zniżkach na gorsze miejsca. Oby nie wystraszyło to widzów...

Bryła Szekspirowskiego odróżnia się, wręcz odbija od zabudowy historycznej Gdańska. Na pytanie, czy Gdański Teatr Szekspirowski ma być częścią miasta i naszej społeczności, czy też chce nad nimi górować, odpowie czas. Odzywają się głosy, że być może warto przeprowadzić debatę w przestrzeni publicznej na ten temat. Zachowując jak największą sympatię i podziw dla dzieła Jerzego Limona i jego kolektywu, nie można nie zauważyć, że mamy problem. Wszystkim nam zależy na jak najlepszej kondycji kultury, której perłą ma być GTS. Mądra, pozytywna i konstruktywna rozmowa chyba faktycznie jest potrzebna.

Za to finał dnia był pyszny dzięki Timowi Crouchowi. Jego monodram "I, Malvolio" trwa z reguły ok. 55 minut, ale interakcja z publicznością na Malarni Teatru Wybrzeże zrobiła z tego 75 minut. Proste środki, jasna kompozycja, zaskakujące zwroty akcji i niepodrabialny, angielski humor spod znaku Monty Pythona sprawiły, że dotknęliśmy dobrego teatru a i refleksje powstały niebanalne.

Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
23 września 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...